Ci, którym marzy się społeczeństwo bez dzieci (szerzej: bez konkretnej grupy społecznej) nie zdają sobie sprawy, że bez tego fermentu będziemy żyć podzielonych strefach dla określonych ludzi. A tak miasta ani żadna inna społeczność nie ma prawa działać, bo z czasem zacznie wykluczać. A to bardzo, bardzo niebezpieczne i z czasem odbije się, żeby tylko, czkawką.
– wątpię, bym się zgadzał. Aktualnie mamy społeczeństwo niby pluralistyczne, inkluzywne i wcale nie jest np. niżej podpisanemu od tego lepiej; dopóki nie nauczyłem się zdrowej dawki pogardy, to trwało uczucie stłamszenia przez konserwaków, libów, autorytarystów i bezideową patolę. Dzieci/rodzina dla niektórych nie są najwyższą wartością i kropka, nie musimy się tłumaczyć. To jak ze zwierzętami: opiekujesz się, to musisz ogarniać. Albo jak z hoolsami: chcesz się tłuc o szal, to nara do lasu (ktoś by zauważył, że to już mamy: specjalne wagony/pociągi na mecz).
Musimy mieć świadomość, że wokół nas są rodzice z dziećmi, single, starzy, młodzi, a miejsca, w których wspólnie przebywamy, powinny być dostępne dla każdego. Dzielenie – po zebraniu wcześniejszych opłat – może doprowadzić do tego, że tych mniej opłacalnych po prostu się w końcu pozbędziemy. A nie o to chodzi.
– a tutaj się zgadzam: jakikolwiek darwinizm [ekonomiczny] jest non possumus. Dlatego zróżnicowane wycenianie miejsc wg jakichś kryteriów IMHO nie idzie w pakiecie wolnościowo-postępowo-kooperatywnym.
darwinizm ekonomiczny jest okrutny i oparty na wątpliwych przesłankach, ale nawet w kapitalizmie będzie segment tanich i niewygodnych lotów jeśli jest na niego zapotrzebowanie. Dlatego latamy RyanAir i cierpimy brak miejsca na bagaże i nogi. Założenie o zniknięciu miejsc nie wydaje się podparte jakimkolwiek argumentem poza “tak będzie, zobaczycie”.
Ostatecznie samolot to nie ulica ani wydzielona dzielnica użytku publicznego tylko konkretny pojazd i cały tekst śmierdzi sofizmatem równi pochyłej o zamykaniu całych grup w gettach
darwinizm ekonomiczny jest okrutny i oparty na wątpliwych przesłankach
Chodzą po planecie ludzie, którzy tak nie uważają. Niektórzy z nich nawet mordują lub zjadają martwe zwierzęta. ;p
Dlatego latamy RyanAir i cierpimy brak miejsca na bagaże i nogi
No właśnie: nigdy nie wsiadłem do samolotu niskokosztowej linii (ani do Flixbusa) – zero compromises – po prostu nie latam. Optimum to Inter-/EuroCity.
Ostatecznie samolot to nie ulica ani wydzielona dzielnica użytku publicznego tylko konkretny pojazd i cały tekst śmierdzi sofizmatem równi pochyłej o zamykaniu całych grup w gettach
Tyle, że np. ja nie odrzucam przeskalowania/zreplikowania tej idei – segmentacja, profilowanie populacji – do przestrzeni publicznej, “nietransportowej”. Wspomniana “dzielnia/ośka” tylko dla singli albo swingersów – ciekawa rzecz (tyle, że niżej podpisanego nie byłoby stać z rynku; jako antykap świadomie zniszczyłem swoją zdolność kredytową). Identyfikacja, zasygnalizowanie zagrożeń (lub tylko ich poczucia, aby nazwać i rozwiać) – jak gettoizacja – jest dla wolnościowcx cenne. Konserwatywna część mojej rodziny tak właśnie czyta te poglądy: “wy chcecie zakładać sekty!”.
– wątpię, bym się zgadzał. Aktualnie mamy społeczeństwo niby pluralistyczne, inkluzywne i wcale nie jest np. niżej podpisanemu od tego lepiej; dopóki nie nauczyłem się zdrowej dawki pogardy, to trwało uczucie stłamszenia przez konserwaków, libów, autorytarystów i bezideową patolę. Dzieci/rodzina dla niektórych nie są najwyższą wartością i kropka, nie musimy się tłumaczyć. To jak ze zwierzętami: opiekujesz się, to musisz ogarniać. Albo jak z hoolsami: chcesz się tłuc o szal, to nara do lasu (ktoś by zauważył, że to już mamy: specjalne wagony/pociągi na mecz).
– a tutaj się zgadzam: jakikolwiek darwinizm [ekonomiczny] jest non possumus. Dlatego zróżnicowane wycenianie miejsc wg jakichś kryteriów IMHO nie idzie w pakiecie wolnościowo-postępowo-kooperatywnym.
darwinizm ekonomiczny jest okrutny i oparty na wątpliwych przesłankach, ale nawet w kapitalizmie będzie segment tanich i niewygodnych lotów jeśli jest na niego zapotrzebowanie. Dlatego latamy RyanAir i cierpimy brak miejsca na bagaże i nogi. Założenie o zniknięciu miejsc nie wydaje się podparte jakimkolwiek argumentem poza “tak będzie, zobaczycie”.
Ostatecznie samolot to nie ulica ani wydzielona dzielnica użytku publicznego tylko konkretny pojazd i cały tekst śmierdzi sofizmatem równi pochyłej o zamykaniu całych grup w gettach
Chodzą po planecie ludzie, którzy tak nie uważają. Niektórzy z nich nawet mordują lub zjadają martwe zwierzęta. ;p
No właśnie: nigdy nie wsiadłem do samolotu niskokosztowej linii (ani do Flixbusa) – zero compromises – po prostu nie latam. Optimum to Inter-/EuroCity.
Tyle, że np. ja nie odrzucam przeskalowania/zreplikowania tej idei – segmentacja, profilowanie populacji – do przestrzeni publicznej, “nietransportowej”. Wspomniana “dzielnia/ośka” tylko dla singli albo swingersów – ciekawa rzecz (tyle, że niżej podpisanego nie byłoby stać z rynku; jako antykap świadomie zniszczyłem swoją zdolność kredytową). Identyfikacja, zasygnalizowanie zagrożeń (lub tylko ich poczucia, aby nazwać i rozwiać) – jak gettoizacja – jest dla wolnościowcx cenne. Konserwatywna część mojej rodziny tak właśnie czyta te poglądy: “wy chcecie zakładać sekty!”.
Usankcjonowana niekompatybilność kulturowa be like:
http://edition.cnn.com/travel/article/saudi-arabia-american-compound-aramco/index.html
PS Nienawidzę Saudów.