W Unii Europejskiej średnia droga produktu rolniczego od pola do stołu wynosi aż 180 km. Oznacza to, że ogromna część jedzenia na naszych stołach pochodzi nie tylko z innych stron Polski, ale i z innych krajów UE. Złożony łańcuch dostawców i transport produktów zwiększają zaś ślad, jaki odciskają one w środowisku naturalnym.
Według najnowszych szacunków rolnictwo odpowiada za 35 proc. spowodowanej przez człowieka (antropogenicznej) emisji gazów cieplarnianych.
Co więcej, sporo żywności, a także innych darów natury (np. drewna) pochodzi z bardzo dalekich krajów, których środowisko naturalne jest jeszcze stosunkowo mało zdewastowane.
Te kraje niszczą je obecnie po to, żeby dostarczyć produkty rolnicze innym państwom – tym, które swoje środowisko naturalne już dawno zniszczyły. Przy czym ta droga zwykle wiedzie od krajów biednych do tych bogatych.
Rok temu naukowcy oszacowali, że ogromna konsumpcja w najbogatszych na świecie państwach grupy G7 (należą do niej USA, Wielka Brytania, Francja, Niemcy, Włochy, Kanada i Japonia) tylko w 2015 r. doprowadziła do wycięcia blisko trzech miliardów drzew w Afryce czy Azji.
Za niszczenie lasów tropikalnych podtrzymujących nie tylko lokalne ludzkie populacje, ale także blisko połowę ziemskiej bioróżnorodności, odpowiadają miłośnicy kawy, kakao, wanilii, słodyczy czy egzotycznego drewna i bawełny.
W najnowszym wydaniu „Science" uczeni z Chin, USA i Niemiec przeliczają te łupieżcze powiązania na ilość gazów cieplarnianych, która przy okazji ulatuje do atmosfery (a dokładniej uleciała w latach 2004-17). Według ich szacunków to aż 27 proc. całej emisji gazów cieplarnianych związanej z gospodarką gruntami i rolnictwem.
Schemat jest, oczywiście, ten sam: eksporterami produktów są kraje biedne, a ich importerami (i eksporterami emisji) – te bogate. W badanym okresie najbardziej ucierpiało na tym środowisko naturalne Brazylii – znanego eksportera wołowiny i soi.
Z innych badań wiadomo, że wylesianie mocno dotyka położoną w dużej mierze w Brazylii Puszczę Amazońską. Jej południowo-wschodnia część emituje więcej dwutlenku węgla, niż go pochłaniała. A więc ten rejon Puszczy zaczął już umierać.
W ostatnich latach najbardziej na łupieniu cudzego środowiska naturalnego zyskały Chiny – które choć i tak są największym emitentem gazów cieplarnianych, to nie musiały do swojej emisji wliczać tej, którą wywołały w innych krajach.
Rzecz jasna, bez winy nie są także państwa bogatsze od Chin – USA czy kraje Europy. Polska, która sama rocznie eksportuje żywność o wartości 37 mld euro – łupiąc dla innych własne środowisko naturalne – co roku importuje też towary rolnicze o wartości 25 mld euro – niszcząc środowisko w innych krajach i dokładając się ekstra do emisji gazów cieplarnianych.
Mieszkańcy północno-wschodniej części Wrocławia chwalą sobie dostęp do zieleni, zwłaszcza położonego w sercu osiedla Lasu Sołtysowickiego. Niewielki kompleks leśny liczy 22 ha, a skrawek tego lasu nazywany jest również Parkiem Sołtysowickim, gdzie powstały miejsca do rekreacji. W jego obrębie znajdują się trzy stawy oraz niezagrażające przyrodzie miejsca na ogniska.
Wiele osób odwiedza wały wzniesione nad rzeką Widawą. Szeroka ścieżka, odseparowana od głównych dróg, dużo zieleni i pól zachęcają okolicznych mieszkańców do aktywnego wypoczynku.
Wyjątkowy i różnorodny Las Sołtysowicki Południową część lasu otwiera drewniana brama ozdobiona figurami. Miejsce to jest częścią wczesnośredniowiecznego grodziska, dawniej oblanego z trzech stron wodami Widawy, w którego miejscu utworzono skansen.
Dodaje, że niewiele wrocławskich lasów i parków ma zachowaną piętrową strukturę: - Tutaj dokładnie widać piętra lasu: runo, podszyt i korony. Zwykle tego podszytu nie ma. A to bogate piętro, które zatrzymuje wilgoć.
Pomimo niewielkiej powierzchni, tętni tu życie biologiczne. Las stanowi ważny element korytarza ekologicznego rzeki Widawy zwłaszcza dla migrujących lub zasiedlających okoliczne łąki ssaków.
Część północna ma bardziej naturalny charakter. Nad zbiornikami wodnymi żyją kokoszki, które zwykle się ukrywają, zaś w Lesie Sołtysowickim można je obserwować swobodniej.
Najgrubszym drzewem południowej części lasu jest dąb szypułkowy. To lokalny pomnik przyrody. Jednak co istotniejsze, w lesie zachowało się wiele starych drzew. Do tego wiele rośnie jedno przy drugim.
