A to akurat są w stanie ustalić, np. po rodzinie. Dlatego jej też warto nie mieć. Wszystko też zależy od tego do jakich baz danych ma dostęp windykator – bo generalnie to żeby korzystać z wielu usług, adres podać trzeba (np. do konta w banku, a bank ma prawo spytać o dokumenty potwierdzające że na adresie mieszkamy).
Tutaj krecią robotę robią często gminy, które zajmują się ustalaniem tego, komu wystawić rachunek za odbiór odpadów komunalnych, bo jest to obowiązkowe. Loophole na jaki można liczyć to to, że bazy nie są połączone, i że firmy windykacyjne nie mają dostępu do wszystkich. Ale nie wiem jak to wygląda dzisiaj, przy coraz większej centralizacji. Dlatego mówię o kosztach: windykatorzy nie lubią kiedy ściąganie długu za dużo ich kosztuje.
Dlatego poleca się co najmniej życie na walizkach/skłocie. No i ofc można zapomnieć o rzeczach na raty, umowach z niektórymi dostawcami netu i telefonii komórkowej itp, bo jesteśmy i tak wpisani do KRD albo do InfoMonitora, a tam to już leci po PESELu. Chyba że trafimy na usługodawcę który tego nie sprawdzi albo którego to nie obchodzi. Bo do KRD trafiamy za każde gówno powyżej 200 zł i mogę potwierdzić że słyszałam historię o instytucjach olewających takie gównowpisy.
Gorzej jeśli życie zmusi cię do otwarcia działalności – wtedy traktujo cię jak przedsiembiorce i wielu rzeczy po wpisie do BIK/KRD robić nie będziesz mógł.
Aha, no i w świetle nowych przepisów lepiej nie zakładać skrzynki do e-doręczeń. xD
No jak juz byliśmy przy braku konta w banku to myślałem że brak meldunku jest jasny. Nie trzeba żyć na ulicy, starczy nie podawać oficjalnie adresu.
A to akurat są w stanie ustalić, np. po rodzinie. Dlatego jej też warto nie mieć. Wszystko też zależy od tego do jakich baz danych ma dostęp windykator – bo generalnie to żeby korzystać z wielu usług, adres podać trzeba (np. do konta w banku, a bank ma prawo spytać o dokumenty potwierdzające że na adresie mieszkamy).
Tutaj krecią robotę robią często gminy, które zajmują się ustalaniem tego, komu wystawić rachunek za odbiór odpadów komunalnych, bo jest to obowiązkowe. Loophole na jaki można liczyć to to, że bazy nie są połączone, i że firmy windykacyjne nie mają dostępu do wszystkich. Ale nie wiem jak to wygląda dzisiaj, przy coraz większej centralizacji. Dlatego mówię o kosztach: windykatorzy nie lubią kiedy ściąganie długu za dużo ich kosztuje.
Dlatego poleca się co najmniej życie na walizkach/skłocie. No i ofc można zapomnieć o rzeczach na raty, umowach z niektórymi dostawcami netu i telefonii komórkowej itp, bo jesteśmy i tak wpisani do KRD albo do InfoMonitora, a tam to już leci po PESELu. Chyba że trafimy na usługodawcę który tego nie sprawdzi albo którego to nie obchodzi. Bo do KRD trafiamy za każde gówno powyżej 200 zł i mogę potwierdzić że słyszałam historię o instytucjach olewających takie gównowpisy.
Gorzej jeśli życie zmusi cię do otwarcia działalności – wtedy traktujo cię jak przedsiembiorce i wielu rzeczy po wpisie do BIK/KRD robić nie będziesz mógł.
Aha, no i w świetle nowych przepisów lepiej nie zakładać skrzynki do e-doręczeń. xD
No jak ktoś ma rodzinę, która cię wsypie przed windykatorem i dalej z tą rodziną utrzymuje kontakt to już nie mam jak pomóc.
Tys prowda.