W Dniu Ziemi uruchomiono zegar klimatyczny na fasadzie Tauron Areny. Nawiązuje do nowojorskiej instalacji odliczającej czas do katastrofy klimatycznej.

– Wspólnie z fundacją Green Festival uruchomiliśmy Krakowski Zegar Klimatyczny. Chcemy zwrócić uwagę mieszkańców na fakt, że godzina zero jest już bardzo blisko, a nadejdzie wtedy, gdy temperatura na Ziemi podniesie się o 1,5 stopnia – mówi Andrzej Kulig, zastępca prezydenta Krakowa.

Na świecie nie jest to pierwsza taka inicjatywa. Najsłynniejszy zegar klimatyczny powstał na Manhattanie. Został opatrzony wymownym komentarzem: The Earth has a deadline (Czas dla Ziemi dobiega końca). Obecnie to niecałe siedem lat.

– Zachęcamy wszystkich mieszkańców do podejmowania wspólnego wysiłku na rzecz ochrony środowiska, które pozwoli nam zachować Ziemię dla przyszłych pokoleń. Jesteśmy im to winni. A zegar tyka – zaznacza wiceprezydent Kulig.

  • @Ebenus
    link
    23 years ago

    Po części się zgadzam, można byłoby dosadniej informować do czego tyka ten zegar - tak, to już zdecydowanie nie jest walka o uniknięcie konsekwencji, ale o redukcję strat i walka tyczy się o kolejne progi okropności - ale pewnie chodzi też o to by nie odbierać ludziom poczucia sprawczości, “czegokolwiek nie zrobimy to już i tak będzie fatalnie, więc po co w ogóle robić rzeczy”. W każdym razie nie czuję że taki zegar klimatyczny przekona jakichkolwiek nieprzekonanych do wyjścia z marazmu, spodziewam się raczej że będzie używany jako miejsce happeningów.

    • harc
      link
      23 years ago

      No ale kogo w takim razie przekona? Tych co już wiedzą? Myślę, że od początku komunikacja w tej kwestii była zbyt umiarkowana, co wystawiało realistów jako radykałów. Teraz lepiej byłoby już mówić wprost - zjebaliśmy, bo korporacje i politycy. Ale możemy się starać, żeby nasze dzieci miały jakiekolwiek życie, a nie najgorsze i to też mocno aspiracyjny etos jest…

      • @Ebenus
        link
        23 years ago

        Ano jak wspomniałem nie uważam że ta konkretna akcja kogoś przekona, natomiast co do zasady jestem za takimi formami przekazu które postulują jakiś poziom empowermentu u odbiorców i ich wpływu na rzeczywistość, zamiast stawiać ich w formie biernych obserwatorów zagłady - zamiast “jeżeli nic się nie zmieni dnia xxx będziemy (jeszcze bardziej) zgubieni” to nawołanie do konkretnych działań