Moje luźne wrażenia z lektury najgłośniejszej książki ostatniego sezonu.

“Nie ma i nie będzie” to zbiór reportaży o dziejach najnowszych kilku mniejszych (od kilkunastu do kilkudziesięciu tysięcy mieszkańców) polskich miast: Wałbrzycha, Tarnobrzegu Włocławka, Skarżyska-Kamiennej, paru innych.

Książka, zgodnie z tytułem, jest katalogiem rzeczy, których nie ma (i zapewne faktycznie już nie będzie): zakładu pracy, szkoły, linii autobusowej, szkoły, życia społecznego, udanych inwestycji, etc. Katalog ten zresztą jest wszędzie prawie taki sam, jak gdyby Okraskowa odwiedzała te swoje miasta z gotową czeklistą, choć może po prostu ich los był do siebie rzeczywiście podobny. Tylko Wałbrzych naprawdę się wyróżnia. Wałbrzych to prawdziwy hardcore.

Rzeczy, których nie ma i nie będzie kiedyś były (jakie były to były ale były). Historia transformacji ustrojowej to historia likwidacji - czasami uzasadnionej czasami nie, zawsze odgórnej i zawsze nieodpowiedzialnej, będącej okazją do mniejszego i większego rozkradania.

W dziurach po tym, czego nie ma toczy się nadal jakieś życie ale ono interesuje Okraskową mniej i raczej powierzchownie. W odwiedzanych miejscowościach czyta na ścianach, słucha lokalnych zespołów hiphopowych, odwiedza bary (i ogólnie okazuje temu życiu szacunek należny wszystkiemu co przetrwało kataklizm) ale rozmawia zawsze o przeszłości.

Widać też przeciw komu ta książka jest pisana, bo autorka raz po raz próbuje bulwersować wielkomiejską, liberalną inteligencje (nie wiem czy prawdziwą czy urojoną sobie przez nią i jej męża) scenami picia piwa i jedzenia kotletów. Raz nawet się modli. I nawet jeśli jest to prawdziwy powód napisania tej książki to na szczęście nie zajmuje on nadmiernej ilości jej treści.

Ogólnie powiedziałbym, że fajne gdyby nie to, że jak po prostu nie lubię reportaży w ogóle. Bo to taki ni pies ni wydra: ani socjologia ani literatura. Jak się zrobi kilkadziesiąt godzin wywiadów to zawsze można w nich znaleźć wypowiedzi, pasujące do dowolnej tezy autora/ki, którą można potem pokazać jako “opinię prawdziwych ludzi” (czego w “Nie ma i nie będzie” jest dużo). I drażni mnie to, nawet kiedy akurat z tezą się zgadzam. Uważam, że reportaż to gatunek z gruntu nieuczciwy.