Gazeta Wyborcza 08.01.2023, 14:49 Joanna Klimo

Trzej młodzi Afgańczycy zostali w nocy z soboty na niedzielę (8.01) uratowani z bagien koło Siemianówki. Akcja stała się dla Straży Granicznej pretekstem do bezpardonowego zaatakowania w mediach społecznościowych wolontariuszy udzielających migrantom pierwszej pomocy. Aktywiści rozważają podjęcie kroków prawnych za szkalowanie. Najpierw z pomocą do trzech Afgańczyków, którzy utknęli na bagnach Siemianówki, dotarli aktywiści. Nieco później - lekarka Paulina Bownik. Dostrzegła trzech mężczyzn w bardzo złym stanie, właściwie bez kontaktu. Dopiero po nawodnieniu, ogrzaniu, podaniu leków przeciwwymiotnych wolontariusze dowiedzieli się, że mężczyźni pochodzą z Afganistanu, są w wieku od 21 do 26 lat. Lekarka nie była im w stanie pomóc na miejscu. Zdecydowali o wezwaniu służb ratunkowych.

Paulina Bownik, wielokrotnie nagradzana za niesienie pomocy lekarka współpracująca ze stowarzyszeniem Egala, relacjonowała dziennikarzowi obywatelskiemu Piotrowi Czabanowi, prowadzącemu na YouTube kanał “Czaban robi raban” i działającemu w Podlaskim Ochotniczym Pogotowiu Humanitarnym: - Trudne warunki badania - mężczyźni leżeli wokół pnia, na skrawku ziemi i spadku w dół do lodowatej wody, nie było możliwości rozebrania ich do badania. Po około 3,5 godziny oczekiwania odnaleźli nas wolontariusze [inna grupa - red.], przyprowadzili strażaków z OSP Siemianówka i OSP Hajnówka, dwóch ciężej chorych pacjentów wynieśli z bagien na desce ratowniczej, jednego prowadzili wolontariuszka i strażnik graniczny.

Z relacji Grupy Granica wynika, że dwóch Afgańczyków co jakiś czas traciło przytomność, a kontakt z nimi był już właściwie niemożliwy. Jeden z mężczyzn był w szczególnie złym stanie, chorował na nadczynność tarczycy, od kilku dni nie zażywał leków. Miał obniżoną temperaturę ciała i zaburzone pozostałe parametry zdrowotne i skrajne odwodnienie. Dwukrotnie wymiotował. Drugi mężczyzna również był odwodniony oraz skrajnie wychłodzony. Trzeci pacjent był w stanie histerii, opowiadał o przemocy służb białoruskich i reżimie talibów, potem wpadł w stan, który nie pozwalał na komunikacje i samodzielne poruszanie się. Zgodnie z ich opowieścią przebywali w lesie od 3 dni, przez ten czas pili wodę z bagien. Prawdopodobnie bez pomocy nie przetrwaliby tej nocy. Uratowani trafili do szpitala w Hajnówce. Na razie są bezpieczni.

Zostali objęci wsparciem prawnym przez prawniczkę współpracującą z Grupą Granica.

  • Bardzo dziękujemy za współpracę zespołom Ochotniczej Straży Pożarnej, dzięki którym udało się ewakuować poszkodowanych. Mamy nadzieję, że ich stan zdrowia się poprawi. Apelujemy też do Straży Granicznej o zgodne z prawem działania w stosunku do Afgańczyków. Wszystko wskazuje na to, że wczoraj udało się uratować im życie, ale ponowna wywózka mogłaby stanowić dla nich śmiertelne zagrożenie - podkreśla GG.

Osiem zastępów, 30 strażaków

Akcję jako trudną opisują też strażacy.

  • Około godz. 20.20 wpłynęło zgłoszenie, że trzej mężczyźni utknęli na podmokłych terenach w okolicy miejscowości Pasieki. Przy zgłoszeniu podana była tzw. pinezka - lokalizacja - relacjonuje mł. bryg. Piotr Chojnowski, rzecznik prasowy podlaskiego komendanta wojewódzkiego Państwowej Straży Pożarnej. - Nasze działania polegały na dotarciu do poszkodowanych osób. Jedna z nich była w poważnym stanie, nieprzytomna. Nasze jednostki ewakuowały je (dwie osoby trzeba było wynieść na noszach) z podmokłego terenu i przekazały służbom medycznym.

