Jeden na wiecach ONR, ze znakiem falangi na ramieniu, krzyczał: “Ukraińcy, won z Polski!”. Drugi udostępniał swą knajpę kapelom związanym ze sceną neonazistowską. Teraz organizują niedzielny marsz w obronie Jana Pawła II we Wrocławiu.
Marsz ma przejść ulicami Wrocławia w niedzielę, 2 kwietnia. Ma być reakcją na “zniesławienia pamięci św. Jana Pawła II”. To część obchodów “dni papieskich” na Dolnym Śląsku, które organizują wspólnie archidiecezja wrocławska oraz diecezje legnicka i świdnicka.
Sam marsz jest jednak organizowany nie przez instytucje kościelne, a przez stowarzyszenie Wrocław dla życia i Fundację Vivo.
Wrocław dla życia - wspólnie z Młodzieżą Wszechpolską - w październiku ubiegłego roku organizował tzw. Marsz dla Życia. Uczestnicy promowali małżeństwo jako związek zarezerwowany wyłącznie dla par heteroseksualnych; manifestowali też w imieniu “obrony życia” nienarodzonych dzieci. Oba marsze łączy osoba jednego z organizatorów - Łukasza Burzyńskiego. “Pragniemy pokazać Wrocławiowi, że mieszkają w nim ludzie opowiadający się za życiem, za tradycyjnym modelem rodziny” - mówił podczas Marszu dla życia. Marsz w obronie Jana Pawła II. Tradycyjny model rodziny i bezradność papieża
Gdy teraz na łamach katolickiego “Gościa niedzielnego” zapowiadał marsz papieski, tłumaczył z kolei: - Ciężko, żeby nie bolał nas bezmyślny osąd oparty na jednym, wybitnie nierzetelnym materiale. W naszym przekonaniu celem mediów jest uderzenie w papieski autorytet.
Burzyński opisuje się jako “społecznik, publicysta”. Jest redaktorem kwartalnika “Civitas Christiana” i członkiem Katolickiego Stowarzyszenia Civitas Christiana. Publikuje też na łamach “Nowych Kształtów”. Tam właśnie polemizował z reportażem “Maxima Culpa. Co kościół ukrywa o Janie Pawle II” Ekke Overbeeka, który w swoim śledztwie dowodzi, że Karol Wojtyła wiedział o pedofilii wśród księży, zanim został papieżem.
“Winą, którą obarcza się papieża Polaka jest niemal wyłącznie bezradność” - pisze jednak Burzyński. I dodaje, że Wojtyle “mogło zabraknąć determinacji i pomysłów na rozwiązanie problemów, ale może też i czasu i możliwości”.
ONR-owiec przeciw Ukraińcom. Kim jest organizator Marszu Pamięci Jana Pawła II
Burzyński związany jest też z Obozem Narodowo-Radykalnym. Brylował na manifestacji we wrześniu 2018 roku, gdy ONR protestował przeciw obecności Ukraińców we Wrocławiu.
Twierdził też, że “zdecydowana większość mieszkańców Wrocławia jest przeciwna ekspansji tej mniejszości” (choć nie podał na potwierdzenie swoich słów żadnych danych).
Rok wcześniej brał udział w akcji ONR i kibiców Śląska Wrocław. Razem z Justyną Helcyk - oskarżaną o nawoływanie do nienawiści kierowniczką dolnośląskiej brygady ONR - spotkali się na Promenadzie Staromiejskiej, by złożyć hołd Witoldowi Pileckiemu. Pretekstem była fotografia, na której młodzi ludzie pozują z cmentarną kokardą przy pomniku rotmistrza.
Burzyński stanął też w obronie Helcyk, która podczas manifestacji nacjonalistów przeciw muzułmanom w 2015 roku krzyczała: “Oni [muzułmanie – przyp. red.] uważają, że białe kobiety niemuzułmańskie trzeba gwałcić! Biała Europa zmierza ku upadkowi. Rządzą nami żydowscy imperialiści, a przybysze wyrżną nas wszystkich w pień! Przyjadą po dzieci, staruszki i wszyscy będziemy bez głów! Nie pozwolimy, by islamskie ścierwo zniszczyło naród Polski!”.
Prokuratura oskarżyła ją wówczas o nawoływanie do nienawiści wobec imigrantów i muzułmanów.
“Proces Justyny Helcyk jest procesem stricte politycznym i opiera się na zasadzie, że niepokorną rybę trzeba zabić, żeby płynęła z prądem jak zdechłe” - pisał w liście do ONR-owskiego serwisu kierunki.info.pl.
