crusom

Anarchist, freegan, newbie dev

  • 45 Posts
  • 235 Comments
Joined 4 years ago
cake
Cake day: February 15th, 2021

help-circle
  • " Pewnym niedoskonałym(!) zabezpieczeniem przed tym poróżnieniem jest przeto wyjaśniać spory twarzą w twarz, nigdy za pośrednictwem organów." Ehh, wychodzę z takiego założenia jak Ty i szczerze mówiac prawie nigdy się to nie udaje. Gdy wyjaśniam, że tu jest chodnik i proszę żeby z niego zjechać albo mówię, że stanie na zatoce autobusowej jest zabronione, bo teraz autobus nie ma jak bezpiecznie wysadzić pasażerów, to ludzie mnie ignorują albo się na mnie złoszczą.

    Co do Konfitury, to obejrz sobie inne jego filmy, bo to jest akurat pierwsze wideo na którym nie wchodził w interakcje z nikim. Jego celem jest właśnie rozmowa z ludźmi i nagrywanie ich samochodozowego podejścia.

    Serio chciałbym, żeby dało się normalnie żyć z innymi uczestnikami ruchu wyjaśniając sobie po prostu spory twarzą w twarz, ale od lat przekonuję się, że nie da.
















  • Mi pasuje każde źródło, o ile zawiera prawdziwe informacje lub opinie które nie łamią netykiety szmeru (no wiadomo, żadnej ksenofobii, ohydnych obrazków itd.). Chociaż ten artykuł, do którego się odnosi dyskusja rzeczywiście jest imo kiepski, rowerzyści jawią się tam jako nowi masoni kierujący światem xD






  • Niech zgadne, czy to z podcastu “Dwie dupy o dupie”? Eh, no mam wlasnie problem ze srodowiskiem sexworkingowym. Z jednej strony dobrze, ze jest to zawod w ktorym osoby zaczynaja dbac o swoje prawa i traktuja to jako zwykla prace, w ktorej moga niedoswiadczac przemocy (w porownaniu z “prostytucja”, ktora była siedliskiej okropnej przemocy, stygmy itd.). Z drugiej strony ci ludzie traktuja sexworking, jako cos prawdziwie rewolucyjnego, jako sposob na exploiting kapitalizmu, takie wypowiedzi slyszalem. Jednak, no… Nie zgadzam się z tym. Nie wiem, nie widze tu rewolucji ani feminizmu, procz zaczecia dbania o swoje prawa.

    Nie mam jakichs wiekszych przemyslen, wiec rowniez zapraszam do dyskusji


  • “Faszole wyd***ać”, “Moje ciało, moja wola”, “Choose love” - to tylko niektóre hasła, które pojawiły się w sobotę w Krakowie podczas Antyfaszystowskiego Street Party.

    Jak zadeklarowali organizatorzy, miał to być pokojowy przemarsz, którego celem było przeciwstawienie się wszelkim przejawom nienawiści.

    • To oddolna inicjatywa kilku organizacji lewicowo-liberalnych w Krakowie - tłumaczył Karol, jeden z organizatorów. - Chcemy pokazać, że antyfaszyzm to nie bicie innych, jak ukazują nas media. Chodzi nam o pokazanie, że istnieje opozycja wobec totalitaryzmu i różnego rodzaju faszystowskich zachowań. Z tego co wiem, podobne działania pojawiły się już w Berlinie, gdzie idee anarchistyczne traktowane są bardziej poważanie. Absolutnie nie nawołujemy do ataków na kogokolwiek.

    We wszystkich kolorach…

    Pod Muzeum Narodowym zgromadziła się przede wszystkim awangardowo wyglądająca młodzież - kolorowo ubrana, z zabarwionymi włosami, ale też w kominiarkach czy bandankach na twarzach, z łańcuchami przy spodniach, w glanach. Pojawili się też wytatuowani i ogoleni na łyso mężczyźni. Wszyscy zgodnie deklarowali jednak pokojowe zamiary. Powiewały tęczowe flagi i znaki takich organizacji, jak Antyfaszystowski Śląsk czy Akcja Antyfaszystowska.

    • Podoba mi się idea spotkania ludzi, którzy chcą szerzyć miłość za pomocą tańca i muzyki. Nie chodzi o to, żeby robić zamieszanie i prowokować bójki, tylko żeby spotkać się grupą ludzi podobnie myślących i pobyć ze sobą. Ma być fajnie, bez wykluczających i upokarzających haseł - mówiła Jagoda, uczestniczka demonstracji.

    Kingę sprowadziło zmęczenie obecną sytuacją polityczną i chęć zademonstrowania swoich poglądów na ulicy. - Dawno nie było czegoś takiego, żebyśmy sobie pogadali i pospacerowali - mówiła z przejęciem. - Myślę więc, że to potrzeba zjednoczenia nas tu sprowadziła. Liczy się głos każdego z nas. Chodzę na różne marsze, żeby nie stać bezczynnie. Chcę głośno krzyczeć przeciwko homofobii, złym rządom i każdemu najmniejszemu nawet aktowi nienawiści. “Nikt mi tu nie pomógł”

    DJ Try również miał swoje powody, by zjawić się na manifestacji: - Kilka lat temu spotkała mnie eksmisja i nie pomógł mi kompletnie nikt. Wyjechałam do Anglii, gdzie każdy każdemu pomoże w potrzebie, a tutaj ludzie byli totalnie obojętni na moje kłopoty i prośby. Zaczęłam się rozwijać muzycznie i przyjechałam tutaj zagrać swój set na prośbę znajomych, organizatorów wydarzenia. Za pomocą muzyki przekazuję niechęć do braku empatii władz, do chorego prawa aborcyjnego, do nienawiści wobec społeczności LBGT+, pokazuję moją złość na ten kraj. Ale nie trzeba do tego wyzwisk ani wulgaryzmów. Miłością pokonamy wszelkie granice - zapewniał.

    O godz. 16 manifestacja wyruszyła spod Muzeum Narodowego ul. Piłsudskiego na Rynek i dalej ul. Starowiślną do pl. Bohaterów Getta. Maszerującym przez cały czas towarzyszyła policja.