• kwjOP
    link
    22 years ago

    Jak fake newsy na Facebooku pomogły podsycić kryzys graniczny w Europie

    Media społecznościowe pogłębiły kryzys migracyjny na granicy Białorusi i Polski oraz pomogły przemytnikom zarobić na zdesperowanych ludziach próbujących dotrzeć do Europy.

    BRUZGI, Białoruś - Po ponad tygodniu spania w zimnym obozowisku na granicy białorusko-polskiej i nieudanej próbie przekroczenia granicy, odepchniętej gazem pieprzowym i pałkami policyjnymi, Mohammad Faraj poddał się w tym miesiącu i wycofał się do ciepłego hotelu w Mińsku, stolicy Białorusi.

    Wkrótce potem jednak z zaskoczeniem i podekscytowaniem obejrzał na Facebooku reportaż wideo, w którym twierdzono, że Polska wkrótce otworzy granicę i wezwano wszystkich, którzy chcą dostać się do Unii Europejskiej, do zebrania się na stacji benzynowej w pobliżu obozowiska, które migranci nazwali “dżunglą”.

    Pan Faraj, 35-letni Kurd z Iraku, w pośpiechu wrócił do obskurnego obozu, który właśnie opuścił, pokonując 190 mil z Mińska na stację benzynową w samą porę przed otwarciem granicy na początku listopada, o którym dowiedział się z Facebooka.

    Polska granica oczywiście pozostała szczelnie zamknięta i pan Faraj spędził kolejne 10 dni w miejscu, które opisał jako “coś jak z horroru”.

    Unia Europejska, oferując silne wsparcie dla twardego stanowiska Polski wobec migrantów, obwiniła za traumatyczne wydarzenia ostatnich tygodni za swoją wschodnią granicą autorytarnego przywódcę Białorusi, Aleksandra G. Łukaszenkę.

    Białoruskie władze z pewnością przyczyniły się do podsycania kryzysu, oferując tysiącom Irakijczyków łatwe wizy turystyczne i ułatwiając im drogę do granicy z Polską.

    Ale media społecznościowe, a zwłaszcza Facebook, również udzieliły Łukaszence istotnej pomocy, jako nieprzewidywalny akcelerator nadziei i złudzeń ludzi, którzy dali się nabrać na puste obietnice spekulantów i szarlatanów w Internecie.

    Niektórzy robili to dla pieniędzy, obiecując przemycić migrantów przez granicę za sowitą opłatą; inni, jako internetowi “influencerzy”, pławili się w rozgłosie, dzieląc się informacjami; jeszcze inni wydawali się motywowani szczerym pragnieniem pomocy cierpiącym ludziom. Nie ma dowodów na to, że Aleksander Łukaszenko prowadził skoordynowaną kampanię, której celem byli migranci posługujący się fałszywymi informacjami w Internecie.

    Fałszywe wiadomości na Facebooku, powiedział pan Faraj, który w zeszłym tygodniu został przeniesiony z przygranicznego obozowiska wraz z 2000 innych mieszkańców “dżungli” do olbrzymiego pobliskiego magazynu przekształconego w centrum przetrzymywania migrantów, “wylały błoto na nasze głowy i zniszczyły nasze życie”.

    Od lipca, aktywność na Facebooku w języku arabskim i kurdyjskim związana z migracją do UE przez Białoruś “gwałtownie wzrosła”, powiedziała Monika Richter, szefowa badań i analiz dla Semantic Visions, firmy wywiadowczej, która śledziła aktywność mediów społecznościowych związaną z kryzysem.

    “Facebook zaostrzył ten kryzys humanitarny i teraz masz tych wszystkich ludzi, którzy zostali sprowadzeni i wyraźnie wprowadzeni w błąd i oszukani,” powiedziała pani Richter.

    Naukowcy twierdzą, że przemytnicy otwarcie udostępniali swoje numery telefonów i reklamowali swoje usługi na Facebooku, w tym wideo referencje osób, które rzekomo z powodzeniem dotarły do Niemiec przez Białoruś i Polskę. W jednym z postów, przemytnik reklamował “codzienne przejazdy z Mińska do Niemiec, z zaledwie 20-kilometrowym dystansem pieszo”. W innym poście z 19 października autor ostrzegał, że podróż “nie jest odpowiednia dla dzieci z powodu zimna”. Inny przemytnik o nazwie użytkownika Facebooka “Visa Visa” oferował podróże do Niemiec z Białorusi przez Polskę. Przemytnik twierdził, że podróż zajmie od 8 do 15 godzin, ale dodał ostrzeżenie: “Nie dzwoń, jeśli się boisz”.

