Nie ma nic gorszego co by lepiej przygotowywało do dorosłości niż ten pasek. Dowód na to że pracowało się cały rok, wykonywało wszystkie polecenia zgodnie z oczekiwaniami przełożonych, było grzecznym i miłym dzieckiem, by na koniec dostać ten bezwartościowy symbol bycia przodownikiem pracy który nijak ma się ani do późniejszego życia, ani do przydatnych w życiu zdolności, ani do zdolności rozwiązywania problemów.
To tak jakby w pracy dawać z siebie 100 procent, robić wszystko, nawet rzeczy których inni nie chcą a na koniec dostać uścisk dłoni szefa i dokładnie taka sama stawkę jak reszta.
chyba czytaliśmy inny artykuł…A jeśli nie, to proponuję dokształcić się ze współczesnej pedagogiki. Ciągłe krytykowanie uczniów, dowalanie się do nich o wszystko i stosowanie kar zamiast nagród nie sprawi, że uczniowie będą bardziej przygotowani do dorosłego życia, a wręcz przeciwnie
Ale nic bardziej mylnego, ja jestem przeciwnikiem karania, czy ciągłego oceniania. Dla mnie w ogóle obecny stem kształcenia, czy jeszcze zabawniejsze pomysły na zasadzie list rankingowych są strasznie szkodliwe.
Podoba mi się idea wyróżniania uczniów i pokazywania im że ich praca jest coś warta, ale z drugiej strony, ale to jest budowanie procesu dookoła systemu oceniania uczniów. To szczególnie potem się odbija na dorosłym życiu i pracy, co widać szczególnie po menadżerach czy przełożonych, którzy nie skupiają się na jakości pracy swojej czy zespołu, nie interesuje ich aż tak efekt ich prac, za to ich głównym celem jest osiągnięcie jak największej ilości wymyślonych punkcików, i tak dalej i tak dalej.
A szkoła w której jest tak dużo dzieci z orzeczeniami o specjalnych potrzebach edukacyjnych, które też otrzymują paski biało-czerwone na świadectwach, bo u nas też są dzieci, które są bardzo uzdolnione, bardzo zaangażowane w naukę, uczą się dużo, bo są bardzo zmotywowane. Ale jednak jest też dużo dzieci, które mają trudności z nauką. Nasza szkoła, to szkoła integracyjna, więc idzie za tym taka atmosfera, że nasza szkoła wspiera dzieci z trudnościami. Takie dzieci się gromadzą w mojej szkole, a dzięki takim świadectwom, każde z nich czuje, że jest docenione, każde czuje się dostrzeżone i zauważone. Żaden z uczniów nie ginie w tłumie niewyróżnionych, bo każdy z nich może taki pasek dostać, a każdy talent jest zauważony i doceniony. A to jest dla każdego dziecka ogromną satysfakcją.
W ogóle się zastanawiam, czy jakikolwiek system oceniania ma sens, tym bardziej że oceny, paski, świadectwa, nie przekładają się jakoś mocno na późniejsze życie. Wiadomo, lepiej być miernym inżynierem z tytułem i zarabiać ok, niż być dalej tak samo mało bystrą osobą, ale bez papierka i pracować na taśmie za dużo niższe pieniądze.
Problem jest bardzo skomplikowany, tym bardziej że jest pompowany wyścigiem szczurów i faktem że za większość zawodów w tym kraju dostaje się raczej groszowe stawki, więc zdobycie dobrego wykształcenia czy zawodu jest mimo wszystko bardzo ważne.
Pytanie pozostaje, jak odejść od obecnego systemu oceniania i przejść na coś bardziej obiektywnego co by budowało kompetencje. Ze starszymi uczniami można przejść bardziej w system projektowy, gdzie taki młody człowiek by sobie budował jakieś tam swoje portfolio, uczył się procesów etc, co też nie jest mega mądrym pomysłem (to bardziej pasuje do kogoś kto pracuje w firmie, a nie uczy się w szkole), ale wciąż to jest lepsze niż obecne metody wkuwania na pamięć. Z dziećmi trochę gorzej, bo wciągnięcie ich w taki system projektowy byłby trudniejszy. Największy plus takiego podejścia to odciągnięcie uwagi od pogoni za zmyślonymi liczbami które mają ocenić jakość, a skupienie się na faktycznym projekcie, jego działaniu, cechach, i tak dalej i tak dalej.
