Mama pięciolatki: “Rasizm, chamstwo”. Mocne oskarżenia wobec pediatry z poznańskiego szpitala
Siedem lat temu opisaliśmy historię Zuzi i jej mamy, Sylwii. Nastoletnia wtedy dziewczynka pojechała z mamą na izbę przyjęć do szpitala przy ul. Krysiewicza w Poznaniu. Dyżur pełniła pediatra doktor E. Po pierwszej wizycie Zuzia została odesłana do domu. Wróciła do szpitala w nocy. Lekarka powiedziała wtedy do niej, że “zleci jej gastroskopię i wtedy zobaczy, co to ból”, sugerowała wizytę u psychiatry, a mamę zapytała, czy “w ogóle pracuje, skoro mam czas na jeżdżenie po nocach po izbach przyjęć”. Pani Sylwia przyznała, że sama jest psychologiem i że pracuje w poznańskim Komitecie Ochrony Praw Dziecka. Wtedy lekarka zmieniła ton, a u Zuzi rozpoznano zapalenie żołądka ze zmianami krwotocznymi. Dziewczynka spędziła tydzień w szpitalu.
“Zwyczajny rasizm”
Zuzia i pani Sylwia nigdy nie zostały przeproszone przez doktor E. Ówczesny dyrektor szpitala bronił lekarki, ale po naszych tekstach doktor E. została na jakiś czas odsunięta od dyżurów na izbie przyjęć. Wysłano ją też na szkolenie, mające poprawić jej metody pracy z pacjentami i ich rodzicami.
Trzy miliony za śmierć na porodówce. “Żona była cała we krwi, córka jak roślinka”
Teraz o doktor E. znowu zrobiło się głośno. Historię z izby przyjęć na swoim facebookowym profilu opisała Liliana Majewska, mama pięcioletniej dziewczynki i trzyletniego chłopca. Razem z mężem zawiozła dzieci do szpitala, bo córka mocno kaszlała, a syn, w związku z astmą oskrzelową, też musiał być zbadany przez lekarza. Był niedzielny wieczór, 24 stycznia. W szpitalu przyjęła ją doktor E.: “(…) która potraktowała nas tak, jakbyśmy nie mieli co robić, tylko po lekarzach chodzić” - napisała w poście.
- Była nieuprzejma i niegrzeczna. Rzuciła od razu, że córka ma alergię. Dzieci były zmęczone i głodne, bo do szpitala pojechaliśmy prosto z podróży. Było już po północy. Na dodatek przy pobieraniu krwi córka bardzo płakała i pielęgniarki stwierdziły, że to nasza wina, bo dajemy sobie wejść na głowę oraz chciały przytrzymywać córkę siłą. Byłam załamana tą wizytą, a to jeszcze nie był koniec - opowiada pani Liliana.
Dodaje, że w tym samym czasie na izbę przyjęć przyszła czarnoskóra para z dzieckiem. Nie zostali wpuszczeni do pomieszczenia, w który czekali inni rodzice, a posadzono ich za parawanem w bocznym korytarzu. Do gabinetu doktor E. weszli i wyszli tylnymi drzwiami.
-
Zwróciłam na nich uwagę, że nie siedzą z nami, ale pomyślałam, że są izolowani ze względów medycznych. Kiedy jednak na korytarz wyszła doktor E. zapytałam, czy możemy już wejść, a w odpowiedzi usłyszałam, że nie, bo czarnuchy przyszły, murzyństwo śmierdzi i ona teraz musi wietrzyć gabinet" - cytuje wzburzona pani Liliana. Tak samo opisuje tę sytuację w poście: “Zwyczajny rasizm i chamstwo leciało z ust tej kobiety…”
-
Nie wiedziałam, co powiedzieć. Było mi strasznie żal tych ludzi. Jak można w taki sposób mówić o kimś? Szczególnie jak lekarz może tak mówić do pacjentów o innych pacjentach? - dziwi się pani Liliana.
