Tak do refleksji… Miałam ostatnio rozkminę, jak potężne były protesty przeciwko ACTA. Indymediów już wtedy nie było lub dogorywały, fb czy twitter - wprawdzie było, ale bardziej na zasadzie “1 z wielu”, niż monopolistów (a przynajmniej tak to pamiętam) - a mimo to ludzie z różnych środowisk (oraz tacy nienależący do żadnych aktywistycznych środowkisk) potrafili się skrzyknąć i zorganizować, protesty były potężne, czy to w Polsce, czy ogólnie na skalę europejską. Teraz są plany cenzury (bo świadomość, że masa ludzi będzie mieć dostęp do tego co wysyłasz działa autocenzurująco), zaostrzenia inwigilacji, ingerencji w intymność na takim poziomie, o jakim przy dotychczasowym poziomie retencji danych nie było mowy. I owszem, temat w mediach istnieje, NGOsy protestują, ludzie narzekają w socialmediach - i tyle. Masowych protestów nie ma, mimo, że wydawałoby się, że możliwości ku temu są znacznie większe, niż kiedyś przy ACTA. Macie może jakieś pomysły, z czego to może wynikać i w jaki sposób można to zmienić?