Hajlujące ramię władzy. Miłośnicy faszyzmu nie muszą się chować po lasach

Roman Imielski | 22 lutego 2021, 17:18

Mówimy o jednym ze współzałożycieli odnowionego Obozu Narodowo-Radykalnego, którego członkowie w trakcie II RP hołubili dokonania Hitlera i też, jak on, chcieli się pozbyć Żydów. O człowieku, który publicznie wielokrotnie hajlował. Który nie krył, że poglądy takich osób jak Léon Degrelle, belgijskiego kolaboranta Hitlera i oficera SS, ukształtowały jego światopogląd.

Greniuch po 2015 r. zrobił błyskawiczną karierę w IPN jako specjalista od „żołnierzy wyklętych”. Jego książkę współfinansował Orlen, a sam „hajlujący doktor” dostał krzyż zasługi od prezydenta Andrzeja Dudy. Naprawdę tylko ślepiec, w dodatku głuchy, mógł nie widzieć i nie słyszeć z kim mamy do czynienia. Tyle że tu żadnego przypadku nie ma – ta władza konsekwentnie promuje takich ludzi.

Nieprzypadkowo prezydent Duda szedł z narodowcami w jednym pochodzie 11 listopada 2018 r.

Nieprzypadkowo w rządzie PiS jako wiceminister cyfryzacji, a dziś minister w kancelarii premiera znalazł sobie miejsce Adam Andruszkiewicz, były szef Młodzieży Wszechpolskiej i członek Ruchu Narodowego.

Nieprzypadkowo premier Mateusz Morawiecki składał kwiaty na grobach Brygady Świętokrzyskiej Narodowych Sił Zbrojnych, która kolaborowała z Niemcami w trakcie II wojny światowej jako jedyny oddział polskiej partyzantki.

Nieprzypadkowo Jakub Kalus, śląski działacz Ruchu Narodowego, który zasłynął z udziału w akcji wieszania portretów opozycyjnych europosłów w Katowicach w 2017 r., pracował w resorcie sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry.

Długo by wymieniać…

Tak, ta władza piętnuje „lewacką ideologię gender” czy środowiska LGBT+, odmawia podstawowych praw kobietom, za nic ma rozdział państwa od Kościoła, za to chętnie wyciąga pomocną dłoń do miłośników brunatnych koszul. Bo z punktu widzenia obozu Jarosława Kaczyńskiego umizgi do skrajnej prawicy mają mu pomóc w zachowaniu władzy.

Generated by @WPWB_bot on Telegram