Od początku wszystko szło nie tak. Wyjechaliśmy w nocy, grupę 18 osób znaleźliśmy dopiero nad ranem. Był tam 10-letni głuchoniemy chłopiec z niepełnosprawnością intelektualną. 12-letnia dziewczynka z dysfunkcją układu moczowego. Trzy czterolatki, kobieta w drugim miesiącu ciąży z krwiomoczem i gorączką. Młody chłopak totalnie odrealniony. I sparaliżowany 21-latek, którego rodzice nieśli w kocu. Klaudia, nasza ratowniczka, odeszła kawałek, stanęła tyłem do tej grupy, a po jej policzkach ciekły łzy. Ona dużo widziała, ale wtedy, tam, w tym lesie, to było dla nas wszystkich za dużo…