Trzeba było tak od razu, że za miesiąc masz 38 lat więc zdążyłaś sobie wszystko tak dokładnie przemyśleć, że błędu w tym niema to bym nie dyskutował no bo rzeczywiście musisz mieć rację. Choć z drugiej strony bycie filozofem wymaga bardzo wygodnej pozycji, jak się ma dużo stresu i drży na okrągło przed ocenami otoczenia to może nie wystarczyć przestrzeni na zgłębienie niuansów społeczno politycznych.
I nie możesz mi w jednym komentarzu grozić zarówno przemocą psychiczną jak i fizyczną. Zostaw sobie coś w zanadrzu na kolejne dyskusję.
I skończmy na razie bo co by nie było to obgadujemy prywatę pod listą nekrologów i się jeszcze za chwilę okaże, że mamy mniej wrażliwości niż osoba, która ten wątek rozpętała.
Nie powiem kto zaczął “obgadywać prywatę pod listą nekrologów”. I kto myśli, że dyskusja polega na tym, by ciągle imputować komuś jakieś cechy i tworzyć jego gówno warte profile psychologiczne. I kto nie potrafi liczyć. :)
Gdybyś wiedział o mnie cokolwiek, wiedziałbyś też, że nie jestem w stanie zagrozić ci realnie przemocą fizyczną. Po prostu szukam ujścia dla twojej rosnącej frustracji. Skoro wypełniłeś już całe bingo, to próbuję wyciągnąć logiczną konkluzję. W razie takiego starcia to raczej nie ja byłabym stroną zwycięską, ale może wtedy wreszcie pojąłbyś, w jak idiotyczny kozi róg się zapędziłeś. Zrozum, że ja po prostu nie mam zamiaru udowadniać ci, że nie jestem wielbłądem. Cokolwiek sobie o mnie myślisz w kontekście mojej rzekomej niezdolności do przyznawania się do błędu, wynika tylko i wyłącznie z twoich zgadywanek i z faktu że potraktowałeś zwykłą dyskusję w internecie jak corridę w której tylko jeden aktor może ujść ze sceny z życiem. W rzeczywistości naprawdę nic o mnie nie wiesz, czego dowodzisz na każdym kroku. Jestem tak samo skłonna do przyznawania się do błędów w życiu jak i ty. Zrozum to jak chcesz.
Skompromitowałeś się tutaj publicznie dosłownie kilkadziesiąt razy w ciągu jednego dnia “dyskusji”. Jeśli nie chcesz, żeby ona trwała, wystarczy po prostu przestać do mnie pisać, zamiast robić kolejny fikołek o rzekomej powadze miejsca tylko po to, by wbijać mi na odchodne pasywno-agresywne szpile.
Ja z tobą (realnego) konfliktu nie szukam. Po prostu nie będę stać biernie i udawać że deszcz pada, kiedy plujesz mi na ryj. Przestań pluć, a sobie pójdę. To takie proste.
Trzeba było tak od razu, że za miesiąc masz 38 lat więc zdążyłaś sobie wszystko tak dokładnie przemyśleć, że błędu w tym niema to bym nie dyskutował no bo rzeczywiście musisz mieć rację. Choć z drugiej strony bycie filozofem wymaga bardzo wygodnej pozycji, jak się ma dużo stresu i drży na okrągło przed ocenami otoczenia to może nie wystarczyć przestrzeni na zgłębienie niuansów społeczno politycznych.
I nie możesz mi w jednym komentarzu grozić zarówno przemocą psychiczną jak i fizyczną. Zostaw sobie coś w zanadrzu na kolejne dyskusję.
I skończmy na razie bo co by nie było to obgadujemy prywatę pod listą nekrologów i się jeszcze za chwilę okaże, że mamy mniej wrażliwości niż osoba, która ten wątek rozpętała.
Nie powiem kto zaczął “obgadywać prywatę pod listą nekrologów”. I kto myśli, że dyskusja polega na tym, by ciągle imputować komuś jakieś cechy i tworzyć jego gówno warte profile psychologiczne. I kto nie potrafi liczyć. :)
Gdybyś wiedział o mnie cokolwiek, wiedziałbyś też, że nie jestem w stanie zagrozić ci realnie przemocą fizyczną. Po prostu szukam ujścia dla twojej rosnącej frustracji. Skoro wypełniłeś już całe bingo, to próbuję wyciągnąć logiczną konkluzję. W razie takiego starcia to raczej nie ja byłabym stroną zwycięską, ale może wtedy wreszcie pojąłbyś, w jak idiotyczny kozi róg się zapędziłeś. Zrozum, że ja po prostu nie mam zamiaru udowadniać ci, że nie jestem wielbłądem. Cokolwiek sobie o mnie myślisz w kontekście mojej rzekomej niezdolności do przyznawania się do błędu, wynika tylko i wyłącznie z twoich zgadywanek i z faktu że potraktowałeś zwykłą dyskusję w internecie jak corridę w której tylko jeden aktor może ujść ze sceny z życiem. W rzeczywistości naprawdę nic o mnie nie wiesz, czego dowodzisz na każdym kroku. Jestem tak samo skłonna do przyznawania się do błędów w życiu jak i ty. Zrozum to jak chcesz.
Skompromitowałeś się tutaj publicznie dosłownie kilkadziesiąt razy w ciągu jednego dnia “dyskusji”. Jeśli nie chcesz, żeby ona trwała, wystarczy po prostu przestać do mnie pisać, zamiast robić kolejny fikołek o rzekomej powadze miejsca tylko po to, by wbijać mi na odchodne pasywno-agresywne szpile.
Ja z tobą (realnego) konfliktu nie szukam. Po prostu nie będę stać biernie i udawać że deszcz pada, kiedy plujesz mi na ryj. Przestań pluć, a sobie pójdę. To takie proste.