Tak czy inaczej, jestem zwyczajnie uczulony na wszelkiej maści paski (nawet jeśli dostają je te bardziej wyjątkowe dzieci), oceny, nierealne cyferki za którymi biegnie się właściwie od dzieciaka, i to przez ich pryzmat ocenia się zdolności takowego dziecka.
nie zgodzę się. Dzieci są różne, jednym wystarczy motywacja wewnętrzna, inni potrzebuję zewnętrznej i to całkiem naturalne. Jakoś ci wszyscy “eksperci” wnoszący do ograniczenia się do tej pierwszej normalnie pobierają pensję (czyli nagrodę/motywację zewnętrzną), zamiast pracować za darmo i dla samej satysfakcji. I nie zgodzę się, że paski nie przekładają się na późniejsze życie - przede wszystkim nie ma dotąd badań na ten temat bo to stosunkowo nowy i mały projekt, ale tak na logikę - jak uczeń jest wyróżniany za to, w czym jest dobry, to wzmacnia mu to pewność siebie i pozwala poznać mocne strony
undefined> Dzieci są różne, jednym wystarczy motywacja wewnętrzna, inni potrzebuję zewnętrznej i to całkiem naturalne.
Zgadzam siędo motywacji, ale strasznie jestem wrogiem tego wpajania wyścigu szczurów, ciągłej konkurencji i walki o to kto zdobędzie więcej zmyślonych punkcików.
Wg mnie dzieci powinno się uczyć, że celem powinna być sama praca, samo tworzenie, a nagrodą satysfakcja z tego co się stworzyło i wiedza którą się zdobyło.
Jakoś ci wszyscy “eksperci” wnoszący do ograniczenia się do tej pierwszej normalnie pobierają pensję (czyli nagrodę/motywację zewnętrzną), zamiast pracować za darmo i dla samej satysfakcji.
Z czegoś trzeba żyć, a co ważniejsze, kiedy już zarabia się tyle, by żyć komfortowo, to stawka traci na znaczeniu. Wtedy bardziej liczy się rozwój, miła atmosfera i tak dalej i tak dalej. Gdzieś dawno widziałem na ten temat badania i widzę to też po sobie. Przecież na podobnej zasadzie działają wolontariaty, gdzie nie wykonuje się ich dla nagrody, tylko dla samej radości z robienia czegoś pożytecznego.
I nie zgodzę się, że paski nie przekładają się na późniejsze życie - przede wszystkim nie ma dotąd badań na ten temat bo to stosunkowo nowy i mały projekt,
Ja mam tylko dowody anegdotyczne z ponad dekady pracy w różnych firmach, z czego głównie były to duże a obecnie to ogromny międzynarodowy moloch, i im większa firma i młodsi ludzie, tym bardziej im zależy na wypchnięciu zadań, czy osiągnięciu celów byle by się na papierze zgadzało, a jakość i zadania są tematem drugorzędnym. Dla przykładu, idzie projekt A, w trakcie projektu pojawiły się pewne komplikacje, albo ktoś w wymogach zapomniał coś dopisać, albo opis był ogólny. No i teraz osoba która zajmuje się tematem zamiast skupić się na problemie, rozwiązać go, raczej uda że nie było problemu, zrobi raport też ogólny który tylko będzie dotyczył podstawowych wymagań i uda że problemu nie było, albo że go można zostawić “na potem”? Tak właśnie się stanie, i tak właśie to wygląda w jakiej firmie bym nie pracował i od moich znajomych z innych firm słyszę dokładnie to samo. Ja wiem że to tylko anegdoty, ale w moim mikro świecie w którym żyje jest to ogromny problem. A mój mikroświat to ogromne firmy.
jak uczeń jest wyróżniany za to, w czym jest dobry, to wzmacnia mu to pewność siebie i pozwala poznać mocne strony
Tutaj też ci mogę tylko anegdotycznie odpowiedzieć, ale tak szczerze jak często widzisz że uczeń jest faktycznie wyróżniany za coś w czym jest dobry, a jak często nagradzana jest nauka na pamięć, wkuwanie, powtarzanie czegoś bez większego zrozumienia, wpajanie właśnie takiej postawy? Bo dla mnie, poza jednostkowymi przypadkami i pojedynczymi pedagogami których spotkałem, takie coś było abstrakcją.
