30 sierpnia w Wrocławiu odbyła się demonstracja mająca wyrazić solidarność z aktywistami represjonowanymi za pomoc uchodźcom na granicy polsko-białoruskiej. Chodzi o dwie rozprawy sądowe mające się odbyć już 2 września w Białymstoku – Piątki z Hajnówki oraz wolontariusza Bartosza.

Piątka z Hajnówki to piątka aktywistów, która w obliczu kryzysu humanitarnego na granicy zdecydowała się ochronić przed pushbackiem obywatela Egiptu i dziewięcioosobową iracką rodzinę, w tym 7 dzieci. Aktywiści dostarczyli żywność, wodę, ciepłą odzież oraz przewieźli osoby do najbliższego miasta w celu uzyskania dalszej pomocy. To wystarczyło prokuraturze, żeby postawić im zarzut o ułatwianiu niezgodnego z prawem pobytu na terytorium RP w celu osiągnięcia korzyści osobistej lub majątkowej, mimo, że akta sprawy na to nie wskazują. Aktywiści w swoich wyjaśnieniach wskazywali, że ich działanie było bezinteresowne i miało za zadanie ochronę życia oraz zdrowia rodziny.

Bartosz to wolontariusz, który również udzielał pomocy humanitarnej na granicy. Pomógł obywatelowi Somalii w złożeniu deklaracji o ochronę międzynarodową w Polsce, przejmując również od niego pełnomocnictwo upoważniające do działania w jego imieniu we wszystkich postępowaniach, po czym Somalijczyk został zabrany do Placówki Straży Granicznej w Michałowie. Gdy już następnego dnia Bartosz zjawił się w placówce na umówione spotkanie, funkcjonariusze oznajmili, że Somalijczyk nie chce składać wniosku o ochronę międzynarodową. Bartosz poprosił więc o spotkanie ze swoim mocodawcą, ale zostało mu one odmówione. Jak się okazało nie było to już możliwe – Straż Graniczna bez udziału pełnomocnika wydała postanowienie o wydaleniu Somalijczyka z terytorium RP, po czym poddano go pushbackowi na stronę białoruską. Bartosza wyprowadzono siłą z placówki Straży Granicznej, a prokuratura oskarżyła go o „wywieranie wpływu na działania funkcjonariuszy Straży Granicznej” twierdząc, że dopuścił się karalnych gróźb poprzez użycie słów takich jak „łamiecie prawo” czy „zostaną wobec was wyciągnięte konsekwencje”. Prokuratura uważa, że było to przestępstwo z art. 224 § 2 Kodeksu karnego.

Kryzys humanitarny na granicy białoruskiej trwa już od 2021 roku i do teraz niewiele się zmieniło. Z początku była to głośna medialna sprawa, która wywołała gorącą dyskusję w polityce i wśród społeczeństwa. Ówczesny prawicowy rząd Prawa i Sprawiedliwości nigdy nie krył swojej nienawiści do migrantów i nie stronił od nacjonalistycznej narracji. Po rozpoczęciu kryzysu szef MSWiA Mariusz Kamiński i szef MON Mariusz Błaszczak przeprowadzili konferencję prasową, na której zamiast przyjrzeć się rzeczywistym problemom jak m.in. łamanie praw człowieka, dopuścili się próby bezczelnej dehumanizacji. Przedstawiciele rządu chcąc uzasadnić swoje obawy przed napływem migrantów na publicznej konferencji nielegalnie przedstawili częściowo ocenzurowane materiały wideo oraz zdjęcia o charakterze sadystycznym, pedofilskim i zoofilskim, które miały pochodzić z telefonów migrantów, szczególnie wskazując na ich narodowość. „Nie chodzi o stygmatyzowanie kogokolwiek, tutaj chodzi o fakty pokazujące rzeczywistą sytuację na granicy, kto forsuje naszą granicę” – tak w czasie konferencji wypowiedział się szef MSWiA Mariusz Kamiński.

To właśnie rządzący nazwali faktem pokazującym rzeczywistą sytuację na granicy demonizując w najgorszy sposób osoby potrzebujące w stanie zagrożenia życia oraz obrzydzając widzów widokami egzekucji, molestowania zwierząt oraz dzieci. Te same materiały na oczach widzów przedstawiono w relacji z konferencji w rządowej telewizji TVP będącą wtedy tubą propagandową rządu PiS. Jak się później okazało, część przedstawionych nielegalnie materiałów przedstawionych na konferencji pochodziły z internetu. Jest to tylko jeden z wielu przykładów nieetycznych działań, jakich dopuszczał się rząd Prawa i Sprawiedliwości.

