Jak zauważyła prof. Gołata, poselski projekt zawiera piękne intencje: – Potrzebna jest jednostka, która wsparłaby różnego rodzaju instytucje oraz rząd wynikami badań i analiz demograficznych. Natomiast w projekcie jest tylko jeden paragraf poświęcony badaniom naukowym. Nie odwołuje się on w żadnym miejscu do instytucji prowadzących badania ani w kraju, ani na arenie międzynarodowej. Po jego lekturze nie odnoszę wrażenia, że rzeczywiście intencją wprowadzenia Polskiego Instytutu Rodziny i Demografii jest uzyskanie wiarygodnych, rzetelnych wyników analiz demograficznych. W związku z tym nasuwa się pytanie: „czemu ta instytucja miałaby służyć?” – wyjaśnia prof. Gołata.
Profesor tłumaczy dalej, że powołanie instytutu w proponowanej formie wydaje się bezzasadne, ponieważ na polskich uczelniach pracują zakłady demograficzne, jak też w samym PAN działa Komitet Nauk Demograficznych.
Ponadto, jak podkreślił Wróblewski, prezes instytutu byłby swoistym rzecznikiem praw rodziny, czyli broniłby praw i wolności rodzin w sytuacji, kiedy są one naruszane.
Ach, wreszcie ktoś będzie bronił praw rodzin, które umierają w lasach na granicy! … Prawda? :)))
A tak na serio: w praktyce to pewnie by była kolejna instrukcja do wyciągania hajsu od rządu i do produkcji pierdolenia o świętości małżeństwa i dzieciątkach nienarodzonych
Bo tu chodzi o wsparcie, nie o badania.
Patrz “wsparcie ogniowe”