Od 5 dni głównie przez katalońskie miasta przetaczają się fale demonstracji w obronie wolności słowa. Przy okazji manifestacje te spowodowały konflikt polityczny i w samej Katalonii (nie wiadomo czy powstanie kolejny autonomiczny układ separatystycznych partii ERC, Junts i CUP, ponieważ CUP otwarcie mówi, że nie poprze separatystów w autonomicznym parlamencie jeśli nie będzie reformy katalońskiej policji mossos i zakazu używania broni z pociskami piankowymi foam). Z drugiej strony protesty wywołały też burzę w rządowej koalicji w Madrycie, po tym jak część posłów partii Podemos poparła otwarcie protesty. To nie przypadek, że pokolenie 20-35 latków wyszło na ulicę. Mają dosyć, 50% bezrobocia wśród młodych, permanetnego kryzysu od 2008 roku, śmieciówek, do tego od roku nie mogą normalnie funkcjonować, spotykać się, nawiązywać relacji społecznych w grupie, nie mówiąc już o relacjach przyjacielskich i seksie. Dlatego też frustracja rośnie, bo z drugiej strony wmawia im się, że mają się usamodzielnić, zdobyć stałą pracę, konsumować ile wlezie. Wczoraj doszło do podpalenia giełdy papierów wartościowych i demolki i kradzieży drogich markowych sklepów ( Versace, Nike etc.) Widziałam jak policja aresztowała 12-13 latków. Mogli napaść na kiosk z chipsami i piwem, ale nie, napadali na banki i markowe sklepy. Potem część tego co wynieśli użyli do podpalenia giełdy. Możemy jak Liga Obrony Kontenerów potępiać włamanie i kradzież, dla mnie ma to jednak wymiar bardziej symboliczny. Już w latach 60 czarna społeczności w Stanach w trakcie zamieszek kradła telewizory i lodówki choć nie miała dostępu do prądu. Tu nie chodzi o to, że wezmę sobie parę butów Nike i torebkę Versace i będę szpanować na dzielnicy. Jest to krzyk rozpaczy i frustracji webec sytuacji, która trwa od lat i nie napawa optymizmem. Część szuka ukojenia w popieraniu neofaszystów z partii Vox, druga część pali kontenery, demoluje banki i sklepy. Scena polityczna sie radykalizuje i bez głębokich przemian na scenie politycznej się nie obejdzie. Teraz tylko ważne kto walnie w końcu pięścią czy będzie to prawa czy lewa strona. Na pewno delikatny reformizm i bezpołuciowość rządzących młodych nie przekona.

Czy jednak w Katalonii i Hiszpanii udało się wywalczyć coś kiedyś pokojowo. Raczej niestety nie. Jeśli prześledzimy historię to zawsze dopiero gwałtowne strajki, powstania, walki uliczne doprowadzały do zmian. Nie mówiąc już o dyktaturach i wojnach domowych.

#LlibertatPabloHasel #zamieszki #LibertadPabloHasel #Katalonia

[ Tekst ukazał się na blogu Hiszpania 1931-1975]