W tamtym czasie sytuacją na granicy wyraziła zainteresowanie oczywiście opozycja polityczna, która wtedy czynnie krytykowała rząd partii Prawa i Sprawiedliwości za łamanie praw człowieka oraz brak kompetencji w radzeniu sobie z kryzysem. „To nie może być tak, że rząd dużego, europejskiego państwa nie jest w stanie zapewnić lekarstwa i kanapki matce z dzieckiem na naszej granicy” – w taki sposób wypowiadał się aktualny premier rządu Koalicji Obywatelskiej Donald Tusk w 2022 roku na temat działań rządu Prawa i Sprawiedliwości. Jednak od przejęcia władzy w 2023 roku przez jego rząd sytuacja nie tylko się nie zmieniła, ale pogorszyła się. Już po roku przejęcia władzy przez rząd premier wypowiedział się w następujący sposób: „Prawo do azylu jest w tej wojnie instrumentalnie wykorzystywane i nie ma nic wspólnego z prawami człowieka. Kontrola granic i bezpieczeństwo terytorialne Polski jest i będzie naszym priorytetem. Nasze decyzje i działania będą temu bezwzględnie podporządkowane”.

Na początku bieżącego roku, zgodnie z zapowiedziami premiera Donalda Tuska, sejm przyjął ustawę o chwilowym zawieszeniu prawa do azylu, następnie przedłużając go od 25 lipca 2025 roku o kolejne 60 dni. Ustawa wzbudza duże wątpliwości dot. zgodności z konstytucją. Cytując artykuł z portalu www.prawo.pl: „Krajowa Izba Radców Prawnych uznała, że projekt stoi w rażącej sprzeczności z prawem międzynarodowym, w tym ratyfikowanymi przez RP umowami międzynarodowymi, aktami prawa unijnego, Konstytucją RP oraz ustawami krajowymi i „ze względu na tak daleko idącą wadliwość brak jest możliwości wniesienia poprawek, w taki sposób, aby stał się on zgodny z prawem krajowym i międzynarodowym, a jednocześnie pozostał spójny z perspektywy planowanych rozwiązań i intencji projektodawcy UNHCR podkreślił, że zasada non refoulement, określona w artykule 33 ust. 1 Konwencji Genewskiej, ma zastosowanie we wszystkich sytuacjach związanych z przemieszczaniem się ludzi, w tym w kontekście tzw. instrumentalizacji lub tak zwanego wykorzystywania migrantów i uchodźców jako broni. Zasada non refoulement stanowi, że uchodźcy nie mogą być zawróceni do kraju pochodzenia ani żadnego innego miejsca, w którym byliby narażeni na prześladowania lub ryzyko odesłania tam, gdzie byliby narażeni na prześladowania lub poważną krzywdę”.

Do patologii dołożyć cegiełkę zdecydował się również Ruch Obrony Granic, „inicjatywa społeczna” utworzona przez Roberta Bąkiewicza rzekomo utrzymująca się bez udziału partii politycznych z dobrowolnych wpłat oraz wsparcia sympatyków. Robert Bąkiewicz, jednak nie jest osobą niezależną od wpływu polityków. Wielokrotnie jego organizacje były finansowane przez „Fundusz Patriotyczny” Prawa i Sprawiedliwości, w samym 2021 roku dostały łącznie 3,88 mln złotych. Tak samo wobec jego obecnych działań poprzedni rząd Prawa i Sprawiedliwości wykazuje aprobatę. Ruch Obrony Granic nie powstał po to, by pomagać prawdziwym ofiarom wojny, a jedynie, żeby „uchronić” Polskę przed ich napływem oraz pomóc w uszczelnianiu granic. Z deklaracji na ich oficjalnej stronie wynika, że ruch sprzeciwia się budowie infrastruktury dla migrantów takich jak przykładowo centra integracji oraz naciska na odrzucanie polityki multikulturalizmu uważając, że ma to prowadzić do destabilizacji społecznej i utraty tożsamości narodowej. Jest to kolejna część politycznej gry gdzie opozycyjna partia próbuje naciskać na rząd ośmieszając go, jakoby to niezależna organizacja była w stanie poradzić sobie z tym problemem, a organy państwowe nie. To podważanie autorytetu przez opozycję było powodem, dla którego rząd zdecydował się walczyć z tym bezprawiem, nie chęć zatrzymania nacjonalistycznej propagandy i cierpienia uchodźców przez odcinanie ich od pomocy.

