Kobieta zrzucona z kościelnych schodów oskarża Roberta Bąkiewicza o naruszenie nietykalności. Sprawa trafiła już do sądu.

– Moja klientka zdecydowała się upublicznić tę sprawę po tym, jak pan Robert Bąkiewicz na rozprawie przed sądem, dotyczącej czegoś innego, zeznawał jako świadek i twierdził, że nie jest oskarżony w innych sprawach. Otóż moja klientka wniosła przeciwko niemu prywatny akt oskarżenia o naruszenie nietykalności cielesnej. Sprawa jest już w sądzie – mówi radczyni prawna Alicja Szpringer, która współpracuje z Ośrodkiem Monitorowania Zachowań Rasistowskich i Ksenofobicznych i reprezentuje Andżelikę Domańską.

Chodzi o wydarzenia z 25 października zeszłego roku, kiedy w Polsce trwały protesty związane z wyrokiem Trybunału Konstytucyjnego Julii Przyłębskiej, który zakazywał aborcji.

Tego dnia Ogólnopolski Strajk Kobiet zorganizował w świątyniach w całej Polsce akcję protestacyjną „Słowo na niedzielę". Była to reakcja na aprobatę, z jaką część hierarchów Kościoła przyjęła delegalizację aborcji z powodu wad płodu.

W czasie protestu w kościele pw. św. Krzyża przy Krakowskim Przedmieściu, a dokładnie na jego schodach, obrażeń doznała Andżelika Domańska. Na zdjęciach z tamtego dnia wyraźnie widać ściskającego ją za ramię Roberta Bąkiewicza, prezesa stowarzyszenia Roty Niepodległości i organizatora Marszu Niepodległości. Chwilę później kobieta została zrzucona na chodnik. Leżała na nim kilkadziesiąt minut, zanim przyjechała karetka.