Dołącz do społeczności ponad 900 (!) Patronów podcastu Dwie Lewe Ręce. Wspieraj treści, które lubisz i miej wpływ na ich kształt: 👉👉 https://patronite.pl/d...
Bo wszystko, do czego się odnoszę i o czym mówię było opisane przez różne media. A skoro już sprawa po tylu latach ucichła, to zakładam, że to, co można o sprawie wyczytać jest faktami
A czemu miała nie ucichnąć? Przecież gdyby nie ucichła to Dymińskiej groziłby publiczny lincz jak Amber Heard. Dobrze że wspominasz o mediach, bo to był czysto medialny shitshow. Dymek nie przedstawiał żadnych “faktów”, opowiadał tylko o tym, że no tak, bywa chamski, ale gwałt to nie. Z czasem wszyscy przeszli i z jego chamstwem i z jego gwałcicielstwem do porządku dziennego, jak widać po twojej postawie.
Ale Ty ciągle dopowiadasz sobie do tej sprawy rzeczy, które nigdy nie padły. Wkładasz mi słowa w usta i jesteś zadowolona, że “dogadałaś głupiemu facecikowi”.
Że dogadałam Dymkowi? No nie wiem czy jestem zadowolona, nie chciałabym w ogóle musieć o nim rozmawiać, ostracyzm wobec niego powinien być jednogłośny tbh. Chyba że sam czujesz się tak emocjonalnie związany z tym typkiem i zarzuty wobec niego bierzesz jak zarzuty do siebie? Nie, ja nic do ciebie nie mam bo cię nie znam. Czepiam się tylko głupot które wypisujesz i właśnie “dopowiadania sobie do spraw rzeczy” - takich jak np. to, że skoro ktoś komuś umorzył postępowanie i ktoś wygrał z kimś proces w innej sprawie, to oznacza że jest niewinny i cycuś glancuś.
Przebieg tej sprawy jest tak jasny, że powielanie tego niepodpartego niczym zarzutu jest skrajną ignorancją i po prostu nieuczciwe wobec typa, i to niezależnie od tego, czy miałbym z nim sympatyzować, bo akurat prowadzi jeden z pięćdziesięciu podkastów, których słucham, czy byłby nieznaną osobą i mi osobiście zupełnie obcą.
Natomiast przenoszenie moich wątpliwości o nazywanie dymka gwałcicielem na to, że jakoby przyjmuję te zarzuty jako skierowane wobec konkretnie mnie tym bardziej świadczy o tym, że nie masz argumentów i świadomie lub podświadomie wiesz, że nie masz racji.
Ale skoro tak, to wróćmy do faktów:
Fakt 1: Dymińska go nigdy nie pozwała, tylko obsmarowała w artykule.
Fakt 2: W odpowiedzi na oskarżenia w artykule, w tym rzekomy szczegółowy opis gwałtu, Dymek pozywa ją o pomówienie.
Fakt 3: Kiedy sprawa trafia do sądu, po pierwsze o pomówienie z pozwu Dymka a po drugie o gwałt z urzędu, Dymińska natychmiast zmienia treść artykułu i usuwa oskarżenia o gwałt.
Fakt 4: Dymek wygrywa sprawę z Dymińską, wygrywa sprawę z Pudelkiem, a sprawa o gwałt jest umorzona z uwagi na brak dowodów (oczywiście umorzenie sprawy o gwałt samo w sobie nic nie oznacza — tego nie zaprzeczam, zanim kolejny raz o to mnie posądzisz).
Koniec faktów, więcej o sprawie nie wiemy. Czy gdybym ja cię teraz oskarżył o gwałt to też z automatu byłabyś “gwałcicielką”? Przecież to też jest kwestia mojego słowa przeciwko Twojemu słowu. Czy może wtedy ta sprawa byłaby inna bo jesteśmy szarymi kowalskimi z internetu, a nie względnie znanymi publicystami? A może mówiłabyś, że to jest motywowane jakąś zemstą za przebieg tej dyskusji na szmerze? To czemu miałoby być inaczej w jego sprawie? Trzymanie na siłę takiej narracji nazywania gwałcicielem każdego oskarżonego o gwałt, moim zdaniem umniejsza wagi dowiedzionych i skazanych gwałtów.
