Agata Całkowska 24.11.2021
“Z boku ludziom się wydaje, że nasza praca to tylko rozkładanie nóg. Zależy nam na otwartej i szczerej rozmowie o sexworkingu i akceptacji naszych wyborów”. Rozmowa z Aleksandrą Kluczyk i Gabrielem
Aleksandra Kluczyk: To długa i zagmatwana historia. Pracuję w zawodzie od trzech lat. W dużym skrócie: potrzebowałam szybko zdobyć dużo kasy, przyjaciółka zwierzyła się przede mną, że dorabia sobie w ten sposób, i przekonała mnie, żebym również spróbowała. A że właściwie od dawna chciałam to zrobić i wielokrotnie fantazjowałam na ten temat, jakoś poszło.
Gabriel: Pod koniec liceum potrzebowałem pieniędzy, żeby się usamodzielnić i wyprowadzić z domu. Nie znałem wtedy nikogo, kto pracuje w branży seksualnej, i naprawdę nie pamiętam, co mnie zainspirowało. Jestem osobą transpłciową, byłem socjalizowany do roli kobiety, ale obecnie identyfikuję się jako osoba niebinarna. Kiedy zaczynałem pracę seksualną, identyfikowałem się jako kobieta lesbijka i miałem kontakty seksualne tylko z kobietami. Mój pierwszy intymny kontakt z mężczyzną miał miejsce w pracy. To były ciekawe okoliczności, ale nie czułem się z tym źle, nie byłem tym straumatyzowany. Faceci mnie nie odrzucali, więc seks z nimi był po prostu częścią pracy, wchodzeniem w rolę i odgrywaniem jej.
Często wchodzicie w rolę?
Aleksandra Kluczyk: Trudno uogólniać. Ile osób, tyle modeli pracy seksualnej, u mnie też to się cały czas zmienia. Wszystko zależy od tego, co chcę pokazać przed danym klientem. Zaczynałam w modelu girlfriend expierence, czyli dwu-, trzygodzinne spotkania w hotelu, w klimacie randek, i wtedy byłam po prostu Olą. Z klientami, z którymi czułam, że mogę sobie na to pozwolić, często rozmawiałam o swoich zainteresowaniach. Wiedziałam, że koleżanki wymyślają sobie biografie, więc też próbowałam, ale mam tak kiepską pamięć, że często się w tym gubiłam.
W naszej branży są osoby pracujące na przykład na kamerkach, które z założenia wchodzą w rolę i udają wszystkie orgazmy. Ale są też takie, które naturalnie dopuszczają możliwość przeżywania przyjemności. To wszystko jest do wypracowania. Są też osoby, które praktycznie w ogóle nie rozmawiają z klientami, albo takie, dla których rozmowa jest ważniejsza niż seks i to na niej opiera się spotkanie.
Gabriel: Ważne jest, aby wyczuć klienta, wiedzieć, na ile możemy odsłonić siebie i czuć się w tej relacji bezpiecznie. Czasami przychodzą do mnie osoby niedoświadczone i wtedy wiem, że muszę je pokierować. Widzę stres i muszę zadziałać, żeby klient poczuł się dobrze. Z osobami doświadczonymi i otwartymi często dużo rozmawiamy. Zdecydowana większość moich klientów potrzebuje bliskości, chcą być przytuleni i wysłuchani. Często chcą się podzielić swoimi pasjami. W ramach swojej pracy wkładam więc także sporo wysiłku w pracę emocjonalną.
Jesteście dla klientów przyjaciółmi, powiernikami sekretów, terapeutami?
