• @LukaszWyrak
    link
    6
    edit-2
    2 years ago

    Wrzucę dobry komentarz Jacka Dehnela do tego platformizowania i umilania fundamentalistów religijnych w mediach liberalnych:

    "Obserwuję sobie ostatnio normalizowanie fanatyków religijnych: z jednej strony fanatyzm wszedł do rządowego mainstreamu: Czarnek, Jędraszewski, Duda, odczłowieczający, mieszający z błotem, ustanawiający prymat prawa religijnego nad państwowym. Z drugiej strony to normalizowanie odpadów z tamtej grupy: Giertycha, Gowina, Hołowni, Terlikowskiego. Ci, których towarzyskie czy biznesowe drogi rozeszły się z betonem, chcą nadal pozostać przy władzy i apanażach, więc dokonują publicznych maskarad. Lekko korygują dawne poglądy (pozostając oczywiście przy ogólnej myśli, że życie ich współobywateli powinno być regulowane przez zasady ich związku wyznaniowego). Jedni ustąpią w tym, inni w owym, i robią ten taniec na linie, rozpiętej pomiędzy tzw. „nauką” kościoła a oczekiwaniami ich nowej klienteli, czyli głównie liberalnej klasy średniej z konserwatywną podbudową.

    Terlikowski jest tu jednym z egzemplów, a jego akces do drugiej strony dokonuje się na naszych oczach. Abstrahuję od tego, czy jego (moim zdaniem raczej kosmetyczna) przemiana faktycznie wynika z przejęcia się losem ofiar kościoła, czy z przesunięć towarzysko-biznesowych w walkach o prawicowy torcik kasy na media. Ale tak czy owak: Terlikowski jest normalizowany. Jego główną wprowadzającą jest teraz Karolina Wigura, która napisała razem z nim popularną książkę („Polka ateistka kontra Polak katolik”) – o której z obojgiem rozmawia Grzegorz Wysocki w wywiadzie. I jest to wywiad bardzo ciekawy (link poniżej).

    Kiedy Wysocki słusznie pyta o całkiem jeszcze niedawne wypowiedzi Terlikowskiego (na przykład o in vitro, że to „metoda, w której zawsze giną ludzie”) ten się wije: że forma może była niewłaściwa, ale „przecież ten pogląd znajduje się w nauczaniu kościoła”, że to jest cytowanie „ahistoryczne” (bo tekst z 2011 jest „bardzo dawny"). Tak czy owak jedno jest jasne: Terlikowski absolutnie nie chce uznać swojej odpowiedzialności za słowa. Nie jest skłonny uznać, że działalność, za którą bierze pieniądze, z której się utrzymuje – bo tym właśnie jest działalność publicysty – podlega ocenom. Że fakt, że przez dwadzieścia lat żył dobrze ze sprzedaży katolickiej nienawiści i pogardy do różnych grup, może oznaczać odpowiedzialność.

    Ale, co ciekawe, wspiera go w tym Wigura. Kiedy Wysocki cytuje pogardliwe, krzywdzące (pomijając już, że załgane) wypowiedzi Terlikowskiego, Wigura go strofuje: „Ja bym bardzo nie chciała, żeby nasza rozmowa się zmieniła w taki sposób, że ty, Grzegorzu, będziesz teraz bić Tomasza Terlikowskiego, a on będzie się bronić albo tobie oddawać. A tak to teraz trochę wygląda.” Bić. Rozumiecie. W kraju, w którym katoliccy fundamentaliści biją pałkami teleskopowymi kobiety na demo i łamią kości elgiebetom na marszach, Karolina Wigura nazywa BICIEM cytowanie publicyście jego własnych wypowiedzi. Z których nigdy się publicznie nie wycofał, za które nigdy publicznie nie przeprosił tych grup i mniejszości, które publicznie (i za pieniądze) obrażał i upokarzał.

    Ale jest tam jeszcze ciekawszy fragment: o granicach dyskusji. Z kim dyskutować, z kim nie dyskutować. Czy platform, czy no platform. Terlikowski mówi, że rozmowa z Urbanem dla niego to jak rozmowa z Goebbelsem o Żydach. Z kolei Wigura mówi, że rozmawiać z każdym, z Putinem i Hitlerem też, bo „inaczej się zradykalizują”. Na to wskakuje jeszcze Terlikowski i dopowiada stary prawicowy witz, że „teraz, panie, to faszyzmem nazywają już wszystko”. Wigura za to dzielnie symetryzuje, no że mamy różne poglądy w społeczeństwie, a tymczasem dla niektórych „normalne jest wyłącznie myślenie, że […] małżeństwa jednopłciowe powinny być legalne natychmiast.” I że dla nich te pozostałe poglądy są nienormalne, a tymczasem „w zdrowej debacie publicznej funkcjonują różne poglądy i wszystkie one są normalne, a wiele z tych poglądów ma również swoje dobre uzasadnienie, dobre argumenty stojące za nimi.”

    No więc ja mam proste pytanie do tych państwa, skoro jesteśmy przy faszyzmie. Otóż jeden z pierwszych ważnych aktów prawnych III Rzeszy to ustawy norymberskie, zakazujące małżeństw Żydów z Aryjczykami. Dwie dorosłe osoby wolnego stanu chcą wziąć ślub, zgodnie z własną wolą – ale prawo im tego zakazuje w imię pewnych zasad.

    Prawo do zawierania małżeństw międzyrasowych nie różni się od prawa do zawierania małżeństw jednopłciowych. W obu przypadkach nie ma żadnego powodu do ich zakazu, prócz krzywdzących, odrażających, godzących w prawa człowieka ideologicznych przesądów – w pierwszym przypadku nazistowskich, w drugim przypadku katolickich. Prawa człowieka nie są negocjowalne. Ani z panią Wigurą, ani z panem Terlikowskim, ani z gauleiterem, ani z biskupem. To nie są fanaberie, to nie są jakieś kuriozalne uroszczenia, tylko absolutnie podstawowe prawa, wynikające wprost z przyrodzonej nam godności ludzkiej.

    Czy opinię, że Żydom można zakazać małżeństw z Aryjczykami pani Wigura uważa za po prostu „normalny pogląd, który ma również swoje dobre uzasadnienie, dobre argumenty za nim stojące”? Czy popełnia błąd ktoś, kto mówi, że „normalne jest wyłącznie myślenie, że […] małżeństwa międzyrasowe powinny być legalne natychmiast”, czy też pani Wigura napomni go, że to jakieś fanaberie? Czy pan Terlikowski zamknie dyskusję, mówiąc, że „przecież ten pogląd znajduje się w nauczaniu NSDAP”? Czy byłby skłonny publicznie głosić, że zgodziłby się ostatecznie na „jakieś tam związki partnerskie” Żydów z Aryjkami, ale nie na małżeństwa? Czy stanąłby na okładce pisma w srebrnej zbroi z mieczem, ze słupkiem granicznym ze swastyką pod napisem „Rzesza kontra Judeoimperium”?

    Skoro nie, to wypada powiedzieć, że jednego faszystowskiego poglądu by się wstydzili, ale drugiego wcale nie."

    • makeOP
      link
      12 years ago

      Dzięki