Prawie 20 lat temu obiecałem mojej partnerce, że gdyby była taka konieczność lub jej życzenie, pomógłbym jej umrzeć.

Nie doszło do tego. Zmarła o tysiąc kilometrów ode mnie, prawdopodobnie bez cierpienia, we śnie. Ale kiedy wcześniej opowiadaliśmy (niektórym) przyjaciołom o naszej umowie, nawet ci o najbardziej otwartych umysłach byli lekko zszokowani.

(Prawie) wszyscy mamy za sobą pranie mózgów zgodne z jedynie słuszną moralnością judeochrześcijańską, która mówi, że wyłączne prawo do decydowania o naszym życiu i śmierci ma brodaty dziad w chmurach. Do samobójstwa mamy stosunek histerycznie dwoisty. Samobójca jest dla nas albo tchórzem, grzesznikiem, w najlepszym wypadku szaleńcem – albo natchnionym męczennikiem za sprawę [tu wstawić odpowiednią sprawę].

Społeczeństwo mniej boi się dać komuś broń do ręki i nauczyć zabijać innych niż nauczyć tę samą osobę jak zabić siebie. Bardzo znamienne.

Jak w tych warunkach rozmawiać o umieraniu na własne życzenie? Nie wiem, czy to jest możliwe – zakłada to uznanie czyjejś wolności w stopniu nie do wytrzymania dla większości populacji. Ale może warto zadać sobie to pytania po cichu:

Jeśli bliska Ci osoba poprosi Cię o pomoc w samobójstwie, co zrobisz?

  • @Mitro
    link
    23 years ago

    Według mnie jest to mega trudny temat. Ryzyko tego że ktoś kogoś zmusi do samobójstwa jest dla mnie osobiście zbyt duże aby prawnie do niego dopuszczać.

    • 8Petros he/himOP
      link
      13 years ago

      Rozumiem. Z tym że moje pytanie w ogóle nie dotyczyło prawa.