A co lepsze, sam dostawałem od pewnych pedagogów lepsze oceny, czy nawet nagrody, za samo to że gdzieś w pewnych tematach działałem, więc mówiąc szczerze niesprawiedliwe to było wobec innych studentów czy uczniów którzy pewnie więcej wkuwali i przygotowywali się do testów.
Zgadzam siędo motywacji, ale strasznie jestem wrogiem tego wpajania wyścigu szczurów, ciągłej konkurencji i walki o to kto zdobędzie więcej zmyślonych punkcików.
To paski za konkretne nastawienie i osiągnięcia, a nie “zmyślone punkciki”. Jaki “wyścig szczurów”, skoro każdy dostaje pasek w dziedzinie, w której jest dobry?
Wg mnie dzieci powinno się uczyć, że celem powinna być sama praca, samo tworzenie, a nagrodą satysfakcja z tego co się stworzyło i wiedza którą się zdobyło.
Żeby dzieci z silną motywacją wewnętrzną były tymi “lepszego sortu”, a te, które potrzebują zewnętrznej, już od przedszkola miały gorszy start - i np. nie miały podstaw matematyki czy j. angielskiego? Nie tędy droga. Analogicznie możesz pozwalać dwulatkom wbiegać pod samochód w myśl “skoro inny dwulatek rozumie, że to niebezpieczne, a ten drugi nie chce mieć satysfakcji w postaci przeżycia, to należy to uszanować”. No nie, dzieci to dzieci, wielu rzeczy nie rozumieją i trzeba je do nich w jakiś skuteczny sposób zachęcić. Jak to jest, że szkoła naszego dzieciństwa, z tymi wszystkimi ocenami itp. zajmowała się wszystkimi dziećmi, a teraz co chwila nauczyciel nie radzi sobie z dzieckiem i wzywa rodziców, że trzeba je wcześniej odebrać, krócej trzymać w szkole/przedszkolu itp.? Bo sobie nauczyciel nie radzi, bo nie chce stosować kar i nagród? Z pewnym względów dziećmi zajmują się głównie kobiety - wiesz, jak to wpływa na ich sytuację zawodową (a raczej brak jakiekolwiek sytuacji zawodowej, bo w każdej chwili mogą tel. ze szkoły/przedszkola odebrać? Ostatni wymysł, jaki usłyszałam od jednej z nauczycielek: odizolować dziecko od grupy, bo bez kar i nagród najlepiej pracuje w formie 1:1, a rodzice niech dziecku indywidualnego nauczyciela opłacą. Mam wrażenie, że wszyscy ci od “żadnej motywacji zewnętrznej, żadnej oceny” są nie tylko pedagogicznie, ale też finansowo i społecznie odrealnieni.
Z czegoś trzeba żyć,
I vice versa. Dziecko żyje nadzieją, że jak poświęci coś fajnego dla tej np. głupiej w jego mniemaniu matematyki, to przynajmniej ktoś to doceni. Analogicznie jak człowiek w pracy robi w ładną pogodę projekt, bo me deadline lub spotyka się z trudnym klientem. Czemu przeciętny bliskościowy psycholog wkręca ludziom głupoty w imię “z czegoś trzeba żyć” - czyli pracuje de facto dla kasy a nie dla wewnętrznej satysfakcji, a dzieciom tego prawa odmawia?
