Nie trolluje, nie chcę wchodzić w detale obecnego konfliktu i głębszej dyskusji nad nim samym. Ciekaw jestem jak osoby tutaj widzą rozwiązywanie takich konfliktów w przyszłości, szczególnie w sposób wolnościowy. Ja po prostu tego nie widzę i jest to dla mnie kolejny argument za zupełnym rozdźwiękiem między anarchistyczną teorią a życiem.
Potrzebne są… nowe i ciągle nowe inicjatywy anarchistyczne, nowe osoby które wciągają się w działanie niejako w odruchu na to, co odpierdala stara gwardia. Potrzebne jest zakończenie kultu pewnych zjawisk, miejsc i kolektywów, bo to z tego bierze się tak naprawdę fakt, że powstają wręcz ogólnopolskie stronnictwa w konflikcie oparte o sztandary starych i kultowych organizacji. Już sam fakt, że “”“mediacje”" między skłotami organizuje zaprzyjaźniony z jednym z nich Rozbrat i że różnorakie miniony hasają teraz po internetach naparzając we wrogie frakcje, jest patologiczny. Widzę już komentarze typu “oho, widać że zabrakło FA w Warszawie i od razu się posypało”.
Fikcja, że istnieją rzekomo “stare, dobre instytucje” do których można się odwołać to łzawy sentyment do jakichś wielkich oświeceniowych idei społecznego porządku, które nie działały nigdy i nigdzie – jedyne co dały radę w historii konfliktów zrobić instytucje zewnętrzne, to brutalnie spacyfikować jego strony, ale na pewno nie rozwiązać konflikt.
Tymczasem konflikt może być twórczy: nawet jeśli nie zmieni osób już skonfliktowanych, może z pewnością zachęcić innych do tego, by przełamywać coraz bardziej monopol dawnych zasiedziałych struktur i organizować się bez oglądania się na nie, bez utyskiwania że “ojej no jesteśmy wielkom anarchistycznom rodzinom”. xD