Ciekawa pogadanka D. Graeber’a o kulturze i klasach społecznych. Przetłumaczyłam najciekawsze fragmenty (trochę chaotycznie, zapraszam do ewentualnych uwag) Co sądzicie o celowym negowaniu klas i sztucznej kulturze?
Graeber rozpoczyna pytaniem o tym czy kultura jest czymś dobrym; mówi o jej dwulicowej naturze (wojna, która trwa od początku świata); twierdzi że kultura jest polityczno-nacjonalistyczną ideą (powołuje się na esej z XIX w o tym, że Francuzi wymyślili cywilizacje a Niemcy kulturę*) gdzie kultura pełni rolę tworzenia obrazu państwa który jest nieprawdziwy, a który ma przekształcać rzeczywistość w artystyczną ekspresję. Fascynuje go, że mamy tendencję do centralizowania i naturalizowania rzeczy które przyrównać można do ruchów społecznych. Opowiada o zjawisku cultural refusal (odrzucenie kulturowe?) które zakłada że kultura to coś co byś odrzucił, lub czego byś nie zrobił. Wychodzi to z przeświadczenia, że kultury to małe, wyizolowane, prymitywne kieszonki, ale ludzie jednak od zawsze ze sobą współżyli, więc nie chodzi o to dlaczego ludzie zapożyczają od siebie rzeczy ale dlaczego tego nie robią. Ludzie często zamknięci na swoich sąsiadów, nie chcą od nich czerpać rozwiązań nawet jeśli są one przydatne. Kultura ma w takim razie dużo z prowokacji i jeśli popatrzeć na historię różnych prymitywnych społeczności to tak naprawdę polityka kulturowa nie jest niczym nowym. Podaje przykład rdzennych Amerykanów. Mówi o tym że istniały wtedy państwowe instytucje miejskie które upadły, potem przyszedł biały człowiek (który uznawał rdzenną ludność za prymitywną) i zastał grupę hipisów. To co zastał prawdopodobnie było skutkiem rewolucyjnej ideologii ludzi którzy doprowadzili do takiego stanu rzeczy/ Także, duża część tego co uznajemy za kulturę to tak naprawdę ruchy społeczne, które wygrały. Rewolucje zdarzają się ciągle, niektóre są dobre, niektóre parszywe. Kulturę tworzą ślady politycznych trudów, z których często nie zdajemy sobie sprawy. (Podaje przykład społeczności Madagaskaru stworzonej z niewolników z różnych krajów). Przechodzi do współczesnej polityki. Mówi o trudnościach klasy średniej w odnalezieniu się w strukturach biurokracyjnych, o tym, że nie “wspinamy się” w przeświadczeniu że nasze starania będą współmierne do naszego sukcesu, tylko “wspinamy się” udając że tak jest/ Klasa społeczna w odniesieniu do kultury - (wysoka kultura kontra zwykła kultura) między tymi dwoma uwaga skupia się na poczuciu powszechnej ekspresji która szczególnie wyróżnia się w aktywności kreatywnej i tu pojawia się koncept że klasa robotnicza tego nie posiada, co jest kłamstwem. Kulturowe innowacje XX w. stworzone zostały przez klasę robotniczą (gatunki muzyczne, jedzenie itede) i teraz są zawłaszczane, a ponad to istnieje ruch intelektualny który próbuje oczerniać klasę robotniczą i na dodatek odbiera im odpowiedzialność twierdząc że nie istnieje. Mówi o tym, że obecnie w ogóle odrzuca się istnienie klasy robotniczej co jest idiotyzmem. nie dość że twierdzą że nie istniejesz to jeszcze odbierają ci twoją kulturową twórczość. Kultura ukazywana jest pod postacią konsumpcji i przejmowana pod płaszczyk elit. Mówi o pewnym podejściu, które degraduje idee sztucznie napędzanej konsumpcji, twierdząc że jest to podejście elitarne (głupi marksiści) a prawdziwa klasa robotnicza lubi konsumpcjonizm i dzięki temu tworzy swoją osobowość (sic!) - wszystkie klasy robotnicze to subkultury, a subkultury są wywrotowe i opozycyjne. Z drugiej strony pojawia się głos twierdzący że subkultury są esencjonalnie konsumpcyjne i Graeber przyznaje że coś w tym jest, że rzeczy, które rozwijają się jako rewolucyjne i wywrotowe, z czasem są dokooptowane i wchłonięte, oraz remarketingowane. Jednak w pewnym stopniu ta dialektyka nie jest tylko dialektyką, to nie tak że dosłownie niszczysz potencjał wywrotowy czegoś jeśli tylko to adaptujesz i zaczynasz “sprzedawać” innym. Jest to swego rodzaju zwycięstwo. To że feminizm przedostał się do mainstreamu to nie znaczy że przegrał. Zawsze jednak próbuje się to podpiąć pod wygraną kapitalizmu. Mamy takie przeświadczenie że wszystko co stworzymy zostanie nam zabrane i sprzedane z powrotem, bo do tej pory tak właśnie było, ale to tylko dlatego że kapitalizm nie zdążył jeszcze upaść/ “Myślę że jesteśmy w bardzo dziwnym momencie w historii, gdzie wszystko skupia się na wojnach kulturowych; gdzie Oni próbują z całą swoją energią przekonać nas że kulturowy dobytek wytworzony przez klasę robotniczą jest tak naprawdę czymś, co sami wymyślili. I to tak sprawia, że kapitalizm się jeszcze trzyma. Wszystkie te tradycyjne usprawiedliwienia przestają działać. Dlatego mówi się że kapitalizm jest jedyną słuszną formą, która istniała od wieków, a w międzyczasie obserwujemy szaloną jego biurokratyzacje. Porównuje kapitalizm do utopianizmu ZSRR (nałóżmy na ludzi schemat działania, dzięki któremu każdy będzie szczęśliwy - albo będzie miał taką możliwość - a jak się nie słuchają to ich ukarajmy) Kapitalizm opiera się na tym że stwarza system którego nie da się przestrzegać i w którym ciężko jest wygrać, tylko po to by generować zyski. Jeśli to wszystko co dla nas mają (a jest to jedynie podparte logiką kulturową) to jest to gnijący system. I jeśli ten system kar i wymuszeń, który trzyma nas w ryzach i skazuje nas na porażkę, zostanie odwrócony, to wszystko zacznie się sypać
*prawdopodobnie chodzi o ten: “Civilisation and Kultur: Keywords in the History of French and German Citizenship” Emily A. Vogt
Najbardziej podobał mi się fragment, gdy opowiadał o swoich doświadczeniach z akademii. Niestety powycinali go.
Poza tym konkluzja wydaje mi się na wyrost optymistyczna. Widać możesz wyciągnąć chłopaka z Ameryki ale Ameryki z chłopaka już nie.
Co było w tym fragmencie? Czemu wycieli?
Co masz na myśli pisząc o Ameryce? Czy Amerykanie są niepoprawnymi optymistami?
Ciekawe. Godne polecenia także w tym kontekście:
A dodasz link do tego na YT?
A sam sobie znaleźć nie możesz? 😜 https://www.youtube.com/watch?v=Hn78MhPmbCc