Według informacji Onetu za ograniczaniem finansowania białoruskich mediów stoi Waszyngton. Miał on w tej sprawie naciskać na Warszawę w imieniu Kijowa. Ukraina gra bowiem w bardzo skomplikowaną grę z Aleksandrem Łukaszenką

Równocześnie białoruska opinia publiczna zaczyna być coraz silniej prorosyjska. A to kazałoby zwiększać — a nie zmniejszać — wsparcie finansowe dla opozycyjnych mediów na Białorusi

Tymczasem polskie władze traktują Biełsat jako zupełnie inny przypadek

Pierwsze informacje o ograniczeniu finansowania białoruskich mediów opozycyjnych zaczęły docierać do Onetu ze źródeł amerykańskich kilka tygodni temu. Według nich amerykańska dyplomacja miała naciskać na Polskę, by również nasz kraj zmniejszył strumień pieniędzy kierowanych do niezależnych, opozycyjnych białoruskich mediów.

Fakt ograniczania finansowania białoruskich niezależnych portali potwierdziliśmy w kilku źródłach, zarówno w samych mediach, jak i wśród polityków białoruskiej opozycji, w tym wśród jej najwyższych rangą przywódców.

Polskie pany

Problem polega na tym, że wszyscy nasi rozmówcy potwierdzili te doniesienia, ale jednocześnie zastrzegli sobie anonimowość. To efekt bardzo złej i szkodliwej praktyki w relacjach państwa polskiego z białoruskimi opozycjonistami, którzy są przez nie de facto utrzymywani.

Instytucje państwa polskiego od lat stosują wobec Białorusinów zasadę podszytą, jeśli nie wprost pogardą, to na pewno brakiem szacunku. Zasadę, która karze obcinaniem pieniędzy za jakąkolwiek krytykę naszej polityki. W efekcie Polska, nawet jeśli popełnia błędy, to się o tym nie dowiaduje, bo białoruscy opozycjoniści o naszych błędach nie są skłonni z nami rozmawiać.

Drugim problemem, który napotykamy, kiedy opisujemy politykę wobec białoruskiej opozycji, jest fakt, że od lat nie jest ona przedmiotem żadnej realnej debaty. Decyzje na tym polu są podejmowane przez osoby, które w istocie pracują dla lub też są ściśle powiązane z polskimi służbami specjalnymi (nawet jeżeli są zatrudnione w różnych instytucjach bądź fundacjach). Alternatywnie należą one do wąskiego kręgu towarzyskiego, który prowadzi niezmiennie nieskuteczną politykę wobec Białorusi i z nikim tego nie konsultuje.

Ograniczanie środków finansowych na początku roku kalendarzowego było nagminną praktyką stosowaną wobec białoruskiej opozycji i białoruskich niezależnych mediów. Częściowo działo się to celowo, a częściowo w wyniku fatalnego zarządzania. W efekcie białoruskie media wielokrotnie były pozbawione środków finansowych i tym samym były skazane na wegetację i chodzenie “po prośbie”.

To, co było typowe dla Polski, nie jest jednak praktyką amerykańską. A jak już wspominaliśmy, impuls do ograniczenia finansowania wyszedł tym razem z USA. Za oceanem media białoruskie trafiły bowiem do tego samego “koszyka” co znacznie bardziej profesjonalne i dynamiczne opozycyjne media rosyjskie.

Ograniczenie finansowania jest też, niestety, częściowo uzasadnione. Znaczna część białoruskich mediów była w ocenie donotorów z USA całkowicie nieskuteczna. Media te straciły bowiem źródła informacji na Białorusi i w coraz większym stopniu skupiały się na wzajemnym przedrukowywaniu informacji. Rzecz jasna, tego rodzaju działania nie były w stanie w żaden realny sposób wpływać na rzeczywistość na Białorusi. Pewne zmiany były więc konieczne.