Piotr Chojnowski dodaje, że akcja we współpracy z SG i pogotowiem była trudna, ze względu na niską temperaturę i podmokły teren. Brało w niej udział osiem zastępów straży pożarnej, około 30 strażaków. Zakończyła się około godz. 2.20-2.25 w nocy.

SG: Nie chcieli podać dokładnej lokalizacji

W niedzielę rano można byłoby podziękować sobie wzajemnie za współpracę i cieszyć się z uratowanego ludzkiego życia. Ale nie. Straż Graniczna zdecydowała się na zaatakowanie na Twitterze wolontariuszy biorących udział w akcji.

Napisała: “Skandaliczne zachowanie aktywistów, wspieranych przez jedną ze stacji tv. Nie chcieli podać dokładnej lokalizacji nielegalnych imigrantów. W tym czasie funkcjonariusze SG i strażacy prowadzili wyjątkowo trudną akcję poszukiwawczą na bagnach - PSG Narewka. Nie mogli odnaleźć osób. Do działań zaplanowano użycie śmigłowca i BSP. Dopiero po 2 h zgłosił się mężczyzna, który powiedział, że doprowadzi służby do migrantów. Na miejscu oczekiwali dziennikarze, duża grupa aktywistów oraz 3 obywatele Afganistanu - zostali zabrani do szpitala, ich stan zdrowia jest dobry”.

SG zakończyła wpis: “Czy bagna i rzeki graniczne, gdzie nie ma bariery, to miejsce spotkań nielegalnych imigrantów z aktywistami? Czy warto ryzykować zdrowie i życie cudzoziemców oraz funkcjonariuszy dla medialnego show?”

Wolontariusze: Dwa kłamstwa Straży Granicznej

Do tweeta SG odniosła się w niedzielę Paulina Bownik w Polsat News w rozmowie z reporterką Katarzyną Szatyłowicz: - Te osoby były w bardzo złym stanie zdrowia. Po udzieleniu pomocy medycznej natychmiast wezwaliśmy odpowiednie służby, czyli pogotowie ratunkowe, i uprzedziliśmy, że niezbędna będzie pomoc straży pożarnej, ponieważ teren był bagienny, bardzo trudny i ciężko było wynieść stamtąd osoby uchodźcze. Niestety, odmówiono nam tej pomocy. Stwierdzono, że jeżeli wolontariusze nie przyprowadzą odpowiednich służb na miejsce, strażacy nie przyjadą ani nie pojawią się lekarze, ratownicy, pomoc nie zostanie udzielona. Tak więc wolontariusze przyprowadzili na miejsce strażaków, którzy wynieśli te osoby z tego terenu. Jest na to szereg dowod.

W tweecie są podane dwa kłamstwa - punktują aktywiści i aktywistki. Pierwsze - o tym, że nie chcieli podać lokalizacji. Nie rozumieją, dlaczego mieliby to robić. Dzwonili około 10 razy do CPR, te rozmowy są przecież nagrywane. A drugie - o tym, że straż pożarna nie mogła znaleźć osób potrzebujących pomocy. Nawet nie próbowała - to wolontariusze przyprowadzili strażaków na miejsce.

Teraz rozważają podjęcie kroków prawnych w obliczu publicznego zniesławiania.

Reporter świadkiem

Prawdziwość relacji wolontariuszy potwierdza Endy Gęsina-Torres, dziennikarz stacji TVN, który wszystko nagrywał kamerą. Dotarł do potrzebujących pomocy samodzielnie, przed służbami. Dostał lokalizację o godz. 20.02, jechał z Hajnówki oddalonej o około 50 minut jazdy, potem przez ponad godzinę przedzierał się przez bagna. Na miejscu był około 22.30.

Być może to jego obecność podczas interwencji jest odpowiedzią na pytanie, co aż tak rozsierdziło pograniczników, że posunęli się do takiego tweeta. Endy przed 10 laty dał się zamknąć (udając kubańskiego uchodźcę politycznego) w Strzeżonym Ośrodku dla Cudzoziemców w koszarach SG w Białymstoku. Ujawnił, jak są traktowani osadzeni, np. że strażnicy zwracają się do nich po numerach.

Później, już podczas pracy dla programu TVN Uwaga, Endy wielokrotnie poruszał tematykę łamania praw człowieka, zwłaszcza w odniesieniu do uchodźców i migrantów.