Na zakończenie odbytego w 2017 roku Sarajewskiego Festiwalu Filmowego zespół Plavi Orchestar (Błękitna Orkiestra) zagrał na śródmiejskim placu Alii Izetbegovicia. Orchestar, legenda jugosłowiańskiego popu lat 80., przyciągnął 40 tys. młodych widzów, a swój przebój „Fa fa fašista” z 1986 r. musiał bisować. „Fa fa faszystką nie bądź nie/ bo ja cię miła zabiję” - śpiewa w nim bohater, żołnierz obalonego przez Niemców króla Piotra, swej ukochanej, którą „uwiódł złotowłosy Szwab”.

Album „Śmierć faszyzmowi” sprzedał się ponad 40 lat po wojnie w 100 tys. egzemplarzy wcale nie dlatego, że miał poparcie władz (wówczas należało być jeszcze żołnierzem marszałka Tity, nie króla Piotra), ale dlatego, że uwielbiała go młodzież. Uwielbiała i muzykę, i słowa. 30 lat później nic się nie zmieniło.

Miejsce koncertu było symboliczne. Plac projektowany pierwotnie jako Króla Piotra, a po wyzwoleniu Sarajewa 6 kwietnia 1945 r. nazwany placem Wyzwolenia właśnie, nosi teraz imię zmarłego pierwszego prezydenta niepodległej Bośni, muzułmańskiego filozofa i przywódcy w wojnie o niepodległość.

W wojnie tej republikańscy obrońcy Bośni odwoływali się wprost do titowskiej antyfaszystowskiej tradycji, a oblegający stolicę serbscy nacjonaliści - do tradycji czetników, walczących i z Titą, i z Niemcami. Obie strony podpisywały się nadal pod hasłem „Śmierć faszyzmowi” - choć republikanom zarzucano, że nie odcinają się od spuścizny muzułmańskiej kolaboracji z faszyzmem, a współczesnym czetnikom - że gloryfikują popełnione przez ich poprzedników ludobójcze masakry.

„Śmierć faszyzmowi” oznacza dziś w Bośni bunt przeciwko ponurej spuściźnie nacjonalizmu po wszystkich stronach niedawnego konfliktu. Tyle tylko, że w 70 lat po wojnie grożenie dziewczynie śmiercią, bo „uwiódł ją Szwab”, jest tej spuścizny groteskowym potwierdzeniem.

6 kwietnia obchodzony jest po dziś w Sarajewie jako Dzień Zwycięstwa nad Faszyzmem - ale w tym roku mer Abdullah Skaka z muzułmańskiej partii SDA oznajmił, że jest to „dzień zwycięstwa nad antyfaszyzmem”. Przejęzyczenie było zapewne niewinne, choć niewątpliwie freudowskie: w dzisiejszym Sarajewie szkoły noszą, z inicjatywy jego partii, imiona takich ludzi jak Mustafa Busuladżić, muzułmański teolog, podczas wojny dziennikarz włoskiego faszystowskiego radia, skazany po wojnie na śmierć i stracony. Wychwalał walkę z Żydami i zwalczał równouprawnienie kobiet - poglądy paskudne, choć nie usprawiedliwiające wyroku śmierci. Ale wyrok komunistycznego sądu nie powinien wystarczać, by zostać patronem szkoły. Skazywano w końcu też i zbrodniarzy.

W Sarajewie, jako jedynej obok Zagrzebia postjugosłowiańskiej stolicy, ocalała ulica Tity, bohatera antyfaszyzmu. Kiedy niedawno młody radny z SDA zapowiedział jej zdekomunizowanie i przemianowanie na ulicę Izetbegovicia, podniósł się chór oburzenia i własna partia radnego musiała się w końcu od niego odciąć: Tito zostaje. Ale przecież istnieją zasadne powody, by odstąpić od jego kultu: jugosłowiański komunizm był mniej zbrodniczy niż gdzie indziej, ale też ma na sumieniu tysiące ofiar. Tyle tylko, że to, co nastąpiło potem, pociągnęło za sobą nie tysiące, lecz dziesiątki tysięcy zabitych.

  • @rysiek
    link
    33 years ago

    Świetny tekst. Jako osoba mieszkająca onegdaj w Sarajewie mogę potwierdzić i całą akcję z młodym radnym z SDA, i obecność hasła “śmierć faszyzmowi” w bośniackiej przestrzeni publicznej.

  • @ANTIFA_JAWORZNOOPM
    link
    23 years ago

    Ten artykuł ma już swoje lata a jego autorem jest Konstanty Julian Gebert, ps. „Dawid Warszawski” – polski psycholog żydowskiego pochodzenia, tłumacz, dziennikarz i nauczyciel akademicki. Zbieramy teksty dotyczące byłej Jugosławii i niebawem pojawi się artykuł dotyczący głównie Bośni i Czarnogóry

  • harcM
    link
    13 years ago

    Ej, świetny, ciekawy tekst, dzięki!