Nie trolluje, nie chcę wchodzić w detale obecnego konfliktu i głębszej dyskusji nad nim samym. Ciekaw jestem jak osoby tutaj widzą rozwiązywanie takich konfliktów w przyszłości, szczególnie w sposób wolnościowy. Ja po prostu tego nie widzę i jest to dla mnie kolejny argument za zupełnym rozdźwiękiem między anarchistyczną teorią a życiem.

  • @nostress
    link
    12 years ago

    tyle że podobna bardzo refklejsa była w przypadku przemocy seksualnej na przychodni. No i przez właśnie takie myślenie inne warszawskie kolektywy też bardzo niechętnie brały udział w procesie naprawczym - syrena potrzebowała wsparcia, żeby sytuacje powtarzającej się przemocy na przycho rozwiązać. I tak średnio to wsparcie dostała, i problem pozostał w sumie pozostał nierozwiązany… To co wydarzyło się wczoraj jest dobrym przykładem tego, jak to teraz wymknęło się spod kontroli. Ewidentnie problem przemocy (również seksualnej) na przychodni pozostał. No ale teraz nie ma już nawet syreny która (jako jeden z niewielu kolektywów) brała na swoje barki rozwiązywanie takich spraw.

    • @borys
      link
      62 years ago

      Akurat wiem że Ada uczestniczyła bardzo otwarcie w procesie wymuszenia na Przychodni konsekwencji za gwałt, jako jeden z niewielu kolektywów należy dodać. Również jako jeden z niewielu kolektywów groziła faktycznym ostracyzmem jeśli nie zostaną spełnione warunki (w tym szkolenie antyprzemocowe) i natchymiast dała bana na wstęp osobom zamieszanym w całą sytuację. Co więcej wiem też jak bardzo ludzie dostali przez to w dupę bo wtedy byłem aktywnym członkiem kolektywu. Wiem również że były awantury z syreną jak do tego podejść i że były osoby z kolektywu które raczej utrudniały niż pomagały swoją obecnością. Problem tutaj jest po prostu bardzo skomplikowany. Z jednej strony jest autonomiczność przestrzeni anarchistycznych, która zgodnie z załorzeniem utrudnia możliwość wpływu jednego kolektywu na inny, do tego dochodzi też nieciekawa przyszłość rónież niektórych osób z syreny jeśli chodzi o manipulatorstwo i przemoc psychiczną (absolutnie nie mówię że sobie zapracowała na to co się stało żeby nie było, to nie miało prawa się stać i nie obwiniam o to osób poszkodowanych) powoduje że zewnętrzne kolektywy i nie miał do końca jak interweniować i potencjalnie mogły nie chcieć się w to wpieprzać bez zapoznania się dokładnie z całą sytuacją. Co więcej konflikt syrena i przychodnia ma teraz już lata i przechodził przez kilka struktur kolektywów obu stron. Pytanie też jak to wsparcie miało by wyglądać? Mediatorzy byli, z WSL, były też osoby niezależne w to się angarzujące. Próby rozmowy z obiema stronami były