Zauważyłem, że od jakiegoś czasu, zanim dołączyłem, na szmer zaczęły docierać te gorsze strony scentralizowanych, korporacyjnych social mediów - język, “kultura” dyskusji, wypowiedzi, memy na poziomie SilnychRazem… Czy na pewno to tak miało wyglądać, a jedyną cechą pozytywną ma być decentralizacja i federacja z kilkoma innymi instancjami lemmy? Wiele osób wydaje się zapominać, że to jest… publiczne miejsce w internecie, dostępne dla każdej osoby. Na pewno chcecie, żeby tak to wyglądało?
To tylko w pewnym zakresie jest kwestia kopromediów. Język pogardy i nienawiści (temat na liście artykułów do napisania) jest elementem brutalizacji życia politycznego, która dotyka nas wszystkich i na wszystkich polach. Dyskurs staje się walką, a język bronią. Coraz mniej chodzi o zaprezentowanie własnych “idei, akcji, pomysłów…” a coraz bardziej o zdyskredytowanie cudzych i pognębienie przeciwnika – a właściwie konkurenta o uwagę publiczności.
Dodatkowym efektem jest spłycenie pojęciowe, którego symbolem jest dla mnie nieironiczne używanie dawno wymarłych mentalnie pojęć “lewicy” i “prawicy”. Już dawno nie nadają się do opisu złożonej i emergentnej rzeczywistości, ale wciąż sprawdzają się jako pałki do bicia czytelnika po głowie.
Co z tym robić? Kultywować odrębność. Utrzymywać i poszerzać przestrzenie konwersacji i wspólnych rozważań, pod zapatystowskim hasłem Preguntando caminamos. I nie dać się zwariować. :-)
Tak jest, nie dajmy się zwariować, przecież to tylko publiczne wyrażanie chęci morderstwa lub rynsztokowy język nienawiści :)
A co rozumiesz przez “nie dajmy się zwariować”?
To Twoje stwierdzenie, więc sam je rozwiń. Ja uznałem to za bagatelizację wyraźnego problemu.
Dziękuję, że wyjaśniłeś swoje rozumienie tego zwrotu.
Dla mnie ma on treść: “pamiętać o tym, jaki efekt mojego działania jest dla mnie najważniejszy i rozumnie używać czasu i energii, jakimi dysponuję, aby go zmaksymalizować.”
Zauważ, że to nie narzuca nikomu, do czego miałxby dążyć, a jedyne postuluje, żeby dążyć jak najskuteczniej.
Może być tak, że dla kogoś najważniejsze będzie osiągnięcie efektu, który w tym wątku przedstawiłeś jako wyraźny i palący problem (do którego zaproponowałem rozwiązanie, wcale nie bagatelizujące, lecz przemilczane przez Ciebie). A może być, że dla kogoś innego głównym problemem będzie coś całkiem innego. W każdym wypadku zasada “nie dać się zwariować” ma zastosowanie. :-)
Nikt nie dysponuje wystarczającymi zasobami, aby rozwiązać wszystkie palące problemy. Nie mamy nawet dość zasobów, żeby sobie te wszystkie problemy jednocześnie w pełni uświadomić. Dlatego większość decyzji podejmowanych w życiu polega na odrzucaniu tematów, którymi nie jesteśmy w stanie się sensownie zająć, na rzecz takich, które są jednocześnie wystarczająco ważne i wystarczająco dostępne dla nas. I nimi się potem zajmujemy. Oraz próbujemy do tego nakłonić innych – jak widać różnymi metodami i z różnym skutkiem.