Budowa obwodnicy zabiera ludziom przyrodę Lokalni aktywiści alarmują, że zielone Sołtysowice są zagrożone. “Piękna i obfita zieleń, zbiorniki wodne służące rozwojowi flory i fauny a także mieszkańcom już niedługo mogą zostać zniszczone przez inwestycje miejskie” - ostrzegają.
Do gorszych aspektów życia na Sołtysowicach należy kwestia komunikacyjna: korki, w tym często zamykany przejazd kolejowy. Spora część ruchu drogowego w północno-wschodniej części miasta przebiega bowiem przez osiedlowe ulice.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Sołtysowice zielone, ale w korku. Jak się żyje na północy Wrocławia?
Urzędnicy zapewniają, że to ograniczy ingerencję w Las Sołtysowicki. Nie obejdzie się jednak bez wycinek starych drzew, a zniszczeniu ulegnie zbiornik wodny za centrum handlowym Korona.
Aktywista zwraca uwagę, że przebieg drogi zakłada ingerencję nie tylko w cenne siedliska przyrodnicze, ale może zagrozić także pomnikowi przyrody: - System korzeniowy tak potężnego drzewa jak dąb ucierpi.
Ekolodzy przeciw obwodnicy na Sołtysowicach Inwestycja oznacza również likwidację sąsiednich ogródków działkowych oraz budowę drogi przy samej granicy terenu wypoczynkowego. System grobli i wałów nad Widawą umożliwia teraz rekreacyjne bieganie czy jazdę na rowerze.
Tyle że korytarz podany w studium jest na tyle wąski, że wszelkie manipulacje w jego obrębie nic nie dadzą.
Zdaniem aktywistów rozwiązaniem nie jest budowa nowych dróg, a inwestowanie w alternatywne, proekologiczne formy transportu. Masłosz tłumaczy, że jednym z podstawowych błędów była likwidacja wspólnego biletu na przejazdy koleją we Wrocławiu i MPK.
Bieżące sprawy dotyczące lasu można śledzić na Facebooku, wpisując “Zielone Sołtysowice”.
Rowerem do Lasu Sołtysowickiego Trasa rowerowa do lasu jest prosta i z centrum miasta powinna zająć 20 minut. Można tam dojechać np. z pl. Bema przez drogi rowerowe ul. Jedności Narodowej, al. Kromera i ul. Sołtysowicką.
Można też się wybrać na dłuższą wycieczkę. Szlak rowerowy Odry i Widawy tworzy dużą pętlę między północno-zachodnim a południowo-wschodnim krańcem Wrocławia. Największą zaletą trasy jest to, że całość przebiega wałami i ścieżkami rowerowymi, a jej położenie pozwoli odetchnąć od miejskiego zgiełku, doświadczając fauny i flory nadrzecznych terenów. Długość szlaku wynosi ponad 40 km.
Supermiasta i Superregiony: Zielone miejsca Wrocławia i Dolnego Śląska W maju wspólnie z czytelnikami “Gazety Wyborczej” wybierać będziemy najważniejsze, najpiękniejsze i najbardziej godne ochrony tereny zielone Wrocławia i Dolnego Śląska. Do 8 maja czekamy na propozycje od czytelników. Możecie zgłaszać parki, ogrody, lasy, łąki, aleje drzew. Zdjęcia i uzasadnienia oraz opisy dojazdu rowerem mile widziane.
Zachęcamy czytelników do zgłoszeń pod adresem mateusz.kokoszkiewicz@wroclaw.agora.pl lub w wiadomości prywatnej na Facebooku: Wyborcza.pl Wrocław.
Rozumiem (przynajmniej mam nadzieję, że rozumiem ) ale się nie zgadzam. Po pierwsze nie zgadzam się, że “cała historia inżynierii społecznej to właśnie historia ograniczania sprawczości”. Ale to temat na inną rozmowę. Jest w każdym razie dość bogata tradycja analizy rządzenia, pod którą się podpisuje, wychodząca z dokładnie przeciwnego założenia. Co do marginalizacji społeczność lokalnych - to zgoda. No i w końcu: problem z wielością narracji jest taki, że uniemożliwia wspólne skoordynowane działania konieczne by zapobiec katastrofie klimatycznej. Jak jedni wierzą w zmianę klimatu a inni nie wierzą a jeszcze inni czekają na Rupture i mają wszystko w dupie to działania jednych są blokowane lub znoszone przez działania drugich i masz kontynuację statusu quo.
Akurat moje odwołanie do Slavoja nie było arguentowaniem z autorytetu ale próbą zwrócenia uwagi, że wielość narracji to mamy już od 30 lat z okładem, do żadnego wspólnego obrazu słonia bynajmniej to nie prowadzi i że raczej pora wymyślić coś nowego zamiast zajadać się odgrzewanymi kotletami w slo-mo i CGI (to a propos Matrix’a ;) )
Trochę wygląda jakby Gruzini mieli swój własny KOD, poprawcie mnie jeśli się mylę