Mowę nienawiści Burzyński nazwał “mitycznym” argumentem w ramach politycznej poprawności, który ma służyć do stworzenia “człowieka służącego bezsensownej ideologii niemającej żadnego podparcia naturalno-moralnego”.
Na koniec swojej rozprawki podkreślił: "Justyna trzymaj się! Biała, katolicka i normalna Polska jest z Tobą!"
Burzyński protestował też przeciw nierzetelnym - jego zdaniem - relacjom z wrocławskich obchodów wybuchu powstania warszawskiego w 2015 roku. Narodowcy i kibole Śląska Wrocław odpalili na pl. Dominikańskim ponad 70 rac, odśpiewali hymn i wykrzyczeli “Zawsze i wszędzie policja jeb… będzie”. Burzyńskiemu szczególnie nie podobało się słowo “zadyma”, które powtarzali dziennikarze opisując zablokowane i zadymione racami skrzyżowanie.
“Dla nas staje się źródłem frustracji sytuacja, gdy niezależnie od tematyki podejmowanych przez nas inicjatyw zawsze jesteśmy posądzeni o ekstremizm” - napisał wówczas w liście otwartym. Organizatorzy Marszu Pamięci Jana Pawła II. Tajemnicza fundacja Vivo
Drugi z organizatorów marszu w obronie Jana Pawła II to Fundacja Vivo (wcześniej - Idzie Jezus). Nie ma strony internetowej ani profilu na Facebooku, jedyny ślad to wpis w Krajowym Rejestrze Sądowniczym. Została założona w 2001 roku, a jej jednoosobowy zarząd reprezentuje 63-letnia Iwona Barbara Kubicz-Ludkowska. Jako siedzibę wpisano ul. Jugosłowiańską 65D we Wrocławiu.
Jak wynika z danych KRS, Kubicz-Ludkowska jest powiązana jeszcze z dwiema firmami, które mają działać pod tym adresem - I.Matus oraz Inteko. W dokumentach obu tych firm pojawia się także mąż Kubicz-Ludkowskiej, Bogdan Ludkowski.
To wrocławski biznesmen, kiedyś wiceprezes Śląska Wrocław, a później założyciel znanej deweloperskiej firmy Intakus (przekształcona w spółkę akcyjną CFI Holding SA Ludkowski).
"Kręgosłup moralny, który daje wiara, jest potrzebny również w biznesie. Jeśli przestrzega się Dekalogu w życiu osobistym i rodzinnym, to i w świecie gospodarczym" - mówił w rozmowie z "Gościem Niedzielnym".
I tłumaczył, że nazwę Intakus wziął od łacińskiego słowa intactus, co oznacza “nieustępliwość”. W logo firmy umieścił krzyż.
“Niektórych takie przywiązanie do wiary może razić, innych przeciwnie. Skoro jednak żyjemy w czasach, gdy toczy się wojna o obecność krzyży w przestrzeni publicznej, w ten sposób manifestujemy dyskretnie nasz światopogląd” - mówił dziennikarzowi “Gościa Niedzielnego”.
Wielokrotnie angażował się w prawicowe inicjatywy we Wrocławiu - działał m.in. na rzecz prezydenckiej kandydatury Grzegorza Brauna i współpracował z Januszem Korwin-Mikkem. Dawniej członek UPR, w wyborach parlamentarnych w 2019 roku startował z list komitetu wyborczego Konfederacja Wolność i Niepodległość (nie zdobył mandatu), a rok później wspierał Krzysztofa Bosaka.
Szkoła nie musi być taka sama jak 200 lat temu - uważa Anna Szulc, nauczycielka matematyki z I LO w Zduńskiej Woli. Od czterech lat nie wystawia ocen swoim uczniom. Nie robi też klasówek, wywiadówek, nie zadaje prac domowych i nie odpytuje przy tablicy.
– Ludzie to nie roboty. Jesteśmy różni i powinniśmy być oceniani pod różnym kątem. A unifikacja jest po prostu głupia – uważa Julia, uczennica trzeciej klasy liceum w Opatowie. W jej szkole nie wystawia się ocen. – Brak stopni jest superopcją – mówi.
Jej koleżanka Martyna dodaje: – Ten system jest dużo lepszy, bo widzę, że uczę się bardziej dla siebie, a nie dla ocen. Tak powinno być w każdej szkole.
