cross-postowane z: https://szmer.info/post/327646

Jeden dzień. Kilkanaście godzin. Media ożywiają się, bo chodzi o przemoc wobec dzieci. Społeczeństwo też na chwilę ożywia się, oburza, krzyczy w Internecie. - Sąsiedzi mówią, że nic nie słyszeli, albo winą obarczają najbliższych Kamilka, którzy mieszkali z nim przy ulicy Kosynierskiej w Częstochowie. - Nie żyję cudzym życiem, nie wydaję wyroków - mówi jeden z sąsiadów, przypomina Wirtualna Polska, bo już trochę zaczęliśmy zapominać. Bardziej pamiętamy poruszenie w sieci, głosy tysięcy ekspertów, których głowy wypowiadały mądre słowa w telewizorach. Powstały diagnozy, recepty, generalnie sprawy z pozoru ruszyły z miejsca.

Później przeczytaliśmy kolejne doniesienia o przemocy domowej. Nie będę ich wymieniał, tworzył listy społecznego wstydu i narodowego braku uważności. Za każdym razem znowu nikt nic nie wiedział, wszystko wydarzyło się jak jakieś upiorne jajko niespodzianka. Poczytaliśmy o pijanych rodzicach, którzy opiekowali się dziećmi, znowu padły słowa oburzenia i wszystko wróciło do normy. Zapomnieliśmy całkowicie o tym, co w okolicach sprawy Kamila wydarzyło się w Chodzieży i Kobylej Górze, a to były tylko takie głośniejsze sprawy. Cichsze zapominaliśmy na drugi dzień. Wracamy do dzisiaj.

Małżeństwo P. rodzinę zastępczą prowadziło od lat, teraz przebywają w areszcie. Oględziny medyczne wykazały, że wobec 12 dzieci stosowano przemoc. Dwoje czterolatków przebywa w szpitalu. Polsatnews nieoficjalnie dowiedział się, że policjanci z Nakła nad Notecią w przeszłości podejmowali już interwencję w tym domu, podaje portal. Małżeństwo wychowywało troje swoich biologicznych dzieci i jedno adoptowane. Pierwsze dziecko w ramach rodziny zastępczej pod ich pieczę trafiło w lipcu 2015 roku. - O umieszczeniu dzieci w rodzinie zastępczej decyduje każdorazowo sąd - przekazał w rozmowie z polstnews pl Piotr Hemmerling, zastępca dyrektora w PCPR w Nakle nad Notecią, czytamy na stronie portalu. Za prowadzenie zawodowej rodziny zastępczej małżeństwo pobiera 4,5 tys. zł miesięcznie. Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, podaje Polsatnews, że mężczyzna pracuje w szkole jako nauczyciel. Na pokrycie utrzymania kosztów jednego dziecka mogli dostawać nawet do 1,5 tys. zł. - Dodatkowo takie rodziny dostają zwrot za prąd, wodę i ogrzewanie. Z relacji dzieci wynika, że w domu rzeczywiście dochodziło do stosowania przemocy. - Te najmłodsze mówiły, że biła ciocia, a wujek krzyczał. Więc na pewno była tam również przemoc emocjonalna, psychiczna - powiedział dyrektor szpitala i dodał, że stan psychiczny dzieci nie wymagał interwencji specjalistów. - Nie wykazują obrazu traumy psychologicznej. Uznały, że środowisko domowe jest, jakie jest. Nie miały wzorca, porównania - tłumaczył dr Bury, podaje Polsat, a ja myślę, że oprócz przemocy, to wyjątkowo dramatycznie brzmią słowa o braku wzorca. Co dzieje się w głowie dzieci, które doświadczają przemocy, mogą nam donieść naukowe opracowania. Jednocześnie tak naprawdę nie jesteśmy w stanie sobie tego wyobrazić, empatia ma swoje granice. Na dodatek taka sytuacja w ramach pieczy zastępczej rodzi kolejne problemy, gdyż na tym polu też nie mamy większych sukcesów, a podważa zaufanie wobec innych rodzin zastępczych. 12 dzieci doświadczyło przemocy. Powołano sztab kryzysowy, choć przecież w sprawie przemocy domowej powinien taki sztab działać już dawno i nie tylko reagować na dane kryzysy, ale próbować do nich nie dopuszczać. Ciągle mamy dowody, że spójny system reagowania nie działa, ale choć to wiemy, to z jakichś powodów słuchamy bredni rządzących, że system mamy dobry. Jaki system?

