W spontanicznej wypowiedzi omawiam propozycję dotyczącą sposobu internalizacji negatywnych środowiskowo kosztów związanych z problemem roznoszenia chorób pszczół oraz wpływaniem negatywnie na zagęszczenie rodzin pszczelich na danym terenie przez pszczelarzy wędrownych i towarowych oraz wprowadzaniem niedostosowanych do środowiska pszczół przez wielkotowarowych powielaczy matek pszczelich. Pomysł polega na wykorzystaniu matek pszczelich wyselekcjonowanych pod kątem odporności na warrozę oraz wsparcie hodowców pracujących nad tym procesem, a także ograniczenia ilości rodzin na danym terenie przez ograniczenie migacji z pszczołami na napszczelone tereny, gdzie priorytetowo byłyby traktowane pasieki lokalne i stacjonalne, hobbystyczne niskotowarowe (samozaopatrzeniowe / samowystarczalne) oraz potrzeby dzikich zapylaczy w tym dziko bytujących rodzin pszczelich. Byłby to koszt w podatku pszczelarsko-towarowym, którzy musieliby ponieść pszczelarze, których wysokowydajne towarowe praktyki pszczelarskie wpływają negatywnie na środowisko tj. są przeciwskutecznie do rozwiązania problemu z warrozą i nadmiernym zagęszczeniem rodzin pszczelich. Poprzez dystrybujcę tego podatku na tych, którzy mogą i chcą wpływac pozytywnie na zdrowie lokalnych populacji pszczół i nie są nastawieni na masymalizację zysku poprzez pszczelarstwo intensywne jako główny cel działalności, wpłynęło by to korzystnie na ogólne zdrowie populacji pszczół, a więc także bilansowało pozytywnie negatywne koszty środowiskowe nowoczesnego pszczelarstwa. Mój rozmówca kontrargumentując zastanawia się, czy jest to forma komunizmu z góry narzucanymi nakazami państwowymi. Jednakże argumentuję, że obecny system również zawiera różne problematyczne regulacje, które często nie są nieskutczne i nie są egzekwowane. Dyskusja dotyczy znalezienia właściwej równowagi między dobrowolną samoregulacją społeczności pszczelarskiej i sankcjami za nieprzestrzeganie wytycznych, a rolą nadzoru państwowego.
Źle zrozumiałeś i dorobiłeś swoją interpretację. Wszak wyraźnie powiedziałem, że dystrybucja powinna przechodzić na datki dla hodowców selekcjonujących na odporność pszczoły lokalne (czyli hodowane tu na miejscu dopasowane do środowiska). O hobbystach nic nie powiedziałem ale pewnie faktycznie to w hobbystach z pasją i pewnym etosem tego zajęcia, które niekoniecznie łączy się z pogonią za wysoką wydajnością można by upatrywać potencjalnych odbiorców.
Jeżeli chodzi o pszczelarstwo bez leczenia to moim zdaniem tu upraszczasz i nie zajmują się tylko hobbyści jeżeli chodzi o świat.
Jeżeli chodzi o ścieżkę zapaści to tu jest powiedzmy w miarę jasno zarysowana jej koncepcja. Swoją drogą to zawodowiec, któremy się akurat udaje gospodarować na pszczołch bez leczenia. O ile nic się nie zmieniło. Miał kilka wykładów na Apimondii na ten temat.
https://wolnepszczoly.warroza.pl/zapasc-i-ozdrowienie/index.html