Trójka syryjskich dzieci zmarła w ostatnim ataku zimy, która daje się we znaki uchodźcom mieszkającym w namiotach w nieformalnych obozowiskach w Syrii, Libanie i Jordanii. Eksperci alarmują: To cios w ludzi, których życie i tak jest nie do zniesienia. [pełny tekst w komentarzu]

  • @scarbequeOP
    link
    22 years ago

    Temperatury w najbliższym czasie spadną poniżej minus 14 stopni Celsjusza, będą najniższe od czterdziestu lat. A to oznacza, że tysiące ludzi znajdą się w wielkim niebezpieczeństwie – alarmują eksperci z CARE, organizacji pomocy humanitarnej, która wspiera syryjskich uchodźców, mieszkających w obozach w Syrii, Libanie i Jordanii.

    We wtorek opublikowali raport, z którego wynika, że kolejna już sroga zima atakuje uciekinierów z Syrii, która od ponad dekady pogrążona jest w wojnie domowej. Mróz i burze śnieżne szalejące w regionie dramatycznie pogarszają i tak trudną sytuację mieszkających w namiotach ludzi.

    Widzą własne dzieci biegające w klapkach po śniegu. Wiedzą, że mogą zamarznąć Jak wylicza OCHA, czyli biuro ONZ ds. koordynacji pomocy humanitarnej, do 19 stycznia w samej Syrii ucierpiały 22 obozy w prowincji Aleppo i dziewięć w okolicach Idlibu. Burze śnieżne zniszczyły już 362 namioty i dotknęły 2,1 tys. uchodźców wewnętrznych (ponad 400 rodzin).

    Ofiarą zimy padło troje dzieci. W miejscowości Kastal Mikdad pod ciężarem śniegu, który zgromadził się na dachu namiotu, zginął chłopiec, jego matka przebywa w szpitalu na oddziale intensywnej terapii.

    Także w innym obozie, na północ od Aleppo, w poniedziałek rano zginęła dwójka dzieci – trzyletnie i pięcioletnie – kiedy w ich namiocie zapalił się piecyk, którym rodzina próbowała się ogrzać. Poważnie poparzona matka trafiła do szpitala – podają Białe Hełmy, czyli ochotnicy, którzy od początku wojny ratują Syryjczyków.

    Do szpitala w Afrinie trafiła też dwójka maluchów, które niemal zamarzły w obozowych namiotach.

    – To kolejny cios dla ludzi, których życie od dawna jest trudne do zniesienia – przekonuje w raporcie Jolien Veldwijk, odpowiedzialna w CARE za Syrię. – Leżą na cienkich materacach, patrzą jak z ich ust unosi się para, widzą swoje dzieci biegające po śniegu w klapkach i podartych koszulkach. Boją się, że w każdej chwili mogą zamarznąć na śmierć.

    Wegetują w rozpadających się namiotach, przy siarczystych mrozach Tragedia narodu zaczęła się w 2011 r. Syryjczycy wyszli na ulice, by pokojowo domagać się reform, ale kiedy reżim Baszara al-Asada posłał na nich czołgi, demonstracje zmieniły się w zbroją rebelię przeciwko jego dyktaturze. A z czasem – w wojnę domową.

    Blisko 7 mln stanowią uchodźcy wewnętrzni, którzy od lat tułają się po kraju. Kolejne 7 mln uciekło do krajów ościennych – Jordanii, Libanu i Turcji.

    Wielu latami mieszka w namiotach albo kontenerach, w formalnych i nieformalnych obozach. Inni gnieżdżą się w niewykończonych szkołach, garażach czy szopach, a kolejne zimy dramatycznie pogarszają ich sytuację.

    – Te dzieci, ci starsi ludzie, walczą, by przetrwać w rozpadających się namiotach, w temperaturach spadających grubo poniżej zera – alarmował niedawno cytowany w CNN Mark Cutts, który w ONZ odpowiada za pomoc humanitarną.

    Szczególnie dramatyczna sytuacja panuje w Libanie, gdzie nie ma formalnych obozów dla uchodźców, a Syryjczycy muszą radzić sobie sami, co oznacza, że często nie mają z czego żyć.

    – Ci ludzie nie mają pracy, dochodów, dostępu do zarobkowania. Już wcześniej cierpieli z powodu ogromnego kryzysu gospodarczego, z jakim boryka się Liban, a dziś w dodatku nie mają możliwości chronić się przed burzami śnieżnymi – ostrzega Bujar Hoxha, który w CARE zajmuje się Libanem.

    Z roku na rok uchodźcom z Syrii coraz trudniej przetrwać Eksperci alarmują też, że – choć niskie temperatury i śnieg nie są niczym niezwykłym na Bliskim Wschodzie – sytuację pogarszają zmiany klimatyczne. Coraz częściej powodują one wielkie deszcze.

    – Powodzie dosłownie zmywają namioty i skromny dobytek tych ludzi, który byli w stanie zabrać, kiedy uciekali z bombardowanych domów – opowiada Veldwijk przy okazji publikacji raportu CARE. – Zimy z roku na rok są ostrzejsze i bardziej śmiertelne, a te rodziny mają coraz mniej możliwości, by sobie poradzić.

    OCHA alarmuje też, że konieczna jest pomoc w odśnieżaniu dróg prowadzących do obozów, by możliwa była ewakuacja ludzi w bezpieczne miejsca, dostarczanie im jedzenia, ciepłych ubrań i piecyków, a także zastępowanie zniszczonych namiotów nowymi. W tej chwili nieprzejezdne są drogi prowadzące m.in. do obozu Abraz, gdzie śnieg zniszczył namioty, a także do kilku innych nieformalnych obozów w dystrykcie Afrin, w prowincji Aleppo. Eksperci z Biura przyznają, że najpilniejsze jest usuwanie śniegu z namiotów, którym w każdej chwili grozi zawalenie.

    Jak podaje OCHA, prognozy wskazują, że opady śniegu i mrozy na razie nie ustaną i mogą potrwać jeszcze kilka tygodni.