Zrobiliśmy z młodym małą dywersję w ten weekend i rozsialiśmy trochę kwiatów na osiedlowej (miejskiej i trochę zapomnianej) łące kwietnej na której nuda i brak akcji, w jej okolicy oraz na wielkim leśnym nieużytku czyli pod linią wysokiego napięcia.
Nie wiem co z tego wszystkiego w dzikim (nie podlewanym) rejonie wyniknie ale może choć trochę da radę, a może nawet uda im się rozsiać i wyskoczyć ponownie za rok. :)
Wysialiśmy
- Dyptam (w ogrodzie i na łące kwietnej tylko) https://pl.wikipedia.org/wiki/Dyptam_jesionolistny
- Facelię https://pl.wikipedia.org/wiki/Facelia (nie wiem czy taką dostałem nasiona od brata, a on chyba też od kogoś)
- Chaber bławatek https://pl.wikipedia.org/wiki/Chaber_bławatek
- Nostrzyk biały i żółty https://pl.wikipedia.org/wiki/Nostrzyk_biały https://pl.wikipedia.org/wiki/Nostrzyk_żółty
- Żmijowiec zwyczajny https://pl.wikipedia.org/wiki/Żmijowiec_zwyczajny
Gdyby mi ktoś kiedyś powiedział, że będę kupował nasiona polnych chwastów i siał je w lesie to bym go obśmiał, a tu proszę… :D
Rozsiewanie polnych kwiatów po lesie nie ma sensu większego. Te rośliny wymagają dość specyficznych warunków. Lepiej je rozsiewać w miejscach dobrze nasłonecznionych czego zazwyczaj ptorzebują do poprawnego rozwoju
No… ale to nasze „w lesie” to kilometrowej długości łąka szeroka na jakieś 20m pod linią wysokiego napięcia. Pod spodem rosną najróżniejsze chwasty. A co wyniknie z tego dodatkowego zasiewu to się okaże w tym i przyszłym roku (większość tych cudaków to rośliny dwuletnie). Ciekaw też jestem czy jeśli któreś z nich „chwycą” to będą się w stanie rozmnożyć i rozsiać same po okolicy ku radości lokalnych i napływowych mieszkańców. :D