[Trigger Warning]: w*jna, l*kwidowanie ludzi
[Disclaimer]: retweets =/= endorsements
Art. zza paywalla: http://markdownpastebin.com/?id=cf3003ad039348ab81db1f8c8e1acd48 :
Archer i Gniew Eufratu. Jak Polacy walczą z Państwem Islamskim
Świat19.05.2017, 06:00
Łukasz Woźnicki
Archer (w zielonej chuście na głowie) wśród kurdyjskich bojowników (Fot. Archer/fb)
państwo islamskie Syria terroryzm
Osobiście zdjąłem flagę ISIS w ich kwaterze głównej w At-Tabace - twierdzi Archer. Mówi, że jest jednym z Polaków, którzy walczą w Syrii. - Moja grupa to światowa elita: byli operatorzy GROM-u, Marines, SAS - opowiada. Były dowódca GROM-u gen. Roman Polko podejrzewa, że to wojsko najemne.
Ten artykuł czytasz w ramach bezpłatnego limitu
Powinni być teraz w okolicach Tabaki, największej w Syrii zapory wzniesionej na Eufracie. Znajdujący się tu zbiornik – jezioro Asada – oraz elektrownia zapewniają wodę i prąd setkom tysięcy Syryjczyków. Przed tygodniem kontrolowaną przez ISIS tamę przejęły kurdyjsko-arabskie Syryjskie Siły Demokratyczne (SDF). Kilka dni wcześniej koalicja odbiła pobliskie miasto At-Tabaka. To strategiczny cel w jej pochodzie do stolicy Państwa Islamskiego. Do Ar-Rakki jest stąd ok. 50 km.
– Widziałem orła cień… – podśpiewuje człowiek, który przed chwilą oddał kilka strzałów z dachu w At-Tabace. Kamera na jego hełmie rejestruje walki o miasto. Na filmie kolejny polski akcent. Biało-czerwona flaga wisi na murze z wymalowanym symbolem Państwa Islamskiego. Na kolejnym, zmontowanym nagraniu człowiek z bronią przeszukuje budynki, jedzie przez pustynię albo towarzyszy kurdyjskim antyterrorystom z oddziału Hezen Antî Teror (HAT), którzy wzięli jeńców.
Zjednoczeni przeciw ISIS
Mówi o sobie Archer (po angielsku Łucznik). Jest Polakiem – tyle wiadomo na pewno. Nie ujawnia tożsamości. Na zdjęciach występuje w ciemnych okularach albo z zamazaną twarzą. Na mundurze nosi tzw. naszywkę szybkiej identyfikacji z polską flagą albo dawną oznakę jednej z polskich jednostek wojsk specjalnych. Pytany o służbę nie chce mówić o szczegółach. – Nasze operacje to drażliwy temat. Istnieje możliwość, że ISIS spróbuje się zemścić na naszych bliskich – mówi.
Rozmawiamy przez Facebooka. Polak od marca relacjonuje tu swój pobyt w Syrii. Zdjęcia i wpisy układają się w kronikę zdarzeń. Na jednym z pierwszych Archer z plecakiem w górach. „Wspomnienie z końca stycznia. Opuściliśmy kryjówkę w Iraku, by przeprawić się przez góry pełniące funkcję granicy iracko-syryjskiej” – opisuje. Na kolejnych prowadzi trening strzelecki albo świętuje razem z Kurdami. Wśród mężczyzn z bronią trzyma polską flagę na tle syryjskiego krajobrazu.
„Ośmiu z 22 członków Grupy Zadaniowej ‘Gniew Eufratu’. Składa się z byłych żołnierzy i operatorów jednostek specjalnych, zjednoczonych, by zaatakować Państwo Islamskie w ich własnym domu, w ich stolicy – Ar-Rakce” – opisuje zdjęcie mężczyzn z zamazanymi twarzami.
Miałem znajomości i kontakty
Archer mówi, że jest dowódcą grupy, która walczy wspólnie z SDF, a także siłami kurdyjskimi, choć jest od nich niezależna. Nazwał ją Gniew Eufratu – jak Wrath of Euphrates, trwająca właśnie operacja SDF, której celem jest zdobycie stolicy samozwańczego kalifatu.