Nie ma czegoś takiego jak gołe fakty, każdy fakt podlega interpretacji. I ty właśnie zinterpretowałeś te fakty na korzyść sprawcy. Bo skoro zastraszona pozwami ofiara wycofała fragment tekstu w obawie o własny dobrostan - co jest dosłownie kurwa podręcznikowym działaniem dosłownie 90% ofiar gwałtu na świecie skonfrontowanych ze sprawcami, na co są dane, pierdylion kejsów i temat jest ogólnie przestudiowany - to znaczy że nie było żadnego gwałtu.
Wiesz jaki jest jedyny “fakt” tutaj? Że Dymek ma niezłych prawników i dobry potencjał zastraszania. Tak samo jak prostak i przemocowiec Johny Depp, który dzięki sporym koneksjom i możliwościom finansowym wytoczył proces swojej ofierze i zamienił go w shitshow medialny, obracając wizerunek swojej ofiary w gówno - nawet pomimo faktu że owa ofiara WYGRAŁA proces przeciwko niemu w sądzie w UK. Tylko że sąd w UK patrzył na to jak na zwykłą sprawę o przemoc domową, a nie jak na festiwal żenującej retoryki o sraniu na łóżko,“megakielonach” i tak dalej. Nie muszę mówić do kultury którego kraju Polsce bliżej i jak tu się kończą rozmaite spory sądowe ze znanymi ludźmi w roli głównej.
Jedyny fakt, którego się dowiedzieliśmy to taki, że w Polsce trzeba bardzo uważać na to kogo oskarżasz publicznie, bo ten ktoś może mieć większe i lepsze plecy od ciebie. Może gdybyśmy żyli w trochę innym kraju i innej kulturze, można by faktycznie próbować z tej sprawy wyciągać jakieś niuanse. Na razie jest ona kropka w kropkę podobna do zdecydowanej większości spraw o gwałt w Polsce: ze statystyk wiemy że kończą się one bardzo często wycofaniem zarzutów, umorzeniem sprawy z braku dowodów, albo “ugodą”. Możemy wysnuć z tego albo wniosek, że coś jest nie tak z relacjami siły i kulturą która promuje takie a nie inne podejście, albo wniosek, że wszystkie te oskarżenia są nieprawdą. Niestety kiedy zestawimy to ze światową średnią udowodnionych fałszywych oskarżeń, która oscyluje gdzieś w granicach 5% wszystkich przypadków, to żeby dalej trwać przy swoim zacietrzewieniu musielibyśmy uznać, że Polki są po prostu chorobliwie kłamliwe.
Nie ma czegoś takiego jak gołe fakty, każdy fakt podlega interpretacji.
Fakty to fakty.
I ty właśnie zinterpretowałeś te fakty na korzyść sprawcy.
Nic nie interpretowałem – zacytowałem fakty, tak, jak opisywały je reportaże medialne, a to Ty sobie do nich dopowiedziałaś własną wersję wydarzeń.
Bo skoro zastraszona pozwami ofiara wycofała fragment tekstu w obawie o własny dobrostan - co jest dosłownie kurwa podręcznikowym działaniem dosłownie 90% ofiar gwałtu na świecie skonfrontowanych ze sprawcami, na co są dane, pierdylion kejsów i temat jest ogólnie przestudiowany - to znaczy że nie było żadnego gwałtu.
Cieszę się, że się zgadzamy, że samo oskarżenie na łamach czasopisma nie jest wystarczające, żeby kogoś dożywotnio napiętnować jako gwałciciela.
Wiesz jaki jest jedyny “fakt” tutaj? Że Dymek ma niezłych prawników i dobry potencjał zastraszania.
Znowu sobie to dopowiedziałaś; możliwy jest też scenariusz, że po prostu ma rację.
Tak samo jak prostak i przemocowiec Johny Depp, który dzięki sporym koneksjom i możliwościom finansowym wytoczył proces swojej ofierze i zamienił go w shitshow medialny, obracając wizerunek swojej ofiary w gówno - nawet pomimo faktu że owa ofiara WYGRAŁA proces przeciwko niemu w sądzie w UK. Tylko że sąd w UK patrzył na to jak na zwykłą sprawę o przemoc domową, a nie jak na festiwal żenującej retoryki o sraniu na łóżko,“megakielonach” i tak dalej. Nie muszę mówić do kultury którego kraju Polsce bliżej i jak tu się kończą rozmaite spory sądowe ze znanymi ludźmi w roli głównej.
