Hej, z ciekawości, co myślicie na temat możliwości anarchizmu, jako systemu społeczno-gospodarczego, na odpowiedzienie na skomplikowane i śiwatowe problemy z ochroną środowiska i zrównoważonym rozwojem. To jest jeden z fundamentalnych problemów które spowodowały że odszedłem od tej ideologii. Dzisiaj, w sytuacji dość mocno jednak scentralizowanych rządów nadal nie jesteśmy w stanie rozwiązać dość prostych problemów jak poszerzenie parku narodowego, z powodu stojących w sprzeczności interesów (dla przykładu w wypadku parku baiłowieskiego, często był konflikt pomiędzy zwiększeniem terytorium ochrony a możliwości lokalsów na zbeiranie owoców lasu czy chrustu). W wypadku bardzo silnej atomizacji społeczeństwa zorganizowanego taka współpraca mogła by nawet być niemożliwa bo kolektyw A będzie chciał chronić puszczę, ale kolektyw B będzie chciał wypasać krowy na coraz to większej rpzestrzeni (Co wydarzało by się np. na terenie amazonii). Nie wspominając tutaj o przedsięwzięciach o bardzo dużej skali, jak stworzenie na tyle dużych przestrzeni dzikich żeby zrównoważyć negatywny wpływ człowieka na środowisko i klimat. Zastanawia mnie co wy na ten temat myślice
Niestety, nabrałem sceptycyzmu co do zdolności gremiów do uczciwego demokratycznego decydowania – wystarcza niewielu ukrytych adwersarzy (agentów wpływu), aby wykoleić demokratyczny/kolegialny proces decyzyjny – i niestety równościowe kolektywy, także z uwagi na swoją idealistyczną łatwowierność, tradycyjnie były podatne na manipulacje; por. e.g.:
Niestety, ale nieprzyjaciel czyta i stosuje się do rad z Machiavellego.
A co do racjonalności możliwych decyzji, gdyby złej woli nie było – tym wyższa, im bardziej oświecona/świadoma jest społeczność. Na przykład w cynicznym interesie potęg [post]kolonialnych leży utrzymywanie terytoriów na niskim poziomie rozwoju; bantustanami łatwiej jest manipulować i je eksploatować. Zjawisko skaluje się od kolektywów, które życzy sobie zinfiltrować
m*licja
polityczna (państwowa i najemna), po całe społeczeństwa.Wysiłki dobrej woli naturalnie trwają:
Chcę mieć nadzieję, iż świat przyszłości będzie zniuansowany, zaś decyzje nie będą podejmowane tzw. dyskretnie (zero-jedynkowo), jak w referendach znanych od antycznej Grecji:
a raczej będą dynamiczną grą o budżetowanie, obwiednie dla egzystencji (raison d’être) – które z kolei, jak się wydaje, wynikają z [epi]genetyki + środowiska + memetyki (urodzenie wraz z historią rodu + wpływ otoczenia + wychowanie/enkulturacja/stymulacja). Pozornie taki system stanie się wyżej sprzężony, gdyż w interesie podmiotów będzie wiedzieć, jakie trendy się kształtują. Tym niemniej, i to będzie możliwe wykolejać – dezinformacją/psyopsami (także przebodźcowanie), skąd przetrwałym dysonansem poznawczym i w rezultacie: [auto]agresją i/lub zobojętnieniem. Z awangardowo-elitarystycznego punktu widzenia – rzecz jest niejednoznaczna: nie zawsze udaje się np. racjonalną perswazją/pozytywnym przykładem zlikwidować obskuranckie tradycje (od toxic macho, przez “zdrowy egoizm” i obrzezanie kobiet, po nieomylność patriarchów) – konformizm to odruch silny:
We Francji spróbowano np. tak:
Nie każdy postulat da się przeliczyć na monetarny nośnik sprawczości (= hajsy), lecz tam, gdzie jeszcze można to uczynić, tam powstają np. takie otwarte systemy:
deleted by creator