– Zaczęło się od filmu, który na początku 2016 r. zobaczyłem na YouTubie. Przedstawiał kurdyjskie kobiety walczące z ISIS. Dziewczyny dźwigające radzieckie PKM-y z taśmami amunicji owiniętymi wokół szyi – mówi. – Poruszył mnie heroizm Kurdów i ich walka z ISIS prowadzona przy braku reakcji światowych liderów. Miałem możliwości, by im pomóc: przeszkolenie, znajomości w branży i kontakty na Bliskim Wschodzie. Ale pojawiła się myśl: gdzie ja będę się tam pchał?
Archer mówi, że zainteresował się historią Kurdów. W ich walce o własne państwo dostrzegł analogię do historii Polaków. Ostatecznie decyzję o wyjeździe podjął po fali ataków terrorystycznych w Europie. – Na zimno zaplanowałem operację. Przeanalizowałem, czego kurdyjskim jednostkom brakuje. Przyszedł czas na odświeżenie starych znajomości. Na 40 byłych operatorów [komandosów z zespołów bojowych], którym złożyłem propozycję, 29 zgodziło się bez wahania. Z nich wyselekcjonowałem zespół – mówi. – Wyjazd poprzedziły treningi i nauka syryjskiego dialektu języka kurdyjskiego. Ekwipunek sfinansowałem sam. Na najważniejszy sprzęt i oporządzenie wydałem ok. 40 tys. zł.
Nie bierzemy pieniędzy, nie łamiemy prawa
Według Archera jego grupa to „absolutna światowa elita”. To m.in. ośmiu Polaków („weterani GROM-u, Formozy i Jednostki Wojskowej Komandosów”) oraz Amerykanie z Rangersów i Recon Marines, Brytyjczycy ze Special Air Service, komandosi Legii Cudzoziemskiej, szwedzcy i francuscy antyterroryści. Jak mówi Archer, jeden Szwed wrócił do domu, bo odłamek urwał mu dwa palce. Ostatnio zaś do grupy dołączyło czterech kolejnych amerykańskich weteranów, którzy byli już w Syrii. – Wszyscy doświadczeni w boju. Najmłodszy ma 29 lat i 11 lat służby w US Army Rangers. Najstarszy 37 lat i 10 doświadczenia w elitarnym SAS – opowiada.
– Wasza walka jest jakoś uregulowana? – pytam, bo za służbę w obcym wojsku lub obcej organizacji wojskowej bez zezwolenia kodeks karny przewiduje karę do pięciu lat więzienia.
– Z naszej perspektywy nie łamiemy prawa tak długo, jak długo nie przyjmujemy za udział w walce pieniędzy i nie zaciągamy się do obcych sił zbrojnych lub organizacji wojskowej – odpowiada. – A my nie otrzymujemy zapłaty. Jesteśmy tu jako wolontariusze, działamy jako niezależna jednostka do zadań specjalnych. Przyjechaliśmy za własne pieniądze, całe wyposażenie zakupiliśmy sami. Jeżeli polski rząd nagle zdecyduje, że nie popiera wraz z koalicją sił SDF, to jesteśmy w stanie się spakować i w 15 godzin być w Warszawie.
Wierzy pan w tę historię?
– Były polski komandos razem z grupą innych weteranów jadą do Syrii walczyć z ISIS z pobudek idealistycznych. Działają niezależnie i za darmo, wszystko finansują sami. Wierzy pan w tę historię? – pytam gen. Romana Polkę, byłego dowódcę GROM-u.
Odpowiada: – Widziałem, jak się reklamuje Archer. Wynika z tego że towarzyszą mu Superman z Batmanem, walczący o wolność naszą i waszą. Młody człowiek opowiada jakieś dyrdymały. Ja nie wierzę tu w jakieś ideowe pobudki. Sądzę, że mamy do czynienia z wojskiem najemnym.
Polko opowiada, że jego dawni podwładni nieraz trafiali do obcych organizacji wojskowych. Zna ludzi, którzy w Iraku pracują dla amerykańskiej firmy częściowo wspieranej przez administrację USA. – Takich firm i instytucji, które pozyskują ludzi, jest niestety dużo. Kontakty łapie się podczas misji zagranicznych. Przypomina to „Matkę Courage i jej dzieci”: wojna to interes. I tu jakiś biznes się kręci, choć nikt się nie przyzna do zarobków – mówi Polko.