Warto zaznaczyć, że obawy dotyczące napływu migrantów przede wszystkim płyną od polityków, gdyż naukowcy nie wykazują bezpośredniego związku pomiędzy wzrostem przestępczości, a napływem migrantów, na który bardzo chętnie powołują się prawicowi politycy. Przestępczość wśród tej grupy jest skutkiem, a nie przyczyną tego typu nastrojów w społeczeństwie. Ciągłe mierzenie się ze stygmatyzacją z powodu swojego pochodzenia oraz brak możliwości zdobycia legalnego pobytu (popełnianie przestępstwa poprzez samo znajdowanie się na terenie kraju pozwala na sprytną manipulację statystyką), w tym legalnej pracy sprawia, że imigranci są zmuszeni do życia w szarej strefie. Prawica również bardzo często lubi używać argumentu na temat obcej kultury imigrantów, która ma czynić ich niezdolnymi do asymilacji. Oczywiście jest to kłamstwo, nie jest to argument poparty żadnymi badaniami. W przeszłości mogliśmy znaleźć przykłady użycia podobnego argumentu o „brzemieniu białego człowieka”, który miał usprawiedliwiać niewolnictwo i brak praw czarnoskórej ludności. Uważano czarne osoby za głupsze, zbyt prymitywne na funkcjonowanie wśród białego społeczeństwa. Narracja jest ta sama, lecz zmodyfikowana – rasizm dziś kojarzy się źle, dlatego zastąpiono to nieco lżejszym argumentem o obcej kulturze. Odsyłamy do zapoznania się z audycją Radia Naukowego „Migranci w Polsce – wszyscy komentują, mało kto rozumie” z prof. Pawłem Kaczmarczykiem, który szczegółowo z perspektywy naukowej przedstawia proces migracji i wiążące się z nim skutki – link: https://radionaukowe.pl/podcast/migranci-w-polsce-wszyscy-komentuja-malo-kto-rozumie-prof-pawel-kaczmarczyk/

Dwa główne obozy władzy, o których na przemian cały czas była mowa zamiast skupić się na rzeczywistych problemach przekrzykują się nawzajem, próbując udowodnić, że to przeciwna strona napuściła „nielegalnych” oraz „niebezpiecznych” imigrantów. Wśród opozycji głos sprzeciwu wobec pushbacków i łamania praw przez Straż Graniczną wygasł, a polscy politycy w tej sprawie zaczęli mówić jednym głosem udając, że jest inaczej, bo nie przestają szukać powodów do budowania między sobą różnic oraz konfliktów. W tej medialnej wojnie imigranci nie są jedynymi ofiarami, bo cierpimy na tym wszyscy. Media próbują polaryzować społeczeństwo, skłócić nas, a przede wszystkim wyzbyć nas z wrażliwości na cierpienie drugiego człowieka. To wszystko tylko udowadnia jak bardzo potrzebna nam jest dziś oddolna organizacja. Jeśli nie ty to kto zadba o prawa człowieka? Oraz kto jak nie ty uchroni przed władzą tych, którzy się tego podjęli?

To jest właśnie powód, dla którego walczymy i demonstrujemy, to stąd bierze się nasza niechęć do władzy, która choć się zmienia to problemy pozostają te same lub powstają nowe. Musimy naciskać na zmiany, edukować i dawać o sobie znać, by łączyć się w słusznej sprawie. Nikt u góry nie pochylił się nad losem tysiąca ludzi żyjących w lasach umierających z głodu, pragnienia oraz zimna – zrobili to zwykli obywatele, z odruchu dobrego serca, pomimo tego, że sama codzienność potrafi być przytłaczająca. Nasz około 30-osobowy marsz przeszedł od Wyspy Słodowej przez rynek, do Sądu Okręgowego, by nasz głos został usłyszany głośno i wyraźnie. Podczas marszu skandowaliśmy hasła takie jak „jedna rasa, ludzka rasa”, „przyjąć uchodźców deportować narodowców/rząd”, „nigdy, przenigdy nie będziesz szła sama”, „każdy inny wszyscy równi” i hasło szczególnie ważne tego dnia „solidarność naszą bronią”. Również pojawiły się hasła w języku angielskim „no borders, no nations, no deportations” (bez granic, bez nacji, bez deportacji) i “sat it loud, say it clear refugees are welcome here” (powiedz to głośno i wyraźnie – uchodźcy są tutaj mile widziani), by usłyszeć nas mogli przyjaciele o innej narodowości, w końcu to również dla nich była ta demonstracja. Z ulicy mogliśmy dostrzec aprobatę, kciuki w górę u przechodniów jak i wyzwiska oraz złośliwości co tylko nas motywowało i dodawało woli walki.

Dziękujemy wszystkim, którzy przyszli na demonstrację oraz życzymy, żeby losy aktywistów potoczyły się jak najlepiej!