w sumie nie ma dużo do pisania, to co smuci szczególnie to:
-nie ma nasycenia ewentualnego pola walki bezzałogowcami
-nie ma nadal masowej produkcji amunicji 155
-szkolenie większości armii to kpina, a dyscyplina to joke
to tak na szybko w 3. rocznicę pełnoskalowej.
nieciekawe perspektywy.
PS gdzie postanowienia prezydenta rp o uprawnieniach policyjnych/granicznych wojskowych na granicy?
Co do OC racja, ale Ukraina też jest płaska a Rosjan zatrzymała.
Jest ogromna, jej powierzchnia jest wręcz gigantyczna w skali krajów europejskich, co utrudnia wrogowi atak wielotorowy - musi angażować masę sił żeby utrzymać wszystkie kierunki natarcia. Zobacz z jakim bólem przychodzi teraz Rosjanom zdobywanie czegokolwiek: a potem i tak są wypierani, jak wczoraj, z pozycji na Donbasie.
I Ukraina nie jest aż tak płaska. Ma wiele fajnych nisz do obrony. Weź taki Bachmut: myślisz że czemu Rosjan najpierw wykańczano w walkach o każdą ulicę, żeby potem wpuścić ich do zrujnowanego miasta? Bo to pułapka: wzgórza wokół Bachmutu stanowią świetne pozycje artyleryjskie. Bez przeszkód w postaci budynków SZU mogły napieprzać w ruiny miasta ile wlezie, masakrując dosłownie rosyjskich żołnierzy jak w maszynce do mielenia.
W Polsce cholernie trudno o takie punkty oporu ale też o tzw chokepointy, czyli miejsca w których teren wymusza np. jazdę kolumnami. Pod Charkowem jest tego masa, dlatego Ukraińcy tak sprawnie niszczyli czołgi i pojazdy pancerne w pierwszych dniach wojny. W Polsce śmiano się z “linii Wisły”, a przecież to jedyna realna opcja na jakąkolwiek wojnę obronną ze Wschodem. Ukraina ma całą bogatą deltę Dniepru, wszystkie jej dorzecza tworzą mocno mozaikowy krajobraz, i pomimo małych różnic wzniesień, nie można przez ten kraj ot tak po prostu przejechać na przełaj. A tu jest dość punktów, z których można to zrobić, zwłaszcza jeśli założyć że inwazja nastąpi z terenów Białorusi, Kaliningradu i obecnej Ukrainy jednocześnie.
Wszystkie atuty obronne, jakie miała geografia Polski, przestały istnieć. Najpierw po 1945 od kraju odpadły tzw Kresy, których błotniste bagna i niskiej jakości drogi potrafiły sprawić kłopot tej części Armii Czerwonej która w 1920 chciała połączyć się z głównym natarciem na Warszawę. Potem to, co zostało, zmeliorowano do cna, multum rzek kompletnie wyschło, osuszono torfowiska i rozwinięto infrastrukturę na wschodzie na tyle, że dzisiaj kolumny pancerne np. z Białorusi mogą przyjechać drogą szybkiego ruchu. Nic dziwnego że w swojej desperacji politycy kminią teraz jakieś chore pomysły z polami minowymi. Skoro zniszczyło się naturalny krajobraz ściany wschodniej, a rzeki wyregulowało się betonowymi kanałami, żeby gąsienice miały łatwiejszy przejazd, to teraz trzeba wymyślać na siłę.