Ja mam tylko dowody anegdotyczne z ponad dekady pracy w różnych firmach,
Artykuł dotyczy konkretnego projektu w konkretnej szkole, a nie twojej pracy w różnych firmach. Co ma “wkuwanie i przygotowywanie się do testów” do tego, że ktoś dostał pasek żółty (“oznacza osobę wrażliwą na krzywdę drugiego człowieka i staje w obronie słabszych, działa w wolontariacie, pomaga seniorom, działa na rzecz samorządu”)? To przecież jest postawa “anty wyścig szczurów”, jeśli już. Jak ktoś nie dostał żółtego, bo nie działał w wolontariacie, a różowy, bo ma zdolności artystyczne, to chyba dobrze, nie? Gdzie tam widzisz “pasek za wkuwanie” tak btw.? Tylko z cytatem, bo tyle razy odświeżałam tekst w tej dyskusji, że mi się zaraz limit darmowych odsłon wyczerpie…
To paski za konkretne nastawienie i osiągnięcia, a nie “zmyślone punkciki”. Jaki “wyścig szczurów”, skoro każdy dostaje pasek w dziedzinie, w której jest dobry? Ja się zgadzam z ogólną ideą jaką prezentujesz, jednak całe sedno mojego argumentu jest taki, by nauczyć dzieci satysfakcji i radości z samego angażowania się w projekty, zajęcia, by nauczyć je cieszyć się z rozwoju i pokazywać im że wiedza którą zdobywają jest przydatna, przez co będą koncentrować się na nauce, a nie na ocenach, nagrodach i tak dalej i tka dalej.
No i teraz przejdźmy do pasków. Co jeśli dwoje dzieci chce być dobre w tej samej dziedzinie. Czy oba dostaną takie same paski? A co jeśli jedno faktycznie lepiej sobie radzi od drugiego? Czy to oznacza że to drugie trzeba zniechęcić pokazując że jest gorsze, czy to lepsze zniechęcić pokazując że ktoś kto gorzej sobie radzi dostaje taką samą nagrodę? Dzieci są różne, tak samo jak i ludzie, i każdy powinien nauczyć się pracować czy działać w swoim własnym tempie i na swój własny sposób. Możemy tworzyć milion kategorii nagród, ale to wciąż nie rozwiązuje problemu, bo to spłyca wartość tej nagrody.
Dlatego uważam że najlepszą nagrodą jest sama satysfakcja z pracy, ze zrobienia jakiegoś projektu, nie ważne czy to tylko kwestia namalowania czegoś ładnego, przygotowania wycinanki, czy czegoś co wymaga sporo czasu. Nagrodą trzeba uczynić świadomość dziecka, że się rozwinęło, zdobyło nowe kompetencje, stało się lepsze w czymś co lubi, i może dalej się rozwijać i dalej się czegoś uczyć.
Żeby dzieci z silną motywacją wewnętrzną były tymi “lepszego sortu”, a te, które potrzebują zewnętrznej, już od przedszkola miały gorszy start - i np. nie miały podstaw matematyki czy j. angielskiego? Nie tędy droga.
No i tutaj się pojawia pytanie, czy sypanie nagrodami będzie motywacją jeśli tych nagród będzie tyle, że będą formalnością. No i jeszcze raz, punkt wyżej. Co jeśli więcej niż jedno dziecko w czymś chce być dobre, a jedno faktycznie jest lepsze od drugiego.
Ostatni wymysł, jaki usłyszałam od jednej z nauczycielek: odizolować dziecko od grupy, bo bez kar i nagród najlepiej pracuje w formie 1:1, a rodzice niech dziecku indywidualnego nauczyciela opłacą. Mam wrażenie, że wszyscy ci od “żadnej motywacji zewnętrznej, żadnej oceny” są nie tylko pedagogicznie, ale też finansowo i społecznie odrealnieni.
Izolacja nie ma sensu o ile to nie jakiś skrajny przypadek. A pojawia się pytanie, czy tylko nagrodami robionymi trochę na siłę, i ocenami można motywować zewnętrznie? Czy nie lepiej pokazywać dziecku fajne rzeczy, przeróżne muza istnieją, warsztaty i tak dalej, by pomóc dziecku znaleźć to co go fascynuje, i to nie jest przypadkiem lepsza forma zewnętrznej motywacji, niż robienie czegoś na siłę?
Analogicznie jak człowiek w pracy robi w ładną pogodę projekt, bo me deadline lub spotyka się z trudnym klientem.
