• @didleth
    link
    32 years ago

    Ten “brak przymusu” wygląda fajnie tylko na papierze. W praktyce jest problem co zrobić z dzieckiem, które nie chce brać udziału w zajęciach/nie chce być na dworze, a finalnie ma zaległości, które przekładają się na późniejsze funkcjonowanie. Przymus połączony z tłumaczeniem to obecnie standard, “nie, bo nie” raczej nikt nie stosuje. Odnośnie długiej adaptacji i pozwoleniu dziecku, by nie szło do przedszkola, kiedy nie chce (bo do tego to się nieraz sprowadza) - dla dziecka może i fajne, ale dla rodzica dość męczące, w praktyce nieraz oznacza rezygnację z pracy zawodowej.

  • @zbych
    link
    22 years ago

    Wszystko to ładnie wygląda w teorii. W praktyce dziecko “podążające własnym torem” często nie potrafi trzymać przyborów do pisania w sposób użyteczny (celowo nie piszę właściwy, bo nie ma jednego takiego). A że nie potrafi kredką nic narysować, to tym bardziej będzie unikało zajęć. Poza tym brak systemu kar i nagród trwa wyłącznie do… spotkania z rodzicem. Sytuacja typu masz tu jeszcze cukierka, ale wyjdź z samochodu bo się spieszę nie jest rzadkością. Bywa też, że “niezależność dziecka” jest wytrychem dla rodzica, żeby nie przyznać, że dziecko ma specjalne potrzeby i warto skorzystać np. z wczesnego wspomagania rozwoju. Mając porównanie zarówno z klasycznymi placówkami jak i leśnym przedszkolem, trudno stwierdzić, że oba rozwiązania mają sporo wad i wcale leśne to nie jest tylko cud, miód i szczęśliwe dzieci.

    • @didleth
      link
      32 years ago

      Z tym “trwa wyłącznie do spotkania z rodzicem” nie przesadzałabym. Dzieci są różne i rodzice są różni - miałam np. styczność z panią domagającą się, by w przedszkolu nie było żadnych zajęć zorganizowanych czy zasad, finalnie zabrała dziecko z przedszkola. A odnośnie tego wytrychu - to raczej nieraz w drugą stronę działa. Prywatne (w tym leśne, bliskościowe itp.) przedszkola nieraz boją się dzieci z orzeczeniem, bo zwyczajnie brakuje im specjalistów - nieraz nie mają formalnego statutu przedszkola, nieraz problem ze znalezieniem nauczyciela wspierającego, bo na taki Wygwizdów Dolny z malowniczym lasem nic sensowego nie dojeżdża (więc nauczyciel musiałby być zmotoryzowany i płacić sobie za benzynę) itp. Mam 2 dzieci w bliskościowym przedszkolu z elementami leśnego (tj. mają budynek, ale dużo siedzą w lesie i na dworze), przyjazną kadrą i ogólnie sobie chwalę - ale widzę też minusy, autystyka w przyszłym roku zabieram do szkoły bardziej systemowej, bo zwyczajnie będzie bardziej kompatybilna z jego potrzebami. Ale mam też dużo bliżej małe, leśne przedszkole i tam na hasło “dziecko z zaburzeniami SI” (a akurat dla takiego pod względem sensorycznym leśne przedszkola są świetne) udają, że ich nie ma. Łatwo jest się chwalić bliskościowym podejściem w samym przedszkolu, jak już na etapie rekrutacji wybiera się sobie dzieci posłuszne i bezproblemowe.

      • @zbych
        link
        22 years ago

        No tak, temat rzeka i szereg doświadczeń. Jako rodzic dziecka ze specjalnymi potrzrbami przeszliśmy przez systemowe przedszkole, przechodzimy systemową szkołę i przy dobrym kontakcie z dyrekcją wypracowujemy sesnowne rozwiązania. Ale wiem, że nie zawsze tak jest. Z kolei mam też przykład z leśnego, że rodzice wylierają fakt tego, że dziecko powinno ( oczywiście wg mnie, który od kilku lat siłą rzeczy styka się z różnymi problematycznymi przypadkami) pójść przynajmniej na jakąś kontrolę. Tak czy inaczej, leśne jest fajne bo jest w lesie. A wiadomo, że czas spędzony w lesie/na łące/ w bagienku jest lepszy :)

        • @didleth
          link
          22 years ago

          To u nas panie z tego paraleśnego przedszkola same skierowały do poradni, żeby starać się o WWR - a poradnia nie przyznała argumentując, że na to musi być stwierdzona niepełnosprawność. A wiadomo, że pewne zaburzenia u 3latka trudniej zdiagnozować, niż u starszego dziecka. I ogólnie ten system jest zjebany (jak dziecko potrzebuje specjalisty, to powinno mieć refundowanego specjalistę, a nie czekać, aż jego stan się pogorszy na tyle, by mówić o niepełnosprawności). Także zależy, na jakich ludzi trafisz. Wszędzie. My celujemy w małą szkołę prywatną (szczęśliwie możemy sobie na to pozwolić), na rejon bym się nie zdecydowała - już sama liczebność klas jest dla mnie argumentem przeciwko