Chińczycy mają apetyt na rozbiór Rosji. Rosną nacjonalistyczne nastroje, a rewizjoniści domagają się od rządu w Pekinie, by ukarał Kreml za imperialne zbrodnie i odebranie Chinom ziem. W internecie Państwa Środka furorę robi film, który promuje podbój rosyjskiego dalekiego wschodu od jeziora Bajkał aż po Sachalin – czytamy we „Wprost”.
Z sondowaniem bym się zgodziła. Ogólnie Chiny się miotają. Nie wiedzą same, jak utrzymać swój status papierowego, ale wciąż rzekomo groźnego tygrysa. Nie zdziwiłabym się, gdyby te narracje nie były próbą jakiegoś przykrycia ostrych rozłamów wewnętrznych wśród politycznej elity i odśrodkowych tendencji sprzyjających podziałowi kraju. Niewykluczone jest, że chińska historia też zatacza koło, jak europejska. Tyle że o ile my jesteśmy teraz w latach (na oko) 1931-1937, oni mogą cofać się do pierwszych dwóch dekad XX wieku: czyli do epoki destabilizacji władzy cesarskiej i de facto podziału kraju między skłóconych ze sobą *warlordów *i nowej ekspansji nacjonalizmu.