Whataboutism, zupełnie inna sprawa.
Jedyny fakt, którego się dowiedzieliśmy to taki, że w Polsce trzeba bardzo uważać na to kogo oskarżasz publicznie, bo ten ktoś może mieć większe i lepsze plecy od ciebie. Może gdybyśmy żyli w trochę innym kraju i innej kulturze, można by faktycznie próbować z tej sprawy wyciągać jakieś niuanse. Na razie jest ona kropka w kropkę podobna do zdecydowanej większości spraw o gwałt w Polsce: ze statystyk wiemy że kończą się one bardzo często wycofaniem zarzutów, umorzeniem sprawy z braku dowodów, albo “ugodą”. Możemy wysnuć z tego albo wniosek, że coś jest nie tak z relacjami siły i kulturą która promuje takie a nie inne podejście, albo wniosek, że wszystkie te oskarżenia są nieprawdą. Niestety kiedy zestawimy to ze światową średnią udowodnionych fałszywych oskarżeń, która oscyluje gdzieś w granicach 5% wszystkich przypadków, to żeby dalej trwać przy swoim zacietrzewieniu musielibyśmy uznać, że Polki są po prostu chorobliwie kłamliwe.
Ekstrapolujesz pojedynczy przypadek na całość spraw karnych o gwałt – to nie jest sytuacja binarna i szokujące dla mnie jest tak ignoranckie podejście do skrajnie poważnej zbrodni. Oczywiście, że jakaś część umorzonych spraw o gwałt skończyła się w ten sposób przez brak dowodów pomimo dokonania czynu. Oczywiście, że jakaś cześć spraw została wycofana przez zastraszenie pomimo dokonania czynu. Oczywiście, że jakaś część spraw wyszła z faktycznego kłamstwa i pomówienia. Nie wiem, i gwarantuję, że Ty też nie wiesz, jakie są te proporcje. Natomiast przebieg tej konkretnej sprawy Dymka w jasny sposób jest tą ostatnią. Twierdzisz, że Dymek miał plecy i dlatego mógł sobie pozwolić na uciszenie sprawy pomimo rzekomej, Twoim zdaniem, winy. A Dymińska nie? Robisz z niej bezsilną ofiarę bez możliwość dowiezienia oskarżenia w sądzie, a było wręcz odwrotnie. Miała adwokatów, stał za nią Codziennik Feministyczny i wiele innych organizacji feministycznych. Miała możliwość walki w sądzie i wsparcie, opinia publiczna stała w większości po jej stronie, a jednak sprawa się skończyła, jak się skończyła.
Nigdzie nie zaprzeczyłem, że gwałty uchodzą na sucho bo mamy niedziałający system. Albo że zastraszone ofiary mogą rezygnować z oskarżeń. Kolejny raz wkładasz mi slowa w usta, zamiast odnosić się do tego, co faktycznie powiedziałem. Po angielsku to się nazywa “strawman argument” – czyli walka ze strachem na wróble.
mi jest wygodniej wierzyć w fakty, a nie w to, co dopowiadają sobie osoby z internetu do tej sprawy.
ponadto zwróć uwagę, że nigdy nie napisałem, że ona złożyła przeciwko niemu pozew, tylko on przeciwko niej. ona go jedynie obsmarowała w mediach
Skąd w tobie przekonanie że znasz “fakty”? Z potrzeby redukcji dysonansu poznawczego, bo po prostu lubisz typka podkasty?
Bo wszystko, do czego się odnoszę i o czym mówię było opisane przez różne media. A skoro już sprawa po tylu latach ucichła, to zakładam, że to, co można o sprawie wyczytać jest faktami
A czemu miała nie ucichnąć? Przecież gdyby nie ucichła to Dymińskiej groziłby publiczny lincz jak Amber Heard. Dobrze że wspominasz o mediach, bo to był czysto medialny shitshow. Dymek nie przedstawiał żadnych “faktów”, opowiadał tylko o tym, że no tak, bywa chamski, ale gwałt to nie. Z czasem wszyscy przeszli i z jego chamstwem i z jego gwałcicielstwem do porządku dziennego, jak widać po twojej postawie.