Tymczasem dyrektor liceum w Tarnowie zawiadomił sąd o złej sytuacji rodzinnej jednej z uczennic. Później, po zgłoszeniu od krewnej nastolatki, prokuratura postawiła matce dziewczyny zarzut psychicznego i fizycznego znęcania się nad dzieckiem. Kuratorium wszczęło postępowanie przeciwko dyrektorowi, który ma być zawieszony w obowiązkach i stanąć przed komisją dyscyplinarną dla nauczycieli, podaje TVN24. Wypowiadać o swojej sytuacji nie chce się dyrektor. Wcześniej powiedział Gazecie Wyborczej: - Zareagowałem tak, jak należało. Nie mam sobie nic do zarzucenia. Teraz pewnie zostanę bezrobotny. W trakcie zawieszenia dyrektor szkoły będzie otrzymywał jedynie część wynagrodzenia. Rozprawa dyscyplinarna w jego sprawie została wyznaczona na marzec 2024 roku, czytam na stronie portalu. Czyli ktoś zareagował tak, jak należy, a teraz ma poważne problemy. Małopolska Kurator Oświaty, Barbara Nowak, twierdzi, że sprawa wygląda inaczej, niż to się wydaje. Wiarygodność tej postaci jest w zasadzie zerowa, ale dopuszczam możliwość, że coś jest na rzeczy. Jednocześnie Barbara Nowak nie wyjaśnia - co.

Niezależnie od tego i tak płynie w eter informacja, że może lepiej nie reagować. Przecież rodzic może się poskarżyć. W tym samym czasie. Marszałek Witek opowiada o matce płaczącej z powodu seksualizacji dzieci w przedszkolach. Mikołaj Pawlak zapowiada kontrole w liceach, technikach i branżówkach, które wygrały w Rankingu Szkół Przyjaznych LGBTQ+. I choć to uczniowie decydowali o tym, które placówki znajdą się w zestawieniu, teraz z sukcesu będą najpewniej musieli tłumaczyć się dyrektorzy, pisze Justyna Suchecka na łamach TVN24. Przemysław Czarnek ogłosił, że przemoc domowa i przemoc rówieśnicza biorą się z ataków na Kościół katolicki i Jana Pawła II, a kryzys rodziny wynika z ideologii lewackiej. To wystarczyło ministrowi edukacji i nauki za diagnozę. Mam wrażenie, że nie tylko jemu. Szeroko pojęte rodziny nie piją alkoholu, a upijają się ideologią lewacką. Rodzice nie stosują przemocy fizycznej i psychicznej, a praktykują lewackie rytuały. Bardzo szybko też podchwycono, że często w sprawę bicia zaangażowany jest konkubent, więc to wina konkubentów, a więc rodzin takich nie do końca prawdziwych, a kto rozbił prawdziwe - wiadomo: ideologia lewacka. Brednie roznoszą się z prędkością światła, ale w przypadku rodziny zastępczej z Wągrowca - to najwyraźniej było prawidłowe, cokolwiek to zresztą znaczy, małżeństwo. I co teraz?

Zabawię się w tej koszmarnej sytuacji w Jasnowidza z Człuchowa i wyprorokuję, co będzie dalej: Anna Krawczak napisze wyjątkowo mądry post na Facebooku, wyjaśni wszystkie zawiłości, gdyż jest niezwykle kompetentna i zna się na rzeczy, post zostanie masowo udostępniony, eksperci wypowiedzą się w studiach telewizyjnych i radiowych, padną te same diagnozy, co zawsze, bo w zasadzie nie ma innych, jacyś politycy ogłoszą kolejne zmiany w prawie, które wejdą w życie lub nie, Fundacja Dajemy Dzieciom Siłę przypomni, że już wcześniej zgłaszała postulaty zmian w prawie, ale nikt ich nie chciał słuchać, ktoś napisze, że za Tuska to było jeszcze gorzej, a poza tym przemoc domowa zawsze była, ktoś powie, że nie wolno łączyć polityki z problemem, choć to politycy decydują o prawie, a obecna władza ma usta pełne frazesów na temat ochrony rodziny i dzieci nienarodzonych, Przemysław Czarnek powie, że to wszystko wina ideologii lewackiej, społeczeństwo oburzy się, ale za chwilę zapomni, po czym wszyscy będziemy zaszokowani, gdy znowu coś podobnego się wydarzy i wszystko powtórzy się od początku.

Dopóki społeczeństwo nie zmieni swojego nastawienia do przemocy domowej, dopóki nie przestanie traktować jej jako tematu tabu, dopóki w przestrzeni publicznej nadal będą pojawiały się brednie o braku szkodliwości klapsów i dywagacje na temat tego, czy wolno bić dzieci kablem od żelazka, czy jednak nie, gdy będziemy odwracali wzrok, nie będziemy społecznie dążyli do tego, żeby wzmocnić już nie tylko struktury organizacyjne połączonych sił instytucji publicznych: szkół, pomocy społecznej, poradni różnego rodzaju, organizacji pozarządowych, policji, ale również, a może przede wszystkim, zaufanie między tymi instytucjami życia publicznego, to nic się nie zmieni. A przecież w tym wszystkim to dzieci są najważniejsze. To my, tak zwani dorośli, fundujemy im taki świat, a później dziwimy się, że część z tych młodych ludzi stosuje przemoc lub czuje się bardzo źle.

Za: https://www.facebook.com/pawel.lecki79/posts/pfbid0Qsca43QQGqAsJZ93X9cnZHf7rY5h1q4YC32zeNQDqP1ryz5ReP37xDGLPUGr8zzTl