• 8Petros he/him
    link
    1
    edit-2
    1 year ago

    Widzę, że obrazki z fediwersum nie przechodzą, więc jednak odpiszę lokalnie. Przeczytałem Twój tekst i chyba mi to pójdzie szybciej, niż myślałem.

    Ciekawa koncepcja - tyle, że w broszurze nie ma nic o tym, by bojkotować państwo jako takie,

    Nikomu nie proponuję, żeby bojkotował państwo jako takie. Ponieważ to jest propozycja dla innych, więc moje osobiste preferencje odstawiłem na bok. NB ludzie bez zasobów (jak ja) nie mają wyjścia, jak tylko grać z państwem w jakąś grę. Staram się, żeby ta gra była świadoma i tyle.

    czy kooperatyw rodzicielskich (czyli tworzymy sobie alternatywy pozasystemowe, jednocześnie jedną nogą czy jednym palcem pozostając w systemie), które negujesz

    Tu mam silny moment WTF, ponieważ jako żywo od czasów studenckich (czterdzieści lat minęło) kooperatywy, a od jakichś dwudziestu lat kooperatywy spożywców (patrz Abramowski na nas z nieba) są moją ulubioną formą społecznej organizacji wysiłku ekonomicznego. Nawet mi się zdarzyło mieć wystąpienie na ostatnim Kongresonie na temat kooperatyw opiekuńczych. W porządku, nikt nie śledzi tego, co piszę na te tematy — spoko. Ale jako żywo, jeśli kwestionuję szkoły społeczne (konkretne!), to za ich klasizm i ekskluzywność, a nie za ich kooperatywność. Chętnie się dowiem, gdzie i kiedy „negowałem” kooperatywy rodzicielskie (czy inne) jako takie.

    Oczywiście, kooperatywy spożywców (w tym pacjentów, rodziców dzieci szkolnych, najemców i innych) zmieniły się wraz ze wzrostem dobrobytu. Magazyn Kontakt dobrze to podsumował:

    “Przykładowo, spółdzielnie spożywcze zawiązują się już nie po to, by zaspokoić elementarne potrzeby żywieniowe, ale po to, aby zapewnić dostęp do żywności wysokiej jakości, produkowanej naturalnymi, często tradycyjnymi, metodami.”

    Zarówno z powodów życiowych, jak i zasadniczych, identyfikuję się raczej z tymi, którzy potrzebują zaspokojenia potrzeb podstawowych, a skazani są na najgorszego sortu dobra i usługi. Poszerzająca się strefa ubóstwa i postępująca dysfunkcja infrastruktury powodują coraz szybszy wzrost tej grupy, także w Polsce. I do niej właśnie kieruje moje teksty (aczkolwiek bez napinki). Ci, co jeszcze sobie dają radę, interesują mnie przede wszystkim jako przyszli biedacy.

    żeby rzucić wszystko i zamieszkać w takiej oferowanej przez ciebie komunie

    No i tu jest właśnie miejsce na ten obrazek, co nie przeszedł z fediwersum.

    Dalej nie przechodzi, wiec wpiszę tekst i dam link:

    Eskapizm jest dla bogatych. I bogaci (nie, Ty nie jesteś bogatx) ciężko pracują, aby mieć dokąd uciec. My (przytłaczająca większość) nie mamy dokąd uciec i nie mamy na to pieniędzy. Nasze schronienie jest tam, gdzie żyjemy na co dzień.https://petroskowo.pl/photo/163268868863c901e7bb1a4544055575-1.png

    Ponieważ dalsze Twoje rozważania opierają się na wizji odizolowanej komuny, która nie ma nic wspólnego z moimi propozycjami, na tym kończy się moja odpowiedź.

    Na koniec jeszcze jeden cytat z mojej prezentacji:

    Bez wsparcia bliższego i dalszego otoczenia – domowników, sasiadów i mieszkańców danego terytorium – przetrwanie w kryzysie, a co dopiero lepsze życie – jest niemożliwe.

    • @didlethOP
      link
      11 year ago

      “W porządku, nikt nie śledzi tego, co piszę na te tematy — spoko. Ale jako żywo, jeśli kwestionuję szkoły społeczne (konkretne!), to za ich klasizm i ekskluzywność, a nie za ich kooperatywność. Chętnie się dowiem, gdzie i kiedy „negowałem” kooperatywy rodzicielskie (czy inne) jako takie.” Na Mastodonie, podczas dyskusji o Lex Czarnek. Rozwijam: wiele osoób decyduje się na pozasystemowe rozwiązania edukacyjne, m. in. właśnie kooperatywy rodzicielskie (sorry, chcesz czy nie - to jednak wciąż “ekskluzywne” rozwiązanie, większość uczniów uczy się stacjonarnie w szkołach rejonowych) czy inny tryb edukacji domowej. A że w Polsce masz formalny obowiązek szkolny, dziecko w ED musi być gdzieś zapisane - zwykle do szkoły prywatnej czy społecznej mającej doświadczenie i rozeznanie w ED, bo rejonówki rzadko ogarniają temat. Rodzice decydujący się na taką formę realizacji obowiązku szkołego są zwykle mniej lub bardziej wkręceni w tematykę edukacyjną - uwzględniają ją przy wyborach politycznych, głosują na kandydatów, którzy będą im mniej sprawę utrudniać, wywierając na polityków naciski, by taka forma edukacja pozostawała wciąż legalna, organizują kampanie informacyjne i protesty, gdy Czarnek chce ED ukrócić itp. Przy dyskusji na ten temat na mastodonie krytykowałeś ich postawę w formie sprowadzającej się do “powinni wziąć sprawy w swoje ręce, zamiast zajmować się polityką”.