    W ostatni piątek, pomimo gorzkich doświadczeń związanych z tak wieloma obietnicami na Facebooku, które okazały się fałszywe, fala podniecenia ogarnęła zrozpaczonych ludzi skulonych w magazynie po doniesieniach w mediach społecznościowych, że nadal istnieje możliwość przedostania się do Europy - dla każdego, kto jest gotów zapłacić 7000 dolarów przewodnikowi, który twierdził, że zna łatwą trasę przez granicę białorusko-polską i przez zmasowane szeregi polskich żołnierzy i strażników granicznych po drugiej stronie.

    Rekar Hamid, były nauczyciel matematyki w irackim Kurdystanie, który zapłacił już około 10 000 dolarów biurom podróży w Iraku za “wycieczkę zorganizowaną”, która miała zawieźć jego samego, jego żonę i małe dziecko do Europy, ale tylko zamknęła ich w magazynie, wyśmiewa najnowszą ofertę jako kolejne oszustwo. “Ciągle mówią, że drzwi się otwierają, ale spójrzcie, gdzie teraz wszyscy jesteśmy” - powiedział, gestykulując w stronę masy ludzi skulonych na betonowej podłodze.

    Musa Hama, inny Kurd z Iraku zamknięty w magazynie, ubolewał, że żadna ilość sprawdzania faktów nie powstrzyma ludzi chwytających się słomek nadziei dostarczanych przez Facebooka. “Ludzie są zdesperowani, więc wierzą we wszystko” - powiedział.

    Masowy napływ migrantów na Białoruś w nadziei na dostanie się do Unii Europejskiej rozpoczął się na początku tego roku, kiedy autorytarna republika byłego Związku Radzieckiego złagodziła rygorystyczną politykę wizową dla niektórych krajów, w szczególności dla Iraku. Rozluźnienie to było pozornie próbą pobudzenia turystyki w czasie, gdy większość ludzi z Zachodu trzymała się z dala od kraju po brutalnym stłumieniu protestów przez Aleksandra Łukaszenkę w odpowiedzi na kontrowersyjne wybory prezydenckie.

    Wyczuwając lukratywną okazję biznesową, firmy turystyczne z irackiego pół-autonomicznego Regionu Kurdystanu zaczęły reklamować się na Facebooku i innych platformach o dostępności wiz na Białoruś. Przemytnicy wykorzystali media społecznościowe, aby przedstawić Białoruś jako łatwe tylne drzwi do Europy.

    Od lipca, Semantic Visions zidentyfikowało dziesiątki grup na Facebooku stworzonych w celu dzielenia się informacjami o szlakach migracyjnych i wykorzystywanych przez przemytników do reklamowania swoich usług. Prywatna grupa zatytułowana “Migracja potężnych z Białorusi do Europy” eksplodowała z 13,600 członków na początku września do około 30,000 obecnie, według Semantic Visions. Inna grupa, “Belarus Online”, wzrosła z 7,700 członków do 23,700 w tym samym okresie. Na Telegramie, platformie do przesyłania wiadomości i czatów, kanały poświęcone Białorusi jako drodze do Europy również przyciągnęły tysiące członków.

    “Nasze ustalenia ujawniają zakres, w jakim platformy mediów społecznościowych - w szczególności Facebook - zostały wykorzystane jako faktyczny rynek przemytu do Unii Europejskiej” - podsumowuje Semantic Visions w ostatnim raporcie, który został rozpowszechniony wśród urzędników Unii Europejskiej.

    Facebook, obecnie oficjalnie znany jako Meta po zmianie nazwy korporacji, powiedział, że zakazał materiałów, które ułatwiają lub promują przemyt ludzi i ma specjalne zespoły do monitorowania i wykrywania materiałów związanych z kryzysem. Dodano, że firma współpracuje z organami ścigania i organizacjami pozarządowymi, aby przeciwdziałać zalewowi fałszywych wiadomości związanych z migracją.

    “Przemyt ludzi przez granice międzynarodowe jest nielegalny, a reklamy, posty, strony lub grupy, które zapewniają, ułatwiają lub koordynują tę działalność, nie są dozwolone na Facebooku” - podała firma w przesłanym e-mailem oświadczeniu. “Usuwamy te treści tak szybko, jak tylko się o nich dowiemy”.

