Z najnowszego raportu firmy rekrutacyjnej Challenger, Gray & Christmas na temat bilansu zwolnień w Stanach Zjednoczonych wynika, że sztuczna inteligencja odpowiada za prawie 4000 zwolnień. Portal heise.de stwierdza, że skoro firma oficjalne dodała do tabelki AI jako przyczynę zwolnień, to pewnie spodziewa się, że liczba ta będzie rosnąć. Podobna ilość osób straciła pracę w związku z fuzją lub przejęciem firmy, mniej - z powodu outsourcingu za granicę. W raporcie pominięto zwolnionych w marcu pracowników infolinii National Eating Disorders Association (NEDA) zastąpionych przez chatbota (vide: https://techspresso.cafe/2023/06/02/czatbot-mial-pomagac-w-terapii-zaburzen-odzywiania-ale-dawal-szkodliwe-porady/). W tym przypadku już wcześniej spekulowano, że zwolnienia miały w rzeczywistości na celu wcześniejsze rozbicie planowanych związków zawodowych.
Jak to bodajże Lem kiedyś napisał, strach przed AI przypomina strach przed dźwigami czy automatyzacją produkcji.
Dźwig jest wiele razy silniejszy od człowieka, automaty pracują wydajniej i dokładniej i tak dalej, a jednak pracownik wciąż jest potrzebny.
Problemem nie jest automatyzacja i postęp, które de facto dają nowe narzędzia, by jeszcze wydajniej pracować, i nie są ani dobre ani złe. Problemem jest to, że wydajność zakładów pracy i firm wzrosła znacząco, to już proporcjonalna część tego kapitału który wraca do pracownika, jest z dekady na dekadę coraz mniejszy.
Oznacza to coraz większe rozwarstwienie społeczne, kumulację kapitału a co za tym idzie włądzy w rękach wąskiej grupy, i proces sam się coraz mocniej napędza. https://aneconomicsense.org/2015/02/13/why-wages-have-stagnated-while-gdp-has-grown-the-proximate-factors/