cross-postowane z: https://szmer.info/post/2243720

Co my biedni zrobimy z czasem wolnym po wprowadzeniu czterodniowego tygodnia pracy? Nad takim oto problemem postanowiła pochylić się osoba prowadząca konto mBank Research na X/Twitterze.

Oczywiście środowiskom probiznesowym chodzi o to, żeby wywołać poczucie zagrożenia w tej sprawie, więc pytanie było postawione w ten sposób: „Czego najbardziej się boicie?”. Nie o wyzwania, kwestie problematyczne tu idzie, ale o wywoływanie poczucia lęku przed taką „nowością”, która niekoniecznie podobać się musi kapitałowi.

Jeden z lęków prezentowanych przez autora pytania: „Że ciężko będzie ten czas wolny zagospodarować i popadniecie we frustrację związaną ze stratą czasu? Czyli inaczej: nuda”.

Ano, to jest konflikt pomiędzy osobami, które potrafią sobie wyobrazić życie poza pracą i pracoholikami, którzy nie potrafią powiedzieć sobie stop. To poczucie „straty czasu”, kiedy nie zapier… to znaczy nie pracuje się dla firmy, jest raczej tematem do przepracowania na terapii. Na pewno nie powinno być fundamentem, wokół którego budujemy świat pracy. Dla siebie i dla innych, którzy jednak pracują zarobkowo, żeby żyć, a nie żyją, żeby pracować.

Paradoks systemu kapitalistycznego polega na tym, że został zbudowany wokół kultu pracy zarobkowej, a jednocześnie głównym motorem napędowym w jego ramach jest chęć ucieczki od przymusu zarabiania. Celem każdego kapitalisty jest dojście do momentu, w którym może, ale nie musi już nic robić, ponieważ „biznes sam się kręci”. A konkretnie kręcą nim wynajęci menedżerowie. Właściciel może bezpośrednio ingerować, ale to zależy wyłącznie od jego woli, kaprysu, a nie przymusu ekonomicznego.

Ten przymus zaś dotyczy całej reszty pracowników najemnych, którzy w takiej czy innej formie muszą pracować. I dla nich właśnie stworzono ideologię zbudowaną wokół „szlachetności pracy”. Szef może całe dnie spędzać na Twitterze, opowiadając bajki, jak to kiedyś pracował po 20 godzin dziennie. Ma to motywować jego podwładnych do cięższej pracy. Cięższej, po to, żeby on już nie musiał pracować.

To napięcie w kapitalizmie jest czymś obecnym od samego początku. Każdy zamach na czas pracy jest traktowany przez kapitał jak zamach na ich wolność. Ponieważ w kapitalizmie wolni mogą być tylko „ludzie sukcesu”. Ci, którzy wygrali w grze. Niepracowanie ma być ukoronowaniem kariery i świadectwem sukcesu. Reszta ma oczywiście nadal kręcić się jak najszybciej w kołowrotku, żeby sukces tych z czołówki błyszczał bardziej. No i ktoś musi na nich pracować przecież. Źle by było, jakby siła robocza się „rozleniwiła”.

Dlatego dla nich mamy tanie poradniki motywacyjne i kołczów, którzy będą im wmawiać, że jak będą ciężko pracować, to osiągną sukces i nie będą musieli już pracować. Jeśli rozdamy zaś wszystkim marchewki, to co będzie ich motywować na końcu kija?

Naturalnie, powstaje pewien problem. Cząstkowe reformy w ramach systemu kapitalistycznego bez zmiany całościowej funkcjonowania gospodarki i społeczeństwa mogą prowadzić do patologii. Faktycznie jeśli czas wolny większości wzrośnie, z pracowników przekształcą się w większym stopniu w konsumentów kapitalistycznych form „rozrywki”. A więc powstanie presja na to, żeby ktoś im ten wolny czas zapełniał. Innymi słowy, ktoś będzie musiał pracować, kiedy reszta będzie miała wolne.

Tak jak teraz spora część konsumentów chciałaby likwidacji wolnych niedziel w handlu, żeby swobodniej konsumować w weekendy. Tutaj powstać może spore napięcie. Do pracy w „wydłużone weekendy” mogą trafiać osoby o słabszej pozycji ekonomicznej. W tym także migranci. To nie jest całkowicie abstrakcyjna obawa, bo takie zjawiska są obecne w bogatych krajach nie tylko Zachodu, ale także w surowcowych rajach Bliskiego Wschodu. Siła imigrancka jest wyzyskiwana i pracuje, żeby „autochtoniczna” część mogła nie pracować, albo udawać, że pracuje.

To jest kwestia do rozważenia i przepracowania, bo na pewno „rynek” tego nie załatwi. Po prostu zmusi część osób do harówki, żeby reszta mogła żyć w złudzeniu „końca pracy”. To jest zresztą problem rozmaitych rozwiązań „socjaldemokratycznych”, czy „socjalliberalnych”, które próbują reformować kapitalizm. Zawsze powstaje tutaj pewien „nadmiar”, efekt uboczny, który potem często jest zamiatany pod dywan.

Jak to zjawisko zminimalizować – to jest temat do dyskusji, a nie kwestia tego, że ktoś się będzie w czasie wolnym nudził, bo jego życie jest tak puste, że poza pracą nie widzi żadnego sensu.

Xavier Woliński

Autora można wesprzeć https://patronite.pl/Wolnelewo

  • @dj1936
    link
    29 months ago

    To jest w ogóle pierdolenie - jak za każdym razem, gdy kapitał na chwilę musi zwolnić w swojej ofensywie.