Aleksandra Kluczyk: Nie podoba mi się ten mit, że jesteśmy psycholożkami dla swoich klientów. To kolejna generalizacja. Owszem, pracujemy na emocjach, to część pracy seksualnej, ale to tylko pokazuje, jak szeroki wachlarz mieści się w zakresie świadczenia usług seksualnych. Obecnie trafiają do mnie klienci, którzy znaleźli mnie poprzez podcast i są ciekawi mojej pracy aktywistycznej. Zdarza się wtedy, że rozmowa przeważa w trakcie spotkań. Z kolei w pandemii często spotykałam się na szybkie spotkania, 5-20 minut, nikt nie oczekuje wtedy rozmowy, świadczę szybko usługę i się rozchodzimy.
Gabriel: Z boku ludziom się wydaje, że nasza praca to tylko rozkładanie nóg. Ale to dużo więcej. Przychodzi do ciebie klient i masz kilkadziesiąt minut, żeby się wyuczyć obcej osoby. Trzeba więc umieć aktywnie słuchać.
Przykre jest to, że wielu moich klientów korzysta ze spotkań ze mną, bo nie mogą zrealizować swoich potrzeb seksualnych w domu. Chodzi o to, że oni nie rozmawiają ze swoimi osobami partnerskimi o swoich potrzebach. W ogóle. Wstydzą się, że coś im się podoba.
Trudno przesunąć granice intymności?
Aleksandra Kluczyk: Dla mnie to pytanie o to, jakie mamy wyobrażenie o seksie jako społeczeństwo. Dla jednej osoby intymność może być bowiem zasypianiem z drugą osobą, ale seks z nieznajomym już nie.
Od początku traktowałam spotkania z klientami bardzo intymnie, były przygotowane jak randki. Spotykanie się z obcą osobą na seks jest dla mnie podniecające, to realizacje moich fantazji. Chcę z siebie dawać, aby też samej móc czerpać z tego satysfakcję.
Gabriel: Zaczynałem tę pracę z powodów finansowych, ale teraz zdarzają się spotkania, które bardzo mi się podobają. Oczywiście są też w branży osoby, które tej pracy nie lubią, tak jak w każdym innym zawodzie. Odwaga również jest potrzebna, trzeba być pewnym siebie i asertywnym, aby bronić swoich granic.
Ale wiem, że muszę być czujny. Nadal spotykam się w roli kobiety, bo ciągle posiadam większość stereotypowo kobiecych cech płciowych, ale po tranzycji mam niższy głos i muszę uważać na osoby transfobiczne, które najczęściej obawiają się, że jestem transpłciową kobietą. Klient powiedział mi kiedyś, że gdyby poderwał „laskę z penisem", toby się zabił, bo to utrata honoru.
Zawsze podkreślam na instagramie, że bezpieczeństwo jest bardzo ważne, szczególnie dla transpłciowych osób pracujących seksualnie. Nie mamy obowiązku edukować swoich klientów i przede wszystkim musimy zadbać o siebie.
Miałem z czterech klientów, którzy wiedzieli, że jestem osobą niebinarną, ale są to wyjątkowe przypadki.
Panuje przekonanie, że sexworking opiera się na krzywdzie.
Aleksandra Kluczyk: Tak mówi patriarchat, to wprost wynika z tego, jaki ma stosunek do kobiet. Kobieta spełnia swoją powinność przecież tylko w kontakcie z mężem i zawsze kiedy on sobie tego zażyczy.
Myślenie typu „chodzę na dziwki, bo przecież nie spuszczę się na twarz swojej kobiecie, matce moich dzieci", jest wciąż bardzo typowe.
Mit świętej i ladacznicy jest mocno zakorzeniony, tak jak to, że wiele kobiet nie daje sobie prawa do czerpania radości z seksu. Nie mają prawa mieć swoich potrzeb. A już w ogóle znajomość swojego ciała i kapitalizowanie tej przyjemności przez osobę inną niż cis hetero mężczyzna to coś, co się w ogóle nie mieści w kulturze patriarchatu.
No dobrze, ale nie możemy zaprzeczyć, że proceder handlu ludźmi istnieje.
Aleksandra Kluczyk: Problem ten w dużo większym odsetku dotyczy innych branż, np. górnictwa, rybołówstwa czy pracy na budowach. Łącznie to ok. 80 proc. światowego procederu handlu ludźmi. Nie wydaje mi się jednak, żeby w każdej rozmowie na temat kondycji gospodarki czy sytuacji osób pracujących w tych obszarach postulowano zamknięcie całego przemysłu czy odbierano podmiotowość i sprawczość wszystkim osobom, również tym dobrowolnie w tych branżach pracujących.
Dekryminalizacja, którą postuluję, nie zakłada dekryminalizacji wyzysku, gwałtów, przemocy – te wszystkie przestępstwa są regulowane prawnie. Sam proceder handlu ludźmi również znajduje się w zapisach kodeksu karnego i w jego ramach jest rozliczany.
Co więcej, dekryminalizacja daje narzędzie sprawcze osobom pracującym seksualnie. Obecnie w systemie abolicyjnym, który mamy w Polsce, ze względu na kryminalizację stron trzecich nie ma rozróżnienia na dobrych i złych pracodawców, wszyscy są przestępcami, a samo świadczenie usług jest rozumiane jako coś złego, co w domyśle nie powinno mieć miejsca. To sprawia, że osoby doświadczające przemocy ze strony klienta czy pracodawcy w zorganizowanym miejscu pracy takim jak agencja towarzyska, zgłaszając sprawę na policję, muszą liczyć się z tym, że ich miejsce pracy zostanie zamknięte, a one i reszta pracownic stracą z dnia na dzień często jedyne źródło dochodu.
A doświadczyliście przemocy ze strony klientów? Jak się przed nią ochronić?
Gabriel: Po pierwszej rozmowie już raczej wiesz, z kim masz do czynienia. Osoby agresywne, źle nastawione szybko się odkrywają, wysyłając wulgarne teksty. Takie osoby od razu skreślam. Od samego początku trzeba wyznaczać granice, jasno ustalić, na co dajemy zgodę, a co jest w kontakcie z klientem niedopuszczalne.
Wciąż mnie zaskakuje i martwi, że klienci, dorośli mężczyźni, są zdziwieni, kiedy zaczynam mówić o chorobach przenoszonych drogą płciową.
Niestety, spotkało mnie kilka przemocowych sytuacji. Nie uprawiam seksu analnego, a mimo to zdarzyło się, że klient próbował mnie do niego zmusić lub zignorować safe word. Miałem też sytuację, że klient mi nie zapłacił i uciekł z hotelu. Nie bójmy się jasno powiedzieć, że to gwałt. Trzeba też uważać na podawany przez klientów alkohol i substancje psychoaktywne, bo nigdy nie wiadomo, jakie ta osoba ma intencje.
Aleksandra Kluczyk: Raz miałam sytuację, kiedy wypiłam z klientem alkohol i potem nie chciał się zabezpieczyć. Umawialiśmy się inaczej, więc wyszłam ze spotkania. Zdarzył mi się klient, który mnie zmanipulował i mi nie zapłacił. Długi czas to trawiłam. Dopiero trzy miesiące później przeczytałam „Doświadczalnik", przygotowany przez nieformalną grupę pracownic seksualnych, i zrozumiałam, że to był gwałt. Często także trzeba uważać na osoby, które podnieca sama wymiana informacji z nami przez komunikatory. To jest coś, czego musiałam się nauczyć, żeby nie dać się wkręcić i nie wykonywać darmowej pracy. Ważna jest też edukacja seksualna, która leży. Ale przemoc i manipulacja może nas przecież spotkać także w relacji romantycznej.
Gabriel: W kolektywie Sex Work Polska mamy zaprzyjaźnionych terapeutów i ginekologów, którzy są szkoleni w pracy z osobami pracującymi seksualnie. Pomagamy także prawnie, jest przestrzeń, gdzie można się zwrócić o pomoc. Docieramy też do osób pracujących w agencjach i przy ulicach.
Halo czy śpiewak czyta szmer?