Jak w tytule.

Lincz na lewicowej posłance i jazda jak po łysej kobyle, czy fajna i ciekawa współpraca ponad partyjnymi podziałami?

Przypominam fajne poglądy Marcina Horały:

*Marcin Horała, były szef PiS na Pomorzu, a prywatnie ojciec trzech córek, broni odmowy wykonania aborcji u zgwałconej przez własnego wujka 14-letniej dziewczynki z niepełnosprawnością intelektualną.

(…)

-A jakby pan redaktor sobie to wyobrażał odwrotnie? Jakby pan nazwał kraj, w którym na przykład muzułmanin jest zmuszany do jedzenia wieprzowiny, że ma obowiązek, a jak nie, to zostanie zwolniony z pracy albo będzie ukarany? - zastanawiał się polityk PiS.*

https://trojmiasto.wyborcza.pl/trojmiasto/7,35612,29417918,posel-marcin-horala-porownal-aborcje-u-zgwalconej-14-latki-do.html

  • @misk
    link
    43 days ago

    Nie ma czegoś takiego że “mniejsza kim jest Horała”. Z Oskarem Szafarowiczem też ma współpracować, bo też jest z młodego pokolenia i to fajnie pokazuje wznoszenie się ponad podziały? To ma bardzo duże znaczenie.

    Ja osobiście się bym brzydził. Ale jeśli jest ktoś kto ma jednocześnie szczere chęci, ogarnia i się nie brzydzi, to właśnie takie osoby powinny być wysyłane do parlamentu. Linia podziału kto z kim może się zadawać i w jaki sposób to narzędzie zabetonowania status quo, w którym niezależnie od konfiguracji konserwatyści będą decydować o wszystkim.

    • Waćpan
      link
      22 days ago

      Jeśli ma istnieć parlamentaryzm i demokracja przedstawicielska (system okołorepublikański z zabezpieczeniem praw mniejszości), wówczas ustrojowo jestem orędownikiem Filaryzacji Społecznej – źródłem praw, norm, pozytywnych przykładów i architektur społecznych powinien być jedynie Filar Światopoglądowy; Parlament służyłby tylko do koordynacji między Filarami tak, aby te nie wchodziły sobie w paradę – w praktyce permanentny rząd mniejszościowy, techniczny, administracyjny. Klauzula sumienia jako narzędzie osobistej deklaracji światopoglądu i mentalności; drogowskaz, do którego Filaru się w istocie należy (protip: niekoniecznie będzie to ten, z którego się dana osoba wywodzi urodzeniem). Twierdzę, że dziś już mało kto kogokolwiek do czegokolwiek przekona – po komunie było na to całe pokolenie czasu. Jeśli prawdą jest, iż taka np. Bolanda (środkowoeuropejskie 38-milionowe państwo między Bałtykiem, Bugiem, Karpatami i Odrą, które wchodziło do Unii Europejskiej z narracją, iż ta jest cywilizacyjnie bardziej rozwinięta i postępowa, acz Europejskiej Karty Praw Podstawowych nadal w całości nie ratyfikowało) jest przeżarta wielopokoleniową agenturą typu stay-behind – nawet mniejsza z tym, czyją właściwie: po prostu tajne siatki osób, które udają lokalsów, zaś skrycie brużdżą, influencują, “podtruwają studnie”, ew. czekają na sygnał, pilnując “państwa z kartonu” (uwaga: infiltrując również, jako p*licja p*lityczna, dowolne środowiska sprawcze), wówczas probierzem odporności [sub]populacji jest stałość, spójność, konsekwencja poglądów i niepodatność na manipulacje, a przeciwnie: zdolność dostarczania wszystkich funkcji, jakich od zdrowego społeczeństwa czy społeczności wolno w XXI w. oczekiwać. Potrafi to robić w warunkach represji np. Kurdystan, ale i… fundamentalistyczny Hezbollah. Te pojęcia kojarzą się konserwatyzmem i to jest czysty paradoks, dialektyka, kiedy musi się nimi posługiwać Wolnościowiec. Rodzi to toksyczne sprzeczności, ale nie znalazłem lepszej rady. Oznacza bowiem bezlitosne filtrowanie i rankingowanie ludzi według przesłanek subtelniejszych, niż np. mowa. Co nie zmienia faktu, iż trzymam kciuki za depolaryzację, common ground i internacjonalizm – jak twierdzą prymatolodzy, rudymentarna etyka jest uniwersalna dla gatunku – po prostu nie wierzę, iż za swego życia doczekam tego w Bolandzie, a rozwijać się trzeba.

    • obywatelle (she/her)OP
      link
      33 days ago

      Ale przecież to konserwatyści wygrywają na takiej współpracy. :)

      • @misk
        link
        1
        edit-2
        12 hours ago

        No nie. Lewica została zaślubiona konserwatywnym liberałom i przez tą wyłączność jest tak żenująco nieskuteczna. Na własne życzenie zrobiono z lewicy popychadło, które w dyskusjach z Tuskiem może powiedzieć albo “tak panie Tusku” albo iść do opozycji, w której nie wolno za bardzo krytykować Tuska, bo zostaje się winnym powrotu PiSu.

        Tylko otwarcie na pewne części elektoratu PiS oddaje lewicy podmiotowość po obu stronach sporu. Gdyby lewica miała jaja po wyborach, to KO zmuszone do koalicji z Konfederacją musiało by w następnych oddać pożyczony od lewicy elektorat. PiS miałby wybór albo licytować się na libkizm albo wrócić do postulatów socjalnych. Jakby nie spojrzeć, to jest to dla lewicy progres.

        • obywatelle (she/her)OP
          link
          28 hours ago

          Otwierania się na elektorat PiS nie robi się poprzez dosłowną pracę z pisowcami. Na takiej pracy korzystają tylko pisowcy, czyli większy - działa retoryka “no widzicie, zagoniliśmy lewaków do stada i będą się słuchać”.

          A że lewica nie ma jaj i tak dalej to zupełnie inna sprawa.

          • @misk
            link
            1
            edit-2
            6 hours ago

            Przez pracę z pisowcami pokazujesz, że masz jakieś sensowne postulaty spoza stałego zestawu do demonizowania lewicy. Moja kanapowa lewica marzeń do tej kanapy się dosiada, żeby z pisowcem obejrzeć meczyk, wypić piwo i jechać po PO. Następnego dnia można na innej kanapie oglądać Świątek i jechać po PiSie.

            Ostatnie wybory pokazały, że betonowego elektoratu lewica ma 6% więc nie ma czego się bać i trzeba szukać formuły, która zadziała. Ja mam dość głosowania na przegrywów. Jeśli nie spróbują nowej formuły, to tu naprawdę się nic nie zmieni i zostanie już tylko emigracja wewnętrzna.