Dodaje: – Przestrzegam przed tym, bo to wątpliwe moralnie. Zachwyty nad taką walką są błędem. Polska, poprzez NATO i UE, może się angażować w działania, które rzeczywiście będą stabilizować ten region. A komuś się wydaje, że jest w filmie „Siedmiu wspaniałych”, że jak tam pojedzie, to przywróci pokój. To utopia. W rzeczywistości jest wykorzystywany, może nawet nie wiedzieć, dla kogo wykonuje zadania. I skończyć z krwią niewinnych osób na rękach.
SDF i stanowiące ich trzon kurdyjskie Powszechne Jednostki Obrony (YPG) są wspierane i finansowane głównie przez Amerykanów. Dowodzona przez USA międzynarodowa koalicja zapewnia im powietrzne wsparcie. Amerykanie dostarczają Kurdom broń i amunicję. Podczas bitwy o At-Tabakę wyposażyli w nowoczesny sprzęt kurdyjskich antyterrorystów. Wśród SDF operują żołnierze sił specjalnych USA i państw europejskich – zapewnianie szkoleń i doradztwa SDF w ubiegłym roku potwierdziła Francja.
Co Archer robi w Syrii
– Pełnimy funkcję jednostki sił szybkiego reagowania. Kiedy gdzieś na froncie dzieje się coś złego, dostajemy sygnał, ładujemy sprzęt i jedziemy zamknąć temat. Czasem wolniej, czasem szybciej, ale zawsze go zamykamy – mówi Polak. – Często jest to zakamuflowany snajper w terenie miejskim, którego Kurdowie nie potrafią namierzyć i ponoszą z tego powodu duże straty. Jeśli chodzi o typowe kontakty ogniowe, to podczas zdobywania wiosek zwykle udzielamy wsparcia w postaci rozpoznania oraz szturmu – opowiada.
– Jedna z naszych czterech sekcji bojowych w marcu brała udział w desancie w okolicach tamy. Jednostki SDF, Peshmerga SF (PUK) i pewne amerykańskie jednostki specjalne zostały śmigłowcami i łodziami przerzucone przez zalew – dodaje. O desancie, bez podawania szczegółów, informował w marcu Pentagon, a także zachodnie agencje prasowe. Poprzedził szeroką operację w rejonie zapory Tabaka.
Próbowaliśmy zweryfikować informacje o roli „polskiej” grupy. Pod koniec kwietnia napisaliśmy do biura prasowego SDF z pytaniami o Archera, ale dotąd nie uzyskaliśmy odpowiedzi. Nieoficjalne informacje o Polakach walczących z ISIS krążą wśród kurdyjskich żołnierzy.
„W Rożawie [syryjskim Kurdystanie] walczą ochotnicy z Polski” – pisze na Facebooku Ormang Sheikh Mohammed. Jest snajperem YPG. W rozmowie z „Wyborczą” mówi, że słyszał o Polakach walczących wspólnie z Kurdami („chyba jest ich sześciu”).
Śląskie „Ka jo je?”
„Gratulacje i podziw za to, że nadstawiacie karku w słusznej sprawie” – pisze Łukasz. Podobnych komentarzy jest mnóstwo. Gniew Eufratu ma licznych fanów na Facebooku. Archer podrzuca im kolejne zdjęcia z polskimi akcentami.
Wrak spalonego samochodu z wetkniętą kartką „Wkur… Polaków”. Stanowisko strzeleckie z wyskrobanym na murze: „Ka jo je?”, po śląsku („Gdzie ja jestem?”). Obok namalowany znaczek Legii Warszawa. „Jeden z moich ludzi jest fanem” – pisze Archer i oznacza na Facebooku piłkarski klub.
Kolejne zdjęcie: grupa ludzi trzyma flagę ISIS przy czołgu. „Osobiście ją zdejmowałem ze ściany w kwaterze ISIS w At-Tabace. Czysta satysfakcja” – twierdzi Polak.
Archera na Facebooku obserwuje też grupa osób przekonanych, że opisy działalności jego grupy są wyssane z palca albo przesadzone. Analizują wpisy i zdjęcia. Długo sądzili, że Łucznik może i jest w Syrii, ale gdzieś na tyłach frontu. „Nieskazitelnie czysty mundur. Jak to robicie w warunkach bojowych?” – pyta Adam. „Przepraszamy, przed następnym zdjęciem wytaplamy się w błocie” – odpisuje mu Archer.
