“Witamy w pociągu repatriacyjnym. Macie bilet w jedną stronę. Następny przystanek: Kabul”, wypalił na Twitterze rzecznik Szwedzkich Demokratów. Za takie słowa kiedyś wyleciałby z polityki z hukiem. Dziś wielu mu przyklaskuje. Czy to wystarczy do sukcesu w niedzielnych wyborach?

W Örebro, niespełna 130-tysięcznym mieście położonym na brzegu malowniczego jeziora Hjälmaren w środkowej Szwecji, w ciągu ośmiu majowych dni zastrzelonych zostaje trzech młodych mężczyzn. Morderstwa wyglądają na egzekucje. Policja ogłasza, że prawdopodobnie mają związek z wojną gangów, ale nikogo nie aresztuje.

Dramat rozgrywa się w dzielnicy niskich, murowanych domów, do której sprowadziło się wielu syryjskich chrześcijan. To jeden z 61 obszarów w kraju, które według policji są zagrożone przemocą gangów. Splatają się w nich i wzajemnie napędzają rozmaite problemy: wysokie wskaźniki przestępstw, bezrobocie, niski poziom nauczania, wyobcowane od reszty społeczeństwa społeczności imigrantów.