Francuski sąd kasacyjny zdecydował, że lewicowi terroryści, którzy w “latach ołowiu” dokonywali krwawych zamachów na funkcjonariuszy włoskiego państwa, nie zostaną wydaleni do Italii.

Terroryści, którzy należeli do takich organizacji jak Czerwone Brygady, Lotta Continua (Walka Trwa) czy Proletari Armati per il Comunismo (Zbrojni Proletariusze na rzecz Komunizmu), uważali się za potomków antyfaszystowskich włoskich partyzantów z czasów II wojny światowej. Zabijali urzędników państwowych, ale ich ofiarami bywali także zwykli obywatele. Na swoim koncie mają m.in. porwanie i morderstwo premiera Aldo Moro w 1978 r.

“Lata ołowiu” we Włoszech to także okres krwawych zamachów bombowych ze strony ugrupowań neofaszystowskich, do najgłośniejszych należały zamach na placu Fontana w Mediolanie w 1969 r. (17 zabitych) i na dworcu w Bolonii w 1980 r. (85 ofiar).

23

Francja terroryzm Włochy Francuski sąd: zakorzenili się

Niektórzy lewicowi terroryści zostali skazani we Włoszech i uciekali do Francji, inni zbiegli, unikając procesu. We Francji otrzymywali status uchodźców dzięki nieformalnej „doktrynie Mitteranda" otaczającej parasolem ochronnym „lewicowych aktywistów". Włoska prokuratura bezskutecznie żądała ich ekstradycji, a włoskie sądy skazywały ich za udział w grupach terrorystycznych, zlecanie i wykonywanie morderstw.

Teraz, po trzech-czterech dekadach, są emerytowanymi „normalnymi obywatelami" francuskiego społeczeństwa, a ujmują się za nimi znani francuscy intelektualiści jak pisarki Annie Ernaux i Fred Vargas, reżyser Robert Guédiguian czy filozof Bernard-Henri Lévi. Kiedy w 2007 r. francuski sąd zdecydował o ekstradycji Mariny Petrelli, jednej z terrorystek skazanej we Włoszech m.in. za udział w porwaniu Aldo Moro, ekstradycję powstrzymał ówczesny prezydent Nicolas Sarkozy, m.in. za sprawą wstawiennictwa swojej żony, włoskiej aktorki i piosenkarki Carli Bruni.

Rząd Mario Draghiego wystąpił o ekstradycję 12 terrorystów. Wniosek poparł prezydent Macron, a także francuski minister sprawiedliwości Eric Dupond-Moretti (w wywiadzie dla włoskich mediów mówił: „Czy kiedykolwiek moglibyśmy się zgodzić na to, aby któryś z zamachowców z Bataclanu uciekł do Włoch, by żyć tam spokojnie przez 40 lat?"). Pod koniec kwietnia 2021 r. Francuzi aresztowali dziesięciu z nich. Dwóch innych ukrywało się, oczekując na przedawnienie swoich wyroków.

Terroryści podczas przesłuchań w maju 2021 r. przypominali, że we Francji rozpoczęli nowe życie.

– Mam trójkę dzieci i wnuczkę – mówił przed francuskim sądem 65-letni dziś Narciso Manenti z Nuclei Armati Contropotere Territoriale (Lokalne Zbrojne Oddziały przeciw Władzy). We Włoszech ciąży na nim wyrok dożywocia za morderstwo – pięcioma strzałami z pistoletu – karabiniera Giuseppe Gurrierego w 1979 r.

29 czerwca ub. roku sąd apelacyjny w Paryżu odrzucił wniosek o ekstradycję 10 terrorystów (w międzyczasie dwóm innym przedawniły się przestępstwa), nie badając nawet poszczególnych przypadków. Sąd powołał się na artykuły europejskiej konwencji praw człowieka dotyczące prawa do poszanowania życia prywatnego i rodzinnego (art. 8) oraz prawa do rzetelnego procesu sądowego (art. 6).

– Ci ludzie mają krew na rękach, powinni zostać osądzeni przez włoskie sądy – zareagował dzień później prezydent Emmanuel Macron. Prokurator generalny sądu apelacyjnego w Paryżu Rémy Heitz w imieniu rządu francuskiego złożył odwołanie do sądu kasacyjnego. Ten 28 marca tego roku podtrzymał decyzję sądu niższej instancji. Niewspółmierna szkoda katów

Sąd kasacyjny (odpowiednik polskiego Sądu Najwyższego) w całości poparł decyzję sądu apelacyjnego sprzed roku, przytaczając ponownie jego argumenty: „Niektórzy z oskarżonych zostali osądzeni zaocznie bez możliwości obrony w ponownym procesie, gdyż prawo włoskie nie daje takiej gwarancji; prawie wszyscy skarżący mieszkają we Francji od około 25-40 lat, w kraju, w którym mają stabilną sytuację rodzinną, są zintegrowani zawodowo i społecznie, nie mają już żadnych związków z Włochami".

„Ich ekstradycja spowodowałaby zatem – podsumował sąd kasacyjny – nieproporcjonalną szkodę dla ich prawa do poszanowania życia prywatnego i rodzinnego".

Sąd zaznaczył, że jego decyzja jest ostateczna.

Pisarz i dziennikarz Mario Calabresi (były redaktor naczelny „La Repubbliki"), syn zamordowanego w 1972 r. przez „lewicowych aktywistów" komisarza Luigiego Calabresiego, skomentował na Twitterze:

„[Jest w tej decyzji] irytujący i obłudny szczegół. Sąd kasacyjny pisze, że ‘ekstradycja spowodowałaby nieproporcjonalne szkody’. Ale pomyślcie o nieproporcjonalnych szkodach, jakie wyrządzili, zabijając mężów i ojców rodzin. Żaden z nich nie wyraził nigdy choćby słowa skruchy…".

Wśród dziesiątki terrorystów cieszących się „zintegrowanym życiem" we Francji, którzy dzięki wyrokowi sądu kasacyjnego definitywnie uniknęli ekstradycji, jest 79-letni dziś Giorgio Pietrostefani, w młodości założyciel Lotta Continua. To on zlecił zabójstwo Luigiego Calabresiego. Włoski sąd skazał go na 22 lata więzienia, a proces nie odbywał się w trybie zaocznym, Pietrostefani brał udział we wszystkich rozprawach w Italii, ale zdołał zbiec do Francji, gdzie, jak podaje „La Stampa", znalazł pracę jako ogrodnik, ożenił się i prowadzi spokojne życie w Paryżu. Pisuje książki.

– Ci ludzie nie ukradli samochodu ani nie wybili okna. Zabili innych ludzi. Dla morderstw nie ma przedawnienia, oni muszą zapłacić. I niech nikt nie nazywa ich byłymi terrorystami. Chyba że niektóre ofiary staną się byłymi ofiarami – komentuje w rozmowie z „La Repubbliką" Maurizio Campagna, wiceprezes Stowarzyszenia Ofiar Terroryzmu. Jego brat, policjant jednostki specjalnej DIGOS, został zamordowany w 1979 r. przez terrorystów ze Zbrojnych Proletariuszy na rzecz Komunizmu.