Wątpliwości wzbudziła informacja, że ISIS za głowę członka grupy płaci już 850 tys. dol. Archer tłumaczył później, że taka informacja do niego dotarła, choć nie może przesądzić o jej prawdziwości.
Sporo osób nie dowierza też w „magiczny tablecik”. Polak napisał, że dostał od Amerykanów tablet, który umożliwia wezwanie w 15 minut wsparcia samolotów USA. Internauci piszą, że ostrzał wzywa się ze specjalistycznego sprzętu obsługiwanego przez żołnierza koordynacji wsparcia lotniczego JTAC. „Wzywanie go przez polskich cywili brzmi nierealnie” – komentują.
„Bardzo uprościłem. Tablet służy do wybrania gridu nalotu, następnie podaje się koordynaty do kwatery SDF, a oni dalej do JTAC” – odpowiada Archer. Na nagraniu kurdyjskiej telewizji ANF z okolic Ar-Rakki widać, jak kurdyjscy żołnierze wskazują koordynaty nalotu za pomocą tabletu i radiostacji.
Co zrobić z jeńcami
„Dobra, żarty żartami, ale co z nimi zrobić? W hotelu brak miejsc…” – pisze Archer o pięciu mężczyznach z ciemnymi brodami i opaskami na oczach. Na zdjęciu siedzą na ziemi związani, Polak kuca między nimi. „Mamy jeszcze dwóch Czeczenów. Jeden do Polski chciał lecieć… Not this time buddy (ang. Nie tym razem, koleś)” – przekonuje.
I Polacy odpowiadają w komentarzach: „Obciąć terrorystom łby”, „Strzelić w tył głowy”, „Zabić i zakopać w dole ze świńską krwią”. „Ludzie, co wy piszecie? Zabić, rozstrzelać, torturować? To są więźniowie wojenni. Należy ich oddać w ręce wymiaru sprawiedliwości. Chyba że Gniew Eufratu to tacy sami przestępcy jak ich więźniowie” – komentują inni.
Archer i jeńcy Fot. Archer/fb
Co się stanie z jeńcami? „Zostaną przetransportowani do kwatery SDF i osądzeni (teoretycznie)” – odpisał Archer. „Rozumiem wasz gniew i chęć zemsty, ale pamiętajcie, że w torturach, znęcaniu się i zabijaniu bezbronnych nie ma honoru. Jesteśmy wszystkim, czym oni nie są, i w ten sposób to udowadniamy” – dodał.
Zdjęcia już nie ma na Facebooku. Administratorzy usunęli je po zgłoszeniu, że zawiera treści drastyczne. – Dlaczego napisałeś, że Czeczen jechał do Polski? Skąd to wiesz? – pytam Archera. – Miał wbitą polską wizę – przekonuje.
– Jak to jest z tym zabijaniem? Dużo osób z ISIS zabiłeś? Nie przeszkadza ci zabijanie ludzi? – dopytuję. – Nie mogę zdradzić ilu, ale gdyby mi to przeszkadzało, tobym się w to nie pakował – odpisuje.
MON: To ich prywatna decyzja
Archer twierdzi, że polskie służby zostały poinformowane o obecności w Syrii jego grupy i nie sprzeciwiały się operacji. Pytamy o to w ministerstwach. – Inicjatywa grupy walczącej po stronie kurdyjskiej jest jej prywatną decyzją – mówi mjr Anna Pęzioł-Wójtowicz, rzeczniczka MON. – Resort obrony nie może wypowiadać się w sprawie działań na Bliskim Wschodzie, w których udział biorą pododdziały niezwiązane z Siłami Zbrojnymi RP. Ta kwestia jest monitorowana i analizowana przez inne resorty, jak MSZ i MSWiA oraz służby – dodaje.
Zapytane przez nas MSZ odparło, że „nie było w żaden sposób informowane o tej grupie obywateli”. „W tej sprawie prosimy o kontakt z Agencją Bezpieczeństwa Wewnętrznego” – odpisało MSWiA. Sama ABW nie odpowiedziała na pytania.
No właśnie z tego co pamiętam nie było żadnego “działali”, tylko on sam. I był co najwyżej szeregowym przyklejającym się do innych jednostek dla okazji do zdjęć.
Ach, O.K., thx.