Przywódcy Republiki Serbów Bośniackich hucznie obchodzą “święto narodowe” - to kolejna prowokacja serbskiego przywódcy Milorada Dodika. Rośnie obawa przed nową wojną na Bałkanach.

Czerwone berety, kamuflażowe ubrania, broń w ręku: specjalne oddziały policji paradują ulicami Banja Luki w serbskiej części Bośni i Hercegowiny. Nad nimi powiewają flagi w serbskich barwach narodowych, gra głośna muzyka orkiestry dętej.

W ten sposób jak co roku coraz bardziej radykalizujące się polityczne kierownictwo bośniackich Serbów upamiętnia dzień ustanowienia swojej autonomii 30 lat temu, a publiczna telewizja Republiki Serbskiej, RTRS, transmituje ją na żywo. I to mimo że takie marsze są właściwie zakazane.

Przynajmniej takiego zdania jest bośniacki Sąd Konstytucyjny, który kilka lat temu uznał “święto” za niezgodne z konstytucją - ponieważ symbolicznie uderza ono w inne grupy etniczne w kraju. W tym roku parada jest również pod szczególną obserwacją międzynarodową. (…)