“Faszole wyd***ać”, “Moje ciało, moja wola”, “Choose love” - to tylko niektóre hasła, które pojawiły się w sobotę w Krakowie podczas Antyfaszystowskiego Street Party.
Jak zadeklarowali organizatorzy, miał to być pokojowy przemarsz, którego celem było przeciwstawienie się wszelkim przejawom nienawiści.
To oddolna inicjatywa kilku organizacji lewicowo-liberalnych w Krakowie - tłumaczył Karol, jeden z organizatorów. - Chcemy pokazać, że antyfaszyzm to nie bicie innych, jak ukazują nas media. Chodzi nam o pokazanie, że istnieje opozycja wobec totalitaryzmu i różnego rodzaju faszystowskich zachowań. Z tego co wiem, podobne działania pojawiły się już w Berlinie, gdzie idee anarchistyczne traktowane są bardziej poważanie. Absolutnie nie nawołujemy do ataków na kogokolwiek.
We wszystkich kolorach…
Pod Muzeum Narodowym zgromadziła się przede wszystkim awangardowo wyglądająca młodzież - kolorowo ubrana, z zabarwionymi włosami, ale też w kominiarkach czy bandankach na twarzach, z łańcuchami przy spodniach, w glanach. Pojawili się też wytatuowani i ogoleni na łyso mężczyźni. Wszyscy zgodnie deklarowali jednak pokojowe zamiary. Powiewały tęczowe flagi i znaki takich organizacji, jak Antyfaszystowski Śląsk czy Akcja Antyfaszystowska.
Podoba mi się idea spotkania ludzi, którzy chcą szerzyć miłość za pomocą tańca i muzyki. Nie chodzi o to, żeby robić zamieszanie i prowokować bójki, tylko żeby spotkać się grupą ludzi podobnie myślących i pobyć ze sobą. Ma być fajnie, bez wykluczających i upokarzających haseł - mówiła Jagoda, uczestniczka demonstracji.
Kingę sprowadziło zmęczenie obecną sytuacją polityczną i chęć zademonstrowania swoich poglądów na ulicy. - Dawno nie było czegoś takiego, żebyśmy sobie pogadali i pospacerowali - mówiła z przejęciem. - Myślę więc, że to potrzeba zjednoczenia nas tu sprowadziła. Liczy się głos każdego z nas. Chodzę na różne marsze, żeby nie stać bezczynnie. Chcę głośno krzyczeć przeciwko homofobii, złym rządom i każdemu najmniejszemu nawet aktowi nienawiści.
“Nikt mi tu nie pomógł”
DJ Try również miał swoje powody, by zjawić się na manifestacji: - Kilka lat temu spotkała mnie eksmisja i nie pomógł mi kompletnie nikt. Wyjechałam do Anglii, gdzie każdy każdemu pomoże w potrzebie, a tutaj ludzie byli totalnie obojętni na moje kłopoty i prośby. Zaczęłam się rozwijać muzycznie i przyjechałam tutaj zagrać swój set na prośbę znajomych, organizatorów wydarzenia. Za pomocą muzyki przekazuję niechęć do braku empatii władz, do chorego prawa aborcyjnego, do nienawiści wobec społeczności LBGT+, pokazuję moją złość na ten kraj. Ale nie trzeba do tego wyzwisk ani wulgaryzmów. Miłością pokonamy wszelkie granice - zapewniał.
O godz. 16 manifestacja wyruszyła spod Muzeum Narodowego ul. Piłsudskiego na Rynek i dalej ul. Starowiślną do pl. Bohaterów Getta. Maszerującym przez cały czas towarzyszyła policja.
“Faszole wyd***ać”, “Moje ciało, moja wola”, “Choose love” - to tylko niektóre hasła, które pojawiły się w sobotę w Krakowie podczas Antyfaszystowskiego Street Party.
Jak zadeklarowali organizatorzy, miał to być pokojowy przemarsz, którego celem było przeciwstawienie się wszelkim przejawom nienawiści.
We wszystkich kolorach…
Pod Muzeum Narodowym zgromadziła się przede wszystkim awangardowo wyglądająca młodzież - kolorowo ubrana, z zabarwionymi włosami, ale też w kominiarkach czy bandankach na twarzach, z łańcuchami przy spodniach, w glanach. Pojawili się też wytatuowani i ogoleni na łyso mężczyźni. Wszyscy zgodnie deklarowali jednak pokojowe zamiary. Powiewały tęczowe flagi i znaki takich organizacji, jak Antyfaszystowski Śląsk czy Akcja Antyfaszystowska.
Kingę sprowadziło zmęczenie obecną sytuacją polityczną i chęć zademonstrowania swoich poglądów na ulicy. - Dawno nie było czegoś takiego, żebyśmy sobie pogadali i pospacerowali - mówiła z przejęciem. - Myślę więc, że to potrzeba zjednoczenia nas tu sprowadziła. Liczy się głos każdego z nas. Chodzę na różne marsze, żeby nie stać bezczynnie. Chcę głośno krzyczeć przeciwko homofobii, złym rządom i każdemu najmniejszemu nawet aktowi nienawiści. “Nikt mi tu nie pomógł”
DJ Try również miał swoje powody, by zjawić się na manifestacji: - Kilka lat temu spotkała mnie eksmisja i nie pomógł mi kompletnie nikt. Wyjechałam do Anglii, gdzie każdy każdemu pomoże w potrzebie, a tutaj ludzie byli totalnie obojętni na moje kłopoty i prośby. Zaczęłam się rozwijać muzycznie i przyjechałam tutaj zagrać swój set na prośbę znajomych, organizatorów wydarzenia. Za pomocą muzyki przekazuję niechęć do braku empatii władz, do chorego prawa aborcyjnego, do nienawiści wobec społeczności LBGT+, pokazuję moją złość na ten kraj. Ale nie trzeba do tego wyzwisk ani wulgaryzmów. Miłością pokonamy wszelkie granice - zapewniał.
O godz. 16 manifestacja wyruszyła spod Muzeum Narodowego ul. Piłsudskiego na Rynek i dalej ul. Starowiślną do pl. Bohaterów Getta. Maszerującym przez cały czas towarzyszyła policja.