No i właśnie tutaj jest problem. Ludzie są wyuczeni, by nie skupiać się na jakości, na samym dziele które tworzą, tylko na tym by gonić za deadlinami, czy by unikać męczących sytuacji. Jest to bardzo szkodliwa forma motywacji. Są lepsze, dużo bardziej efektywne. Oczywiście, co zawód, to różne możliwości.
Artykuł dotyczy konkretnego projektu w konkretnej szkole, a nie twojej pracy w różnych firmach.
Ale problemy i metody są podobne. Ciągłe skupianie się na jakichś wymyślonych cyferkach, rankingach, wyścig szczurów, kto w co jest lepszy, i tak dalej i tak dalej. A co jeśli dziecko/uczeń/pracownik nie jest wokalny i ma słaby PR. Introwertycy mają większe problemy z tym. Potrzeba bardzo dobrego pedagoga/przełożonego który jest w stanie to w ogóle dostrzec i nagrodzić w jakiś sposób.
Problem wg mnie jest w tym, że tworzy się sztuczną potrzebę posiadania lepszych ocen, pasków, świadectw, etc. Czy projekt, czy edukacja, nie ważne czy w trakcie nauczania, czy w pracy, powinna wynikać z realnych potrzeb. Dla jednego będzie to potrzeba tworzenia, jakiegoś zaspokojenia się intelektualnego i kreatywnego co powinno być szczególnie pielęgnowane w szkołach, dla niektórych motywacja bierze się zwyczajnie z głodu, albo chęci finansowania jakiejś innej części swojego życia.
Co ma “wkuwanie i przygotowywanie się do testów” do tego, że ktoś dostał pasek żółty (“oznacza osobę wrażliwą na krzywdę drugiego człowieka i staje w obronie słabszych, działa w wolontariacie, pomaga seniorom, działa na rzecz samorządu”)?
A jak często nagradzane w szkołach jest wkuwanie. A taki a nie inny pasek, za tak długie zasługi jest wg mnie po prostu dziwny. Rozumiem i doceniam ideę takich nagród, ale jeśli każdy prawie zawsze dostaje nagrody, to czy to nie czyni ich mniej wartościowych?
Jak ktoś nie dostał żółtego, bo nie działał w wolontariacie, a różowy, bo ma zdolności artystyczne, to chyba dobrze, nie?
A co jeśli ktoś jest kiepski w zdolności artystyczne, a jednak by chciał to robić. Czy nie dostanie paska? Co jeśli ktoś ma swój nietypowy styl i nie jest on zrozumiały przez pedagoga? Zdolności artystyczne to bardzo śliskie pojęcie. Nawet samo rysowanie czy malowanie, jest tak wiele stylów, i powinno się dziecko bardziej uczyć że sztuka to sposób wyrazu, to sposób na zaspokojenie swoich kreatywnych postaw, a nie kwestia rysowania ładnych i dopracowanych technicznie widoczków czy twarzy. A ciekawe które dziecko zostanie prędzej docenione za rysowanie. To które po prostu “ładnie” maluje, bo stosuje perspektywy, i to co maluje jest bliższe rzeczywistości, czy to dziecko które maluje niestarannie, ale faktycznie chce coś tym wyrazić, chce coś stworzyć, opowiedzieć jakąś historie czy przedstawić jakie emocje? Coś czuje że to pierwsze, i uważam że byłoby to skrajnie niesprawiedliwe.
No i teraz przejdźmy do pasków. Co jeśli dwoje dzieci chce być dobre w tej samej dziedzinie. Czy oba dostaną takie same paski?
Tak, o to właśnie chodzi. Żeby równać w górę, a nie w dół. Jeśli autysta burzy się, że ktoś też dostaje pasek za umiejętności techniczne tylko dlatego, że jest w nich bardzo dobry, ale nie genialny - to od tego szkoła ma TUS i inne terapie, by mu te kwestie wytłumaczyć.