W poście napisała: “Wiecznie miała pretensje, że na SOR trafiają kolejne dzieci… ale obrażanie ludzi innej rasy było czymś okropnym, kobieta nie powinna wykonywać zawodu lekarza, przy innych obraża pacjentów i ich rodziców”
Poznań operuje najbardziej skomplikowane wady serca u dzieci. Rewolucja przynosi efekty
Historia wzburzyła internautów: “Masakra. Podziwiam twój spokój, ja to zapewne wyszłabym z siebie i pewnie ochrona by mnie wyprowadziła, życzę dużo zdrowia dla dzieci” - napisała jedna z komentujących. “Znam tę lekarkę, też mieliśmy nieprzyjemność trafić na nią na Krysiewicza. Najpierw pytanie, kto wymyślił zapalenie płuc u syna bo ona nic nie słyszy, tak jakbym sobie sama skierowanie wypisała…Następnie miała pretensje o leki, kto je zalecił i dlaczego tak” - dodała inna. “Takie coś się zgłasza. Udostępnianie na Facebooku nic nie daje. Twoje dzieci ucierpiały, ale możesz ochronić inne. To się zgłasza do dyrektora placówki, napisz oficjalna skargę” - poradziła kolejna.
- Sprawę na pewno zgłoszę dyrekcji szpitala - zapowiada pani Liliana.
Lekarka wezwana przez dyrekcję
- Dopóki w tej sprawie nie wpłynie oficjalna skarga, nie będziemy się odnosić do szczegółów i autentyczności tego incydentu - mówi Urszula Łaszyńska, rzeczniczka prasowa szpitala przy ul. Krysiewicza. Potwierdza, że w przeszłości kilkukrotnie miały już miejsce skargi w związku z zachowaniem doktor E. podczas pełnienia dyżurów w izbie przyjęć. Ostatnia wpłynęła w 2019 roku. Poprzednia dyrekcja szpitala nie wyciągała konsekwencji wobec pani doktor, natomiast we wrześniu ubiegłego roku E. została skierowana na obowiązkowe szkolenie z zakresu komunikacji, prowadzone przez zewnętrzną firmę.
Lekarka wyrzuciła za drzwi romską dziewczynkę i jej matkę, bo nie miały dokumentów
- Po dzisiejszych doniesieniach natychmiast została też wezwana przez dyrekcję na rozmowę, z prośbą o wstępne wyjaśnienia. O kolejnych krokach jakie będziemy podejmować w tej sprawie, poinformujemy gdy wpłynie oficjalna skarga na zachowanie pani doktor. Jako szpital absolutnie nie akceptujemy takich zachowań wobec pacjentów - mówi rzeczniczka.
Próbowaliśmy skontaktować się z doktor E. i zapytać o jej wersję wydarzeń. Przez rzeczniczkę szpitala doktor E. przekazała, że do czasu wpłynięcia oficjalnej skargi nie będzie się w tej sprawie wypowiadać.
Do dzieci pani Liliany ostatecznie prywatnie przyjechał inny pediatra. Okazało się, że córka ma zapalenie oskrzeli i musi brać antybiotyk. - Gdy tylko jej się polepszy, wezmę się za napisanie oficjalnej skargi. Nie zostawię tak tej sprawy - mówi pani Liliana. Pani Liliana chce też napisać do rzecznika praw pacjenta.
- Ręce opadają. Wierzyć mi się nie chce, że ta lekarka wciąż pracuje. Zuzia ma już 19 lat i od tamtej pory wiele razy była w szpitalu z problemami z żołądkiem. Wciąż negatywnie wspomina tę historię - mówi pani Sylwia.
Kilka lat przed historią z Zuzą i jej mamą na zachowanie doktor E. skarżył się w mediach ojciec szesnastolatki. Według jego relacji E. nie przyjęła tracącej przytomność dziewczyny z powodu braku skierowania. A później, po skończonym dyżurze, miała wyjść ze szpitala, mijając nastolatkę na korytarzu.
Chamstwo to mocne oskarżenie?