Ale Ty ciągle dopowiadasz sobie do tej sprawy rzeczy, które nigdy nie padły. Wkładasz mi słowa w usta i jesteś zadowolona, że “dogadałaś głupiemu facecikowi”.
Że dogadałam Dymkowi? No nie wiem czy jestem zadowolona, nie chciałabym w ogóle musieć o nim rozmawiać, ostracyzm wobec niego powinien być jednogłośny tbh. Chyba że sam czujesz się tak emocjonalnie związany z tym typkiem i zarzuty wobec niego bierzesz jak zarzuty do siebie? Nie, ja nic do ciebie nie mam bo cię nie znam. Czepiam się tylko głupot które wypisujesz i właśnie “dopowiadania sobie do spraw rzeczy” - takich jak np. to, że skoro ktoś komuś umorzył postępowanie i ktoś wygrał z kimś proces w innej sprawie, to oznacza że jest niewinny i cycuś glancuś.
Nie, miałem raczej na myśli, że “dogadałaś” mi.
Przebieg tej sprawy jest tak jasny, że powielanie tego niepodpartego niczym zarzutu jest skrajną ignorancją i po prostu nieuczciwe wobec typa, i to niezależnie od tego, czy miałbym z nim sympatyzować, bo akurat prowadzi jeden z pięćdziesięciu podkastów, których słucham, czy byłby nieznaną osobą i mi osobiście zupełnie obcą.
Natomiast przenoszenie moich wątpliwości o nazywanie dymka gwałcicielem na to, że jakoby przyjmuję te zarzuty jako skierowane wobec konkretnie mnie tym bardziej świadczy o tym, że nie masz argumentów i świadomie lub podświadomie wiesz, że nie masz racji.
Ale skoro tak, to wróćmy do faktów:
Fakt 1: Dymińska go nigdy nie pozwała, tylko obsmarowała w artykule.
Fakt 2: W odpowiedzi na oskarżenia w artykule, w tym rzekomy szczegółowy opis gwałtu, Dymek pozywa ją o pomówienie.
Fakt 3: Kiedy sprawa trafia do sądu, po pierwsze o pomówienie z pozwu Dymka a po drugie o gwałt z urzędu, Dymińska natychmiast zmienia treść artykułu i usuwa oskarżenia o gwałt.
Fakt 4: Dymek wygrywa sprawę z Dymińską, wygrywa sprawę z Pudelkiem, a sprawa o gwałt jest umorzona z uwagi na brak dowodów (oczywiście umorzenie sprawy o gwałt samo w sobie nic nie oznacza — tego nie zaprzeczam, zanim kolejny raz o to mnie posądzisz).
Koniec faktów, więcej o sprawie nie wiemy. Czy gdybym ja cię teraz oskarżył o gwałt to też z automatu byłabyś “gwałcicielką”? Przecież to też jest kwestia mojego słowa przeciwko Twojemu słowu. Czy może wtedy ta sprawa byłaby inna bo jesteśmy szarymi kowalskimi z internetu, a nie względnie znanymi publicystami? A może mówiłabyś, że to jest motywowane jakąś zemstą za przebieg tej dyskusji na szmerze? To czemu miałoby być inaczej w jego sprawie? Trzymanie na siłę takiej narracji nazywania gwałcicielem każdego oskarżonego o gwałt, moim zdaniem umniejsza wagi dowiedzionych i skazanych gwałtów.
Nie ma czegoś takiego jak gołe fakty, każdy fakt podlega interpretacji. I ty właśnie zinterpretowałeś te fakty na korzyść sprawcy. Bo skoro zastraszona pozwami ofiara wycofała fragment tekstu w obawie o własny dobrostan - co jest dosłownie kurwa podręcznikowym działaniem dosłownie 90% ofiar gwałtu na świecie skonfrontowanych ze sprawcami, na co są dane, pierdylion kejsów i temat jest ogólnie przestudiowany - to znaczy że nie było żadnego gwałtu.