Dlatego uważam że najlepszą nagrodą jest sama satysfakcja z pracy, ze zrobienia jakiegoś
Co w praktyce i ostatecznym rozrachunku sprowadza się do konfiarskich bredni typu “zamknijmy niepełnosprawnych w domach za zbrodnię nie bycia takimi, jak my” i “każdemu wedle mojej ideologii zamiast wedle jego potrzeb”. Swoje zdanie opierasz na wieloletniej pracy jako pedagog specjalny, jako terapeuta który pracuje z dzieckiem 1:1 (więc siłą rzeczy jesteś mniej miarodajny) czy jako nauczyciel w szkole systemowej mając w klasie przykładowo 25 dzieci bez orzeczenia i 5 z orzeczeniem i na bazie tych doświadczeń wiedzący, że pochwała źle na uczniów wpływa? Bo zakładam, że nie jesteś jednym z tych od “specjaliści się mylą, to ja mam rację bo jako Polak pozjadałem wszystkie rozumy i znam się na wszystkim lepiej od specjalistów”…
No i tutaj się pojawia pytanie, czy sypanie nagrodami będzie motywacją jeśli tych nagród będzie tyle, że będą formalnością.
“Będzie”? Czemu dajesz czas przyszły wobec czegoś, co już się dokonało? Znasz chociaż jedno dziecko z tamtej szkoły, które jest tymi paskami zbulwersowane w podobny sposób, co Ty?
A pojawia się pytanie, czy tylko nagrodami robionymi trochę na siłę, i ocenami można motywować zewnętrznie?
Wow. Tu już całkowicie i bez zająknięcia zmieniłeś sens informacji i teraz kłócisz się sam ze sobą. Gratuluję. Temat dotyczy pasków na koniec roku, o których uczniowie wcześniej nie wiedzieli, mimo to ciężko pracowali latami, bo ktoś do nich podszedł z sercem i profesjonalizmem. Ty całą pracę uczniów, rodziców i nauczycieli sprowadziłeś do “tylko nagród robionych trochę na siłę”. To się samo komentuje…
Ale problemy i metody są podobne.
Bzdura. Szkoła to nie Twoja prywatna firemka. Nie mierz innych własną miarą.
A jak często nagradzane w szkołach jest wkuwanie
Nie zmieniaj tematu, nie o tym rozmawiamy. Nie widziałam tam kategorii “pasek za wkuwanie”
ale jeśli każdy prawie zawsze dostaje nagrody, to czy to nie czyni ich mniej wartościowych?
Za to bardziej sprawiedliwych. To się nazywa “równanie w górę, zamiast w dół”. W ostatecznym rozrachunku zyskują i dzieciaki, i społeczeństwo. Mniej samobójstw, bo ktoś osiągnął tylko 95% i to wedle twojej rozkminy “mniej wartościowe” niż 100% osiągnięte przez kogoś innego, mniej problemów psychicznych wśród tych “doskonałych” czujących presję, bo jak osiągną te 95% zamiast 100% to będzie coś nie tak, mniej spiny społecznej, za to więcej empatii, więcej wiary w siebie, więcej lepszych relacji. Ktoś będący przeciętniakiem w wielu dziedzinach nie jest mniej wartościowy od kogoś, kto jest geniuszem w jednej, za to w innych zupełnie sobie nie radzi.
A co jeśli ktoś jest kiepski w zdolności artystyczne, a jednak by chciał to robić. Czy nie dostanie paska? Co jeśli ktoś ma swój nietypowy styl i nie jest on zrozumiały przez pedagoga? Zdolności artystyczne to bardzo śliskie pojęcie.
Jakiś dostanie, a czy akurat w dziedzinie artystycznej - to już pytanie do dyrekcji, nie do mnie. Pewnie zależy od dziecka i jego indywidualnej sytuacji. Nazwę szkoły masz, więc namiary na dyrekcję na pewno znajdziesz.
i jeszcze jedno. Nawet, jeśli uprzemy się, by nie stosować kar i nagród, pochwał i nagan - to te drugie i tak będziemy stosować. Nawet, jeśli nauczyciel będzie wzorem cnót wszelakich - to jest tylko człowiekiem, wychowanym w polskiej kulturze, którzy ma pod opieką nie tylko swoje dziecko, ale nieraz 5-15 innych. Więc prędzej czy później coś skrytykuje. A jeśli jest krytyka - to dla równowagi powinna być też pochwała.