    Ale wydarzenia na Białorusi obnażyły, jak nawet po tym, jak Facebook doświadczył podobnego nadużycia swoich usług podczas europejskiego kryzysu migracyjnego w 2015 roku, firma nadal zmaga się z utrzymaniem zakazanych materiałów ze swojej platformy, zwłaszcza w językach innych niż angielski.

    “Facebook nie traktuje swojej odpowiedzialności poważnie i jako bezpośrednią konsekwencję tego widzimy zdesperowanych ludzi w zimnie, w błocie, w lesie na Białorusi, w rozpaczliwej sytuacji, a wszystko dlatego, że uwierzyli w błędne informacje, które zostały im dostarczone za pośrednictwem Facebooka” - powiedział Jeroen Lenaers, członek Parlamentu Europejskiego z Holandii, który jest liderem w komisji ustawodawczej zajmującej się sprawami migracji.

    Nie jest jasne, jakie kroki, jeśli w ogóle, podjął Facebook, aby poradzić sobie z wprowadzającymi w błąd i potencjalnie niebezpiecznymi informacjami.

    Kurdyjsko-niemiecki influencer znany jako Karwan Rawanduzy jest popularną postacią wśród niedoszłych migrantów do Europy, ale jego filmy online i inne raporty często promują fałszywe historie, takie jak twierdzenie, że Polska otworzy swoją granicę na początku listopada.

    Posty Rawanduzy’ego na żywo na stronie na Facebooku o nazwie Kurdisch News miały ponad 100 000 zwolenników, zanim została ona wyłączona w listopadzie, po tym jak kurdyjsko-niemiecki influencer powiedział, że polski polityk publicznie oskarżył go o pomoc w podsycaniu kryzysu. Na stronie pojawiały się również filmy wysyłane przez głodnych i zziębniętych migrantów uwięzionych wzdłuż granicy.

    Rawanduzy, z którym rozmawialiśmy przez telefon w Hamburgu, powiedział, że powtarza informacje o naciskach na Polskę, by otworzyła granicę, które, jak twierdzi, zostały podane przez niemieckie media. Obwinił przemytników i kraje, w tym Polskę, za cierpienia migrantów i powiedział, że po prostu stara się pomóc osobom ubiegającym się o azyl.

    Pan Rawanduzy, 42 lata, opisuje siebie jako aktywistę imigracyjnego i byłego uchodźcę, który opuścił Irak w 2009 roku, dwa lata po tym, jak został ranny w samobójczym zamachu bombowym w Erbilu.

    Pan Faraj nadal jest wściekły, że posłuchał rady pana Rawanduzy, znanego powszechnie pod imieniem Karwan, pędząc z Mińska z powrotem do granicy. “Wszyscy go znają i wszyscy za nim podążają” - powiedział. Dodał: “Karwan oszukał nas wszystkich na Facebooku”…

    • kwjOP
      link
      2
      edit-2
      2 years ago

      Pan Rawanduzy, który jest również właścicielem restauracji, powiedział, że to “nie ja powinienem czuć się źle lub winny” z powodu ludzi przekonanych przez jego posty. “To do rządu irackiego i kurdyjskiego należy czuć się źle z powodu wszystkich powodów, dla których ludzie chcą uciec”. Image

      Andrew Higgins relacjonował z Bruzgi na Białorusi, Adam Satariano z Londynu, a Jane Arraf z Erbilu w Iraku. W reportażu udział wzięli: Sangar Khaleelf z Erbilu, Masha Froliak z Nowego Jorku i Christopher F. Schuetze z Berlina.

      Andrew Higgins jest szefem biura na Europę Środkową i Wschodnią w Warszawie. Wcześniej był korespondentem i szefem biura w Moskwie dla The Times, był członkiem zespołu nagrodzonego w 2017 roku Nagrodą Pulitzera w dziedzinie reportażu międzynarodowego, a także kierował zespołem, który zdobył tę samą nagrodę w 1999 roku, gdy był szefem moskiewskiego biura The Wall Street Journal.

      Adam Satariano jest reporterem technologicznym z siedzibą w Londynie. @satariano

      Jane Arraf jest szefową biura w Bagdadzie. Przez trzy dekady relacjonowała najważniejsze wydarzenia w historii Iraku, a także wiele równie ważnych historii, które nigdy nie trafiły do podręczników historii. @janearraf A version of this article appears in print on Nov. 23, 2021, Section A, Page 6 of the New York edition with the headline: On the Polish Border, a Fight Against Cold, Smugglers and Fake News. Order Reprints | Today’s Paper | Subscribe

      Przełożono za pomocą DeepL.com