Wiesz jaki jest jedyny “fakt” tutaj? Że Dymek ma niezłych prawników i dobry potencjał zastraszania. Tak samo jak prostak i przemocowiec Johny Depp, który dzięki sporym koneksjom i możliwościom finansowym wytoczył proces swojej ofierze i zamienił go w shitshow medialny, obracając wizerunek swojej ofiary w gówno - nawet pomimo faktu że owa ofiara WYGRAŁA proces przeciwko niemu w sądzie w UK. Tylko że sąd w UK patrzył na to jak na zwykłą sprawę o przemoc domową, a nie jak na festiwal żenującej retoryki o sraniu na łóżko,“megakielonach” i tak dalej. Nie muszę mówić do kultury którego kraju Polsce bliżej i jak tu się kończą rozmaite spory sądowe ze znanymi ludźmi w roli głównej.
Jedyny fakt, którego się dowiedzieliśmy to taki, że w Polsce trzeba bardzo uważać na to kogo oskarżasz publicznie, bo ten ktoś może mieć większe i lepsze plecy od ciebie. Może gdybyśmy żyli w trochę innym kraju i innej kulturze, można by faktycznie próbować z tej sprawy wyciągać jakieś niuanse. Na razie jest ona kropka w kropkę podobna do zdecydowanej większości spraw o gwałt w Polsce: ze statystyk wiemy że kończą się one bardzo często wycofaniem zarzutów, umorzeniem sprawy z braku dowodów, albo “ugodą”. Możemy wysnuć z tego albo wniosek, że coś jest nie tak z relacjami siły i kulturą która promuje takie a nie inne podejście, albo wniosek, że wszystkie te oskarżenia są nieprawdą. Niestety kiedy zestawimy to ze światową średnią udowodnionych fałszywych oskarżeń, która oscyluje gdzieś w granicach 5% wszystkich przypadków, to żeby dalej trwać przy swoim zacietrzewieniu musielibyśmy uznać, że Polki są po prostu chorobliwie kłamliwe.
Fakty to fakty.
Nic nie interpretowałem – zacytowałem fakty, tak, jak opisywały je reportaże medialne, a to Ty sobie do nich dopowiedziałaś własną wersję wydarzeń.
Cieszę się, że się zgadzamy, że samo oskarżenie na łamach czasopisma nie jest wystarczające, żeby kogoś dożywotnio napiętnować jako gwałciciela.
Znowu sobie to dopowiedziałaś; możliwy jest też scenariusz, że po prostu ma rację.
Whataboutism, zupełnie inna sprawa.
Ekstrapolujesz pojedynczy przypadek na całość spraw karnych o gwałt – to nie jest sytuacja binarna i szokujące dla mnie jest tak ignoranckie podejście do skrajnie poważnej zbrodni. Oczywiście, że jakaś część umorzonych spraw o gwałt skończyła się w ten sposób przez brak dowodów pomimo dokonania czynu. Oczywiście, że jakaś cześć spraw została wycofana przez zastraszenie pomimo dokonania czynu. Oczywiście, że jakaś część spraw wyszła z faktycznego kłamstwa i pomówienia. Nie wiem, i gwarantuję, że Ty też nie wiesz, jakie są te proporcje. Natomiast przebieg tej konkretnej sprawy Dymka w jasny sposób jest tą ostatnią. Twierdzisz, że Dymek miał plecy i dlatego mógł sobie pozwolić na uciszenie sprawy pomimo rzekomej, Twoim zdaniem, winy. A Dymińska nie? Robisz z niej bezsilną ofiarę bez możliwość dowiezienia oskarżenia w sądzie, a było wręcz odwrotnie. Miała adwokatów, stał za nią Codziennik Feministyczny i wiele innych organizacji feministycznych. Miała możliwość walki w sądzie i wsparcie, opinia publiczna stała w większości po jej stronie, a jednak sprawa się skończyła, jak się skończyła.
Nigdzie nie zaprzeczyłem, że gwałty uchodzą na sucho bo mamy niedziałający system. Albo że zastraszone ofiary mogą rezygnować z oskarżeń. Kolejny raz wkładasz mi slowa w usta, zamiast odnosić się do tego, co faktycznie powiedziałem. Po angielsku to się nazywa “strawman argument” – czyli walka ze strachem na wróble.