W szkołach nie musi być ocen. Ale nie wszyscy to wiedzą
Zacznijmy od początku. Zgodnie z zapisami prawa oświatowego nie ma obowiązku wystawiania oceny cyfrowej. Nauczyciel musi jedynie wystawić uczniowi ocenę końcową. W klasach 1–3 jest to ocena opisowa, natomiast u uczniów starszych – cyfrowa.
Przepisy nic nie mówią o masowo wystawianych stopniach przez nauczycieli, a jedynie o daniu uczniowi informacji zwrotnej: co robi dobrze, na jakim jest etapie, nad czym musi pracować.
– Wystawianie stopni jest metodą oceny cząstkowej, która zgodnie z przepisami prawa oświatowego przestała funkcjonować w 1999 roku – tłumaczy Anna Szulc. – Od ponad 20 lat rolą nauczyciela jest obserwować, doceniać i wspierać ucznia w jego procesie uczenia się. Tak stanowi prawo. Tymczasem prawo w szkole nie tylko nie jest respektowane, ale zbyt często łamane. Powszechnie nie znają go i nauczyciele, i rodzice.
Chodzi więc nie tylko o określenie sposobu nauczania, ale także indywidualizowanie podejścia do ucznia, branie pod uwagę jego zainteresowań i możliwości. Nauczycielom trudno wdrażać to w życie, kiedy muszą zdążyć z materiałem, zrealizować minima programowe, dobrze wypaść w rankingach.
Wielu nauczycieli nie rezygnuje więc z oceny cyfrowej. Zresztą ma ona swoich zwolenników wśród wielu rodziców, a także władz oświatowych. – Ocena to nic złego. A jej brak nie motywuje uczniów – uważa Anna Skopińska, rzeczniczka prasowa łódzkiego kuratorium.
System krzywdzi uczniów. Nauczyciele zmieniają szkołę
Kontrargument? Podstawy systemu oceniania powstały ponad 200 lat temu. – Poszukując powodów do tego, by nie tkwić w przestarzałej szkole, zapytajmy siebie, czy wybralibyśmy się dziś do kowala usunąć ząb – obrazuje problem Anna Szulc, matematyczka ze Zduńskiej Woli.
Uważa, że stawianie stopni jest krzywdzące dla uczniów. – Bo wniosą taki system w swoje życie i będą go powielać. Będą oceniać, porównywać, stosować przy tym nagrody i kary, które niczemu dobremu nie służą. Czy naprawdę szkoła ma być taka sama od 200 lat tylko dlatego, że się do tego przyzwyczailiśmy? – pyta Anna Szulc.
Sama zrezygnowała z tradycyjnych metod nauczania 18 lat temu. – Początkowo nieśmiało, ale konsekwentnie podjęłam się pójścia drogą obok systemu – mówi.
Nie robi klasówek, wywiadówek, nie zadaje prac domowych i nie pyta przy tablicy.
– Moi uczniowie pracują w grupach. Spotkania z rodzicami mają charakter trójstronny. Od czterech lat nie wystawiam stopni, a oceniam postępy ucznia w procesie – opowiada.
Dodaje, że takich nauczycieli jest coraz więcej, dzięki czemu polska szkoła zmienia się oddolnie.
Jaka jest skala zjawiska? – Kuratorium nie ma takich danych. To zależy od wewnątrzszkolnego systemu oceniania. I indywidualnej decyzji nauczyciela – mówi Anna Skopińska.
Anna Szulc: – Zmiany, choć zbyt wolno, zachodzą. Część nauczycieli rezygnuje ze sprawdzianów. Część stawia na pracę w grupach. A inni zmienili ustawienie ławek, by uczniowie nie siedzieli do siebie plecami. To już jest coś.
Co wynika z presji i z przyzwyczajenia
Od oceniania odeszła też Agnieszka Stefańska, historyczka z LO im. Bartosza Głowackiego w Opatowie. – Widzę kolosalną różnicę – mówi. – 90 proc. moich uczniów przyjęło tę zmianę pozytywnie. I nie zamierzam już pracować tak, jak wcześniej pracowałam.
Nauczycielka dodaje: – Kiedy początkowo pytałam młodzież, co jest dla nich najważniejsze, mówili, że oceny. I to był dla mnie szok. Nie atmosfera i nie relacje, tylko czy będę ich pytać i robić niezapowiedziane sprawdziany. Mówili mi, że to wynika z presji grupy, rodziców i tego, że są do oceniania przyzwyczajeni.
Ale to wcale nie jest tak, że im więcej testów i sprawdzianów, tym dzieciaki więcej wiedzą. I mówię to z perspektywy nauczycielki, która namiętnie robiła klasówki. Ale nie chcę już pracować w pruskiej szkole.
Do zmiany podejścia zainspirował ją Instytut Zwinnej Edukacji z Lublina, który realizuje projekt zakładający zmianę sposobu zarządzania placówkami edukacyjnymi. Jedną z jego odnóg jest fundacja Szkoła bez Ocen.
Współzałożyciel fundacji Jarosław Durszkiewicz powołuje się na badania, które dowodzą, że oceny nie motywują i powodują stres. Uczniowie nie uczą się dla siebie, ale dla stopni. A to wszystko sprzyja niezdrowej rywalizacji. – Szkoła jest po to, by uczeń nabywał kompetencji, przygotowywał się do dorosłego życia w przyjaznej atmosferze. Ale stawiane przez nauczycieli stopnie sprawiają, że to „świat obok świata", odrębne środowisko, które funkcjonuje samo dla siebie. Człowiek wychodzi na zewnątrz i jest w zupełnie innej rzeczywistości – mówił Durszkiewicz w rozmowie z Onetem.
Co się liczy w życiu, czyli nieprzyjazna edukacja nie wspiera nikogo
Anna Szulc: – Czy po skończeniu szkoły ktoś nas pyta, jaką ocenę mieliśmy z równań kwadratowych? I czy kluczem do sukcesu jest wysoki wynik na maturze? W życiu liczy się to, by być empatycznym, kreatywnym, wolnomyślącym, decyzyjnym i odpowiedzialnym za swoje wybory. By umieć współpracować, a błąd traktować jako naturalną okazję do uczenia się na nim. I odróżniać prawdę od fake newsa. Nieprzyjazna edukacja nie wspiera nikogo. Przecież to, co damy dzieciom dzisiaj, one oddadzą nam jako dorośli jutro.
– To nie nauczyciel ma realizować podstawę programową, tylko uczeń. To na nim ma spoczywać ta odpowiedzialność – mówi Agnieszka Stefańska.
I dodaje, że nauczyciel ma być moderatorem, ma stymulować do myślenia: – Naszym zadaniem jest stworzenie odpowiednich warunków. Wspieranie ich, angażowanie i zachęcanie. A przede wszystkim niekrytykowanie. Moi uczniowie nie boją się mówić. Są aktywni na lekcji. I mówią mi, że czują się bezpieczni. A przy tym świetnie pracują.
Anna Szulc: – Moją rolą jest to, by uczniowie lubili i umieli matematykę. To naprawdę zmienia perspektywę, daje przyjemność uczenia się. I współtworzy miłą atmosferę i pracę w zaufaniu.
Parę dni temu gdzies przeczytalam, ze Iran skazal na smierc pierwsza osobe w sprawie protestow i cos mi nie pasowalo. Tutaj watek o tym, skad to mylace info: https://twitter.com/SuneEngel/status/1592499837408509952
Plus - Iran skazuje czesto na smierc aktywistow i jest drugim krajem na swiecie jesli chodzi o liczbe egzekucji. Ale to jednak ~200 osob rocznie, nie 15k.
Ciekawe. Ale może to też oznaczać, że development zajmuje więcej czasu. W każdym razie z mojego doświadczenia osoby na stanowiskach managerskich trochę się wdrażają i ich pierwsze decyzje są rzeczywiście kadrowe. Wiem, że Elon jest pojebany, ale nie doszukiwałabym się jego roli w każdej zmianie, którą wprowadzili przez ostatnie dni.
Natomiast chyba rzeczywiście moderacja zniknęła z Twittera?
Systemy rekomendacji YT tez sa karmione. Na tiktoku pewnie jest podobnie, ale na YT powstalo wiele siatek targetowanych konkretnie do dzieci: filmiki z postaciami z bajek, ktore zawieraja tresci erotyczne, mnostwo hazardu kierowanego do nastolatkow itp itd. Trudno mi porownywac do tiktoka, bo nie znam tej spolecznosci, ale kultura YT w niektorych bańkach zaczela byc naprawde przerazajaca
Bardziej chodziło mi o 3rd party (widgety na innych stronach), a nie popularność samej aplikacji.
Jeśli chodzi o dzieci - no niestety, tak samo jest z YT. Większość dzieci zostawia się teraz z przypadkową playlistą wlaczona na yt w ramach zabawy. To pokolenie bedzie mialo calkiem nowe choroby cywilizacyjne;/
Nie wiem, jakoś nie widzę dużego zagrożenia tutaj. Trochę nowych trików do phishingu, ale żadnego większego wektoru ataku.