– Wynocha stąd!

– A to czemu?

– Bo to moja ziemia!

– A skąd ją masz?

– Od mojego ojca.

– A skąd on ją miał?

– Od swojego ojca.

– A tamten skąd ją miał?

– Wywalczył ją sobie!

– No to teraz my wywalczymy ją od ciebie.

Dostatnio wyglądający mężczyzna i grupa mężczyzn o wyglądzie "z marginesu społecznego" stoją naprzeciw siebie i prowadzą dialog:
-- Wynocha stąd!
-- A to czemu?
-- Bo to moja ziemia!
-- A skąd ją masz?
-- Od mojego ojca.
-- A skąd on ją miał?
-- Od swojego ojca.
-- A tamten skąd ją miał?
-- Wywalczył ją sobie!
-- No to teraz my wywalczymy ją od ciebie.

Złodzieje mieli swój dzień rewanżu, gdy Proudhon oskarżył burżuazję o kradzież.

Podstawą kapitalizmu jest prawo własności — kolejny konstrukt społeczny, który odziedziczyliśmy po królach i arystokratach. Dziś własność szybciej przechodzi z rąk do rąk, ale koncepcja jest ta sama: idea własności legitymizuje użycie przemocy w celu wymuszenia sztucznej nierównowagi w dostępie do ziemi i zasobów.

Niektórzy ludzie wyobrażają sobie, że własność mogłaby istnieć bez państwa. Lecz prawa własności są bez znaczenia bez scentralizowanej władzy, która je narzuca — i tak długo, jak istnieje scentralizowana władza, nic nie jest też naprawdę twoje. Pieniądze, które zarabiasz, są emitowane przez państwo, podlegają opodatkowaniu i inflacji. Tytuł własności twojego samochodu jest kontrolowany przez rejestr pojazdów. Twój dom nie należy do ciebie, ale do banku, który udzielił ci kredytu hipotecznego; nawet jeśli jesteś jego wyłącznym właścicielem na własność, państwo ma środki, żeby Cię wywłaszczyć.

Co trzeba zrobić, aby chronić rzeczy, które są dla nas ważne? Rządy istnieją tylko dzięki temu, co od nas biorą; zawsze wezmą więcej, niż dadzą. Rynki nagradzają nas tylko za oszukiwanie naszych bliźnich, a innych za oszukiwanie nas. Jedynym prawdziwym ubezpieczeniem są nasze więzi społeczne: jeśli chcemy być pewni naszego bezpieczeństwa, potrzebujemy sieci wzajemnej pomocy, które potrafią się same bronić.

Bez pieniędzy i praw własności nasze relacje z rzeczami byłyby zdeterminowane przez nasze relacje między sobą. Dziś jest dokładnie na odwrót: nasze relacje z innymi są zdeterminowane przez nasze relacje z rzeczami. Zniesienie własności nie oznaczałoby, że stracilibyście swoje rzeczy; oznaczałoby to, że żaden szeryf ani krach na giełdzie nie mógłby odebrać wam rzeczy, od których jesteście zależni. Zamiast odpowiadać przed biurokracją, zaczęlibyśmy od ludzkich potrzeb; zamiast wykorzystywać się nawzajem, dążylibyśmy do korzyści płynących ze współzależności.

Najgorszym strachem łajdaka jest społeczeństwo bez własności, bo bez niej dostanie on tylko tyle szacunku, na ile zasługuje. Bez pieniędzy ludzie są cenieni za to, co wnoszą do życia innych, a nie za to, do czego przekupują innych. Bez zysku, każdy wysiłek musi być swoją własną nagrodą, więc nie ma zachęty do bezsensownej lub destrukcyjnej działalności. Rzeczy, które naprawdę liczą się w życiu — pasja, koleżeństwo, hojność — są dostępne w obfitości. Potrzeba dopiero legionów policjantów i urzędników, aby narzucić niedobór, który uwięził nas w tym wyścigu szczurów.

  • @pepemao
    link
    1
    edit-2
    2 years ago

    Nie bardzo. To jest uproszczenie, za którym stoi tez wiele wątpliwych założeń. To jest twierdzenie niepoparte niestety niczym, może tylko wiarą i nadzieją. Dla mnie to mało. PS: “Rzeczy, które naprawdę liczą się w życiu — pasja, koleżeństwo, hojność — są dostępne w obfitości.” mówienie innym ludziom co jest w życiu ważne a co nie i można to olać jest imho mało wolnościowe.