Rok temu, 24 sierpnia odbyła się nasza pierwsza publiczna akcja wspierająca uchodźców na granicy polsko-białoruskiej. Była to niewielka pikieta pod siedzibą Straży Granicznej we Wrocławiu. Kilka nowych osób, które się tam pojawiło, zostało aktywistami “na pełny etat”. Aby zrobić wydarzenie założyliśmy stronę na fb i wymyśliliśmy nieistniejącą dziś nazwę. Nie stworzyliśmy nowej grupy, tylko osoby zainteresowane tematem, z różnych grup anarchistycznych postanowiły razem działać. Po kilku miesiącach wstąpiliśmy do międzynarodowego ruchu No Borders, pomagającego migrantom na całym świecie. Zrobiliśmy 10dniową symboliczną okupację Urzędu Wojewódzkiego, zaczęliśmy jeździć na granicę, gdzie stworzyliśmy własną bazę, dzięki waszej pomocy kupiliśmy dużo specjalistycznego sprzętu. Cały czas działamy w lesie i w mieście, pomagamy w ośrodkach zamkniętych, pomagamy uchodźcom, którzy z nich wyszli. Nikt z nas się na to nie pisał, nie uważamy tego za bohaterstwo, a za ludzki odruch samopomocy i przeciwstawienia się opresyjnemu państwu. Jesteśmy zmęczeni, ale na szczęście dołączają nowe osoby. Pomagają nam aktywiści z innych części Europy, zdobywamy kolejne umiejętności. W międzyczasie rząd za miliony złotych wybudował mir, który nic nie zmienił w sytuacji na granicy. Teraz już wiemy, że szlak migracyjny będzie trwał długo, latami, może nawet się zwiększy. Działamy dalej, choć nasz skład osobowy się zmienia. Nie mamy złudzeń co do rządu i służb mundurowych, a nasze akcje są skierowane już prawie wyłącznie pomocowo, dlatego na naszej stronie niewiele się dzieje. Jednak fakt, że przez rok wydarzyło się tyle ludzkich tragedii, bardzo nas boli. Tyle tragedii, których można było uniknąć w łatwy sposób. Rząd Polski jest winien ludobójstwa na granicy i mamy nadzieję, że kiedyś będziemy o tym czytać w podręcznikach i wspominać z dumą, że stanęliśmy po tej słusznej stronie.