Opis wydawcy:

W Hiszpanii na dobre rozgorzała wojna o wolność słowa i sztuki. Dla jednych są granice, po przekroczeniu których obraża się widownię. Inni uważają, że po to jest sztuka, by szokować, wybijać ze znanych schematów. W reportażu słuchamy argumentów obu stron i zapraszamy Was do refleksji.

  • @trufflesOP
    link
    13 years ago

    Noo minister Czarnek też dzisiaj apelował o tolerancję dla katolików, których jeszcze jest w tym kraju większość i którzy chcieliby czytać w szkole dzieła Największego Polaka.

    Przedstawiony w filmie performance z ułożeniem na ziemi opłatków w napis “pederastia” i te autorów wystawy CSW z graniem w piłkę koranem mogą się wydawać równe sobie (oświecony centryzm mode). Ale jednak to pierwsze krytykuje wciąż wpływową instytucję, która nie potrafi dotrzymać zasad na najniższym poziomie przyzwoitości, a których wymaga od wszystkich wokół, a drugie to jak sam autor przyznaje sprawdzenie, czy w Szwecji nadal można krytykować islam. Moim zdaniem trochę prostackie, no i też ma się inne prawo do krytyki jeżeli dorastało i żyje się w katolickim kraju. Nawet nie wspominam o reszcie działalności tych osób, co jest po prostu przerabianiam nazistowskiej propagandy z sitodruku na wektor.

    • obywatelle (she/her)
      link
      13 years ago

      Bernatowicze tego świata mogą sobie grać komunikatami w rodzaju: “ach bo wiecie, język sztuki współczesnej bywa kontrowersyjny formalnie, ale on taki jest właśnie dlatego żeby można było to i owo uwypuklić” – co z zasady jest oczywiście prawdą. I taka narracja może być spokojnie użyta do obrony takich wyrsywów, bo sprowadza cały spór do estetyki, niweluje istnienie hierarchii i zależności władzy, także symbolicznej. Typowy odbiorca to łyknie, dlatego nie zastanowi się nad tym, co jest problematycznego w porównywaniu często skrajnie lewicowej sztuki awangardowej z Duńczykiem który na co dzień hailuje i wkłada penisa w drzwi kościoła, a w Polsce wypowiada się na temat gnębienia homofobów.

      Bawi mnie też to określenie “krytykować islam”. I mean, krytykować można wszystko, dosłownie wszystko, ale mało kto zadaje sobie pytanie o to, co właściwie ma na celu “krytyka islamu” w nieislamskim kraju, w którym zdecydowana większość obywateli nie styka się z zasadami tej religii w procesie socjalizacji, a jej symbolika nie dominuje na naszych ulicach, za to wyznawcy tej religii spotykają się z dość licznymi szykanami ze strony ludzi bądź instytucji (nawet jeśli istnieją rozwiązania prawne ich chroniące, to przecież nikt z nas nie wierzy w ich zawsze skuteczne działanie).

      Sztuka nie zajmuje się wygłaszaniem publicystycznych krytyk dotyczących tego, co się akurat artyście nie podoba: nie wiem, zielonych włosów u dziewczyn albo tym że chłopcy za dużo siedzą przed komputerami. To też oczywiście “wolno” krytykować, ale nikt nie zadaje sobie pytania “po co?”. Strasznie mnie to załamuje. A przecież “po co?” to pytanie dla sztuki kluczowe. Bo zajmuje się ona krytyczną, owszem, ale refleksją na temat świata. I wnoszeniem czegoś do tej refleksji poza posiedzeniem “geje lubio w dupe siku kupa pierd”.