Flatpak został przede wszystkim stworzony po to, aby móc odpalać aplikacje na każdej dystrybucji, starszej lub nowszej. I to robi. Aplikacja spaczkowana flatpakiem odpali się zarówno dobrze na Fedorze, jak na Debianie czy opartym na musl Voidzie. Dodatkowo, aplikacja spakowana kilka lat temu powinna móc wciąż się bezproblemowo uruchomić. Ma to znaczenie zwłaszcza w przypadku aplikacji bez dostępu do kodu źródłowego, gdzie nie można łatwo jej przekompilować albo stworzyć łatki naprawiającej problemy.
Autor twierdzi, że nie jest to potrzebne, bo przecież aktualnie biblioteki świetnie obsługują kompatybilność wsteczną. Jako przykład podaje gry z goga, które podobno tak świetnie działają na Linuksie. Czytając to ogarnia mnie tylko pusty śmiech. Mam kilka gier na GOGu, zwykle preferuję te, które mają dostępną natywną wersję linuksową, a koniec końców często łatwiej jest odpalić grę na Wine niż pałować się z tym, że gra była zbudowana dwa lata temu i biblioteki się pozmieniały.
Kwestia miejsca na dysku jest prawdą. I, o ile faktycznie potrafi to być czasem bolesne, to pod koniec dnia cieszę się, że biblioteki których potrzebowałem do odpalenia jednej aplikacji przez 5 minut są odseparowane od reszty systemu i mogę je łatwo usunąć kiedy aplikacja nie będzie mi już potrzebna. Autor sugerujący, że należy taką separację wyrzucić do śmieci i korzystać z bibliotek dostępnych w systemie pokazuje najzwyklejsze niezrozumienie problemu.
Jeśli chodzi o uprawnienia i bezpieczeństwo - tutaj sytuacja wygląda tak, że Flatpak na pierwszym miejscu stawia działanie aplikacji ponad ich bezpieczeństwo. Dlatego np. dawniej aplikacje nieprzystosowane do działania w sandboksie potrafiły mieć przyznane z automatu wszystkie dostępne uprawnienia, co bardzo cieszyło osoby szukające problemów we Flatpaku. Największą dziurą były, z tego, co pamiętam, iksy, które aby pozwolić narysować okienko musiały dać prawie nieograniczony dostęp do komputera. Aktualnie, z Waylandem, sytuacja zdaje się wyglądać lepiej. Podobnie sytuacja wygląda z PipeWire. Najprawdopodobniej wciąż nie jest perfekcyjnie, ale widać postęp w dobrym kierunku, a to jest ważne.
Pod koniec dnia moim zdaniem Flatpak to jest najlepsze rozwiązanie problemu dystrybucji aplikacji na telefony komórkowe z czystym Linuksem, a takie telefony powoli zaczynają się pojawiać i nabierać kształtów. Dzięki budowie Flatpaka aplikacje mogą być odseparowane od systemu - który może być możliwie lekki, mały i leżeć na partycji tylko do odczytu, atomowo podmienianej na inną podczas aktualizacji systemu (albo ogarnianej za pomocą czegoś w stylu OSTree jak w Fedorze Silverblue).
Flatpak został przede wszystkim stworzony po to, aby móc odpalać aplikacje na każdej dystrybucji, starszej lub nowszej. I to robi. Aplikacja spaczkowana flatpakiem odpali się zarówno dobrze na Fedorze, jak na Debianie czy opartym na musl Voidzie. Dodatkowo, aplikacja spakowana kilka lat temu powinna móc wciąż się bezproblemowo uruchomić. Ma to znaczenie zwłaszcza w przypadku aplikacji bez dostępu do kodu źródłowego, gdzie nie można łatwo jej przekompilować albo stworzyć łatki naprawiającej problemy.
Autor twierdzi, że nie jest to potrzebne, bo przecież aktualnie biblioteki świetnie obsługują kompatybilność wsteczną. Jako przykład podaje gry z goga, które podobno tak świetnie działają na Linuksie. Czytając to ogarnia mnie tylko pusty śmiech. Mam kilka gier na GOGu, zwykle preferuję te, które mają dostępną natywną wersję linuksową, a koniec końców często łatwiej jest odpalić grę na Wine niż pałować się z tym, że gra była zbudowana dwa lata temu i biblioteki się pozmieniały.
Kwestia miejsca na dysku jest prawdą. I, o ile faktycznie potrafi to być czasem bolesne, to pod koniec dnia cieszę się, że biblioteki których potrzebowałem do odpalenia jednej aplikacji przez 5 minut są odseparowane od reszty systemu i mogę je łatwo usunąć kiedy aplikacja nie będzie mi już potrzebna. Autor sugerujący, że należy taką separację wyrzucić do śmieci i korzystać z bibliotek dostępnych w systemie pokazuje najzwyklejsze niezrozumienie problemu.
Jeśli chodzi o uprawnienia i bezpieczeństwo - tutaj sytuacja wygląda tak, że Flatpak na pierwszym miejscu stawia działanie aplikacji ponad ich bezpieczeństwo. Dlatego np. dawniej aplikacje nieprzystosowane do działania w sandboksie potrafiły mieć przyznane z automatu wszystkie dostępne uprawnienia, co bardzo cieszyło osoby szukające problemów we Flatpaku. Największą dziurą były, z tego, co pamiętam, iksy, które aby pozwolić narysować okienko musiały dać prawie nieograniczony dostęp do komputera. Aktualnie, z Waylandem, sytuacja zdaje się wyglądać lepiej. Podobnie sytuacja wygląda z PipeWire. Najprawdopodobniej wciąż nie jest perfekcyjnie, ale widać postęp w dobrym kierunku, a to jest ważne.
Pod koniec dnia moim zdaniem Flatpak to jest najlepsze rozwiązanie problemu dystrybucji aplikacji na telefony komórkowe z czystym Linuksem, a takie telefony powoli zaczynają się pojawiać i nabierać kształtów. Dzięki budowie Flatpaka aplikacje mogą być odseparowane od systemu - który może być możliwie lekki, mały i leżeć na partycji tylko do odczytu, atomowo podmienianej na inną podczas aktualizacji systemu (albo ogarnianej za pomocą czegoś w stylu